,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usłyszał nawet, jak powiedział: To dobry pomysł! Ptaki niebieskie to film, który wyświetlano również w kinie Regal w Doncaster? Tak, panie inspektorze. Coś w tym może być. Oczywiście, nic pewnego, ale nie wykluczam, że wtedy właśnie zrodził się w głowie A.B.C. pomysł działania przy następnym morderstwie. Adres tego Hilla jest zapisany. To dobrze. Rysopis tego człowieka podaje niedokładnie, ale w ogólnym zarysie zgadza się on ze słowami Mary Stroud i naszego Toma Hartigana. Ha, cóż, zaczyna być gorąco. Jakie rozkazy, panie inspektorze? Wyznaczcie dwóch ludzi do obserwacji tego domu w Camden Town. Tylko nie wystras zyć mi ptaszka za wcześnie! Muszę jeszcze pomówić z głównym inspektorem. Potem najlepiej będzie sprowadzić tego Custa tutaj i wyciągnąć z niego zeznanie. Lili Marbury czekała na Toma Hartigana na bulwarze przed gmachem Scotland Yardu. I co, Tom, dobrze poszło? Tak. Rozmawiałem z samym inspektorem Crome. On prowadzi całą te sprawę. Jak wygląda? Taki sobie, zwyczajny. Myślałem że detektyw powinien wyglądać całkiem inaczej. Widać komendant policji woli teraz zwyczajnych ludzi powiedziała Lili z powagą. No i co ci powiedział? Tom streścił pokrótce rozmowę. A więc naprawdę myślą, że to on? Myślą, że to niewykluczone. W każdym razie przyjadą i zadadzą mu kilka pytań. Biedny pan Cust! Moja droga, nie ma sensu powtarzać: Biedny pan Cust! Jeżeli to naprawdę A.B.C., on właśnie popełnił cztery bestialskie morderstwa. Okropność! Lili westchnęła i z niedowierzaniem pokręciła głową. No, dosyć o tym! Teraz, moja mała, chodzmy na obiad. Pomyśl tylko! Jeżeli okaże się, że mamy rację, to na pewno moje nazwisko będzie w gazetach. Tom, co ty mówisz? Na pewno. I twoje także. I twojej matki. Czy ja wiem?& Może nawet zamieszczą nasze fotografie? Ach, Tom! dziewczyna była tak przejęta, że ścisnęła go za łokieć. Tak czy inaczej, pora na obiad. Pójdziemy dzisiaj do dobrej restauracji. Lili ścisnęła go za łokieć jeszcze silniej. Chwileczkę powiedziała. Muszę jeszcze zatelefonować. Do kogo? Do znajomej, z którą miałam się spotkać. Weszła do budki telefonicznej. Po trzech minutach wróciła do Toma jak gdyby trochę zdenerwowana. Możemy iść wzięła go pod rękę. Powiedz mi wszystko o Scotland Yardzie. Nie widziałeś tam tego drugiego? Jakiego drugiego? Tego pana z Belgii, do którego A.B.C. pisuje listy. Nie widziałem. Musisz mi opowiedzieć wszystko, wszystko. Do kogo się zwróciłeś, jak tam wszedłeś, z kim zacząłeś rozmawiać i co powiedziałeś. Pan Cust ostrożnie położył słuchawkę na widełki. Spojrzał na panią Marbury, która najwidoczniej przez ciekawość stała na progu pokoju. Nieczęsto są do pana telefony, panie Cust. Tak, pani Marbury, rzeczywiście& Nawet bardzo rzadko. Chyba nie stało się nic złego? Nie, nie& Cóż za natrętna kobieta! Panu Custowi wpadły w oko nagłówki w gazecie, którą trzymał w ręku. Urodziny. Zaślubiny. Zgony. Mojej siostrze urodził się syn powiedział niepewnie, gdyż nigdy nie miał siostry. Mój Boże, cóż za miła wiadomość! zawołała pani Marbury i pomyślała: A nigdy nic nie mówił o tej siostrze. Ha! Mężczyzni są już tacy . Słowo daję, strasznie się zdziwiłam, jak ta pani powiedziała, że prosi do telefonu pana Custa. Z początku zdawało mi się, że to głos mojej Lili, taki podobny. Ale pózniej zorientowałam się, że jest wyższy i cieńszy. No, panie Cust, gratuluje. Czy to pierwsze dziecko pana siostry, czy też ma pan już siostrzeńców albo siostrzenice? Tak& Nie& To pierwsze dziecko i chyba drugiego już nie będzie& ehem& Bardzo się śpieszę. Siostra& siostra chce, żebym koniecznie przyjechał. Jeżeli zaraz pójdę, zdążę jeszcze złapać pociąg. Na długo pan wyjeżdża, panie Cust? zawołała pani Marbury za lokatorem, który wbiegał już na schody. Nie, nie& Dwa, może trzy dni. Zniknął w swoim pokoju, a pani Marbury wróciła do kuchni rozmyślając z sentymentem o malej, słodkiej kruszynce . Nagle poczuła wyrzuty sumienia za wczorajszy wieczór. Przecież wraz z Tomem i Lili głowiła się nad datami. Prawie już uwierzyli, że poczciwy pan Cust to ten potwór, A.B.C. Dobre sobie! Przypadkowy zbieg inicjałów i jeszcze kilku drobnych okoliczności. Ee, chyba Tom i Lili nie myśleli tego na serio pomyślała z ulgą. A teraz tylko wstyd im będzie . Z przyczyn, których sama nie potrafiła wyjaśnić, wiadomość, że siostra pana Custa urodziła dziecko, rozproszyła wszelkie podejrzenia pani Marbury co do uczciwości jej lokatora. Spodziewam się, że ta kobieta nie cierpiała bardzo myślała sprawdzając palcem żelazko i zabrała się do prasowania bluzki Lili. Pan Cust cicho zszedł po schodach z walizką w ręku. Przez chwilę patrzył na telefon. Krótka rozmowa dzwięczała jeszcze w jego wyobrazni. To pan, panie Cust? Myślę, że zainteresuje pana pewna wiadomość; inspektor ze Scotland Yardu wybiera się do pana. Co na to odpowiedział? Nie mógł sobie przypomnieć. Chyba: Dziękuję, bardzo dziękuję, moja droga. Bardzo pani dobra. Dlaczego zatelefonowała do niego? Czy domyślała się czegoś? A może chciała sprawdzić, czy ucieknie, jak usłyszy o wizycie inspektora? Ale skąd wiedziała, że policja wybiera się do niego?& A przedtem zmieniła głos. Matka jej nie poznała. Wygląda, jak gdyby& jak gdyby Lili wiedziała& Ale gdyby wiedziała, nie ostrzegłaby go przecież. Chociaż, któż to odgadnie? Kobiety są takie dziwne. Nieoczekiwanie okrutne albo nieoczekiwanie litościwe. Przecież raz widział, jak Lili wypuszczała mysz z pułapki& Dobre dziecko. Dobre i ładne dziecko. Zatrzymał się w przedpokoju przed masywnym wieszakiem obciążonym płaszczami i parasolami. Czy teraz? Na decyzję pana Custa wpłynął jakiś szmer w kuchni. Tak! Nie ma czasu do stracenia. Pani Marbury może wejść w każdej chwili. Otworzył drzwi i wyszedłszy z domu zamknął je bezszelestnie. Dokąd iść? Rozdział XXIX W Scotland Yardzie Znowu konferencja. Główny inspektor Scotland Yardu, Crome, Poirot i ja. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|