,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ember odwróciła się. Azy napłynęły jej do oczu. - Nie mogę uwierzyć, że mnie pocałowałeś. Skąd możesz wiedzieć, czy nie zostałam zaprojektowana jako kanibalka pożerająca martwych żołnierzy na polu bitwy? Mogłabym ci wygryzć oczy. - %7łałuję, że ci to powiedziałem. To musi być dla ciebie bolesne. Położył ręce na jej ramionach. Odwróciła się gwałtownie. - Trzymaj się ode mnie z dala - warknęła. - Jestem gotowa zabić, a dopiero pózniej myśleć. - Naprawdę mi przykro. Ember zagryzła wargę. Wybuchła płaczem i przytuliła się do Mike a. - To nieprawda. To nie może być prawda... Pogładził ją po włosach. - Cicho. Już dobrze. - Nic nie jest dobrze. To koszmar... Skąd możesz wiedzieć, jak to boli. Wtuliła głowę w jego pierś i zagryzła wargi. Nagle go odepchnęła. - Zaraz. Lodowa jaskinia... - Pewnie wyposażyli cię w szczególnie silny węch, żebyś mogła wykrywać broń chemiczną. Najzwyklejszy pyłek kwiatowy może wywołać halucynacje. - Odejdz. Zostaw mnie teraz samą. Skinął głową i skierował się w dół ścieżki. - Nie, nie odchodz. Zostań. - Podbiegła i objęła go z tyłu. - Mike, tak bardzo się boję. Mike odwrócił się i długo trzymał Ember w ramionach. - Niedługo wrócę - powiedział. - Chcę porozmawiać ze Starcem w cztery oczy. Muszę mu zadać parę pytań. Rozdział 28 Starzec siedział okrakiem na grubym pniu, z którego rzezbił totem. Toporek stukał rytmicznie w twarde drewno. Mike zbliżył się do Indianina. - Przyszedłem porozmawiać. Starzec podniósł nogi i okręcił się na pniu. Odłożył toporek. Wiatr przybrał na sile, więc Indianin włożył pomarańczową bluzę. Na jednej kieszeni wyhaftowany był napis Piły łańcuchowe Kitisook , a na drugiej imię Dave . Poklepał się palcami po głowie. - Chcesz mnie o coś spytać? - Jeśli mogę. Starzec wzruszył ramionami. - Matka Ember powiada: Musisz być tym, kim jesteś - rzekł. - Skąd wiesz, że ona tak mówi? - Czy nie to powtarzają swym dzieciom wszystkie matki? - Indianin uśmiechnął się szeroko. - O co chcesz zapytać? - Po pierwsze, czy O-kwo-ke mieli złotą skórę, tak jak Ember? - W podaniach nie ma nic na ten temat. Może wszyscy mieli wtedy podobny kolor skóry, więc nie było potrzeby o tym mówić. - Wtedy. Jak sądzisz, z jakiego okresu pochodzą te podania? Z epoki kamiennej? - Kiedy to było? - Dawno, bardzo dawno, kiedy ludzie posługiwali się narzędziami z kamienia. - Dla mojego plemienia to niedawno. Jeszcze sześć pokoleń temu używaliśmy takich narzędzi. - Chodzi mi o paleolit, dawną epokę kamienną. Dziesięć tysięcy lat temu i wcześniej. - Podania są bardzo, bardzo stare. Strażnicy dzielili podania na trzy rodzaje: historie rodzinnego kraju powstały tu, na tych wyspach; historie spoza horyzontu zostały zapożyczone od innych plemion z głębi lądu i tych, które mieszkają dalej na południe; historie pierwszych ludzi przywędrowały tutaj razem z naszymi przodkami z północy, w czasach tak dawnych, że trudno to sobie wyobrazić. Mike pomyślał o wędrownych ludach myśliwskich, które przekroczyły Cieśninę Beringa podczas dwóch ostatnich epok lodowcowych. Osiedlali się najpierw wzdłuż wybrzeża, gdyż te tereny były najcieplejsze i obfitowały w żywność z morza. - A więc ty naprawdę wierzysz, że przodkami Ember byli O-kwo-ke? - Tak. - Gdzie są teraz? - Czekają, aż ich odnajdzie. - Jak ma ich szukać? - Jest córką Słuchaczy. Znajdzie swoich przodków. Mike zmarszczył brwi. - Nie rozumiem tylko... - ...Jak ma przywrócić do życia starożytną rasę - powiedział Starzec czytając w myślach Mike a. - No właśnie. Starzec powiódł wzrokiem po wierzchołkach drzew od północnej strony. Słońce rozproszyło mgłę i niebo było teraz czyste, błękitne. - Co miała na myśli Matka Szamanka, gdy powiedziała, że ktoś ich ocali? Nie zapominaj, że ona nie mówiła słowami, lecz językiem znaków i uczuć. A historie nie pozostają bez zmian w ciągu tysięcy pokoleń. W opowieściach, które słyszałem jako chłopiec, ocalić O-kwo-ke miał mężczyzna. Nazywał się Ten, Który Powróci. Aha. Wychodzi szydło z worka, pomyślał Mike. Stary Indianin zmierzył go spokojnym wzrokiem. - Nie przywiązuj tak wielkiej wagi do słów, przyjacielu. Gdyby podania były jedynie koszami zeschłych liści, nie nosilibyśmy ich ze sobą przez tyle pokoleń. Słuchaj tego, co kryje się pod powierzchnią. Starzec siedział nieruchomo. Zmarszczki na jego twarzy wyglądały jak linie na mapie topograficznej. Mike zauważył ze zdumieniem, że onieśmielają go błyszczące czarne oczy Indianina. Zastanawiał się, co czuli ludzie porozumiewający się emocjami, a nie słowami. Starzec uśmiechnął się ciepło. Mike odwzajemnił uśmiech. Zapomniał o swojej liście pytań. Indianin otworzył scyzoryk i ściął wiór z okrągłego oka wilka, które spoglądało z pnia. Sprawdził palcem gładkość powierzchni i schował scyzoryk do kieszeni. Mike wsunął dłoń w drewniana paszczę wilka, przesunął palcami po kłach i pysku. Kosmate uszy sterczały prosto, jak gdyby wyłowiły jakiś dzwięk. Szeroko otwarte oczy wpatrywały się w coś z uwagą. - Piękny - powiedział Mike. - Jesteś bardzo utalentowany. - Zawsze lubiłem rzezbić. Bawiłem się w ten sposób jako dziecko. I dalej się bawię. * - Ember powiedziała, że ludzie uważają cię za Iwakę, tego dawnego szamana. Czy jesteś nim? Starzec zachichotał. - Pierwszy raz przychodzi mi to potwierdzać. Matka nazwała mnie Eniawataw; przy chrzcie nadali mi imię Christopher. Kiedy skończyłem piętnaście lat, zacząłem nazywać się Iwaka. Od wielu, wielu lat wszyscy mówią na mnie Starzec. To jedna i ta sama osoba. Wyciągnął rękę do Mike a. Jego dłoń była koścista, lecz mocna, twarda, ale zarazem sprężysta. - Ale jak wytłumaczysz...? - Nie potrafię nawet wytłumaczyć tego, co się dzieje w tej chwili. Skąd się tu wziąłem? Skąd się wzięła ta mrówka? - Zdmuchnął owada z ręki. - Dawca zsyła żywe istoty. Unosimy się jak piana na rzece. - Ale... - Mike potrząsnął głową. Brakowało mu słów. Starzec uśmiechnął się doń jak do dziecka, które nie rozumie, o czym mówią dorośli. - Czy poczujesz się lepiej wiedząc, że nadchodzi kres mojego życia? - Co takiego? Wiesz, że niedługo umrzesz? Indianin skinął głową. - Kiedy skończyłem opowiadać Ember podanie, poczułem, że zrobiłem w swoim życiu wszystko, co miałem zrobić. Za miesiąc już mnie tu nie będzie. - Skąd masz pewność? - Bo nie wezmę już do ust żywności. - Mówisz to z takim spokojem... - Ta część mojej istoty, która obawiała się śmierci, umarła dawno temu. To będzie przyjemność, tak jak zrzucenie pary znoszonych butów. - A twoje opowieści? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|