,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chody przed domem Andrei i domyślił się, że ma gości. Postanowił, że nie będzie przeszkadzał, wcisnął pedał gazu i po paru minutach był już u siebie. Zdecydował się wykorzystać ten wieczór i trochę po- pracować. Otworzył komputer Erica i próbował rozszyfrować tajemniczy plik numeryczny. Kombinował na różne sposoby, robił sobie notatki na kartce, ale do niczego konstruktywnego nie doszedł. Wreszcie, rad nierad, uznał się za zwyciężonego. Po- stanowił pójść do łóżka. Gdy tylko przyłożył głowę do poduszki, z jego głowy natychmiast uleciały wszystkie cyfry. Ujrzał w myślach twarz Andrei. A nie była to by- najmniej twarz pogodna. Leżał długo na wznak, potem położył się na brzuchu. Potem na jednym boku i na drugim. Tak czy owak nie mógł zasnąć. Wreszcie zaklął z cicha i wymierzył poduszce dwa ciosy, po jednym z każdej strony. 66 S R ROZDZIAA SZSTY Przyjęcie zakończyło się parę minut po jedenastej. Andrei udało się do końca odgrywać rolę miłej gospodyni. Pożegnawszy gości, poszła wpierw na górę, by przebrać się w koszulę nocną, na którą narzuciła szlafrok, a zaraz potem wróciła na dół i wzięła się do robienia porządków. Układała właśnie naczynia w zmywarce, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Zastygła w bezruchu. Kto to może być? ... Ach tak, pewnie któryś z gości czegoś zapomniał. Ruszyła do przedsionka, zapaliła zewnętrzne światło i spojrzała przez wizjer. Natychmiast przebiegł ją dreszcz. To nie był żaden z gości. Po tamtej stronie drzwi stał Keith. Postała chwilę w bezruchu, nie mogąc zebrać myśli, zaskoczona i przestraszona zarazem. Dzwonek znów zadzwięczał. Nabrała powietrza i otworzyła drzwi. - Jest już pózno - powiedziała. - Co ty tutaj robisz? - Zobaczyłem u ciebie światło. Mogę wejść? 67 S R - Ale po co? - Bo potrzebuję przyjazni. - O północy? Keith odpędził ćmę fruwającą mu dokoła głowy. - Samotność nie wybiera. Wciąż nie pozwalała mu wejść. %7ładen z jej przyjaciół nie postąpiłby w ten sposób. Dzwonić do drzwi ot tak, bez umawiania? W nocy? I oświadczać bez żenady, że się jest samotnym? - %7łeby być całkiem szczerym: cały czas myślę o tym, o czym rozmawialiśmy wczoraj i chciałem ci powiedzieć, że miałaś rację. - A cóż ja takiego powiedziałam? ma wróciła i Keith znów zaczął z nią walczyć. - Co za bestia! Może byś mnie jednak wpuściła - poprosił. Niechętnie zrobiła krok w tył. - No więc, co to było wczoraj? - Naprawdę nie pamiętasz?... - Przekroczył próg. - O, ka- wa! Możesz mnie poczęstować? Z dezaprobatą potrząsnęła głową. - Ale masz tupet! Kawa jest w kuchni - poinformowała i, obracając się na pięcie, ruszyła przed siebie. Keith uśmiechał się, przekonany, że tak naprawdę An- drea ten gniew z powodu jego wizyty jedynie odgrywa. Szedł za nią i pytał: - No a jak udało się przyjęcie? Czy nie zbyt wcześnie się skończyło? Może popełniasz błąd, spraszając tych wszystkich nudziarzy. Zrobiła w tył zwrot. - Moi przyjaciele nie są nudziarzami! Spędziłam z nimi 68 S R bardzo udany wieczór. - Ale czym prędzej się pożegnaliście. Widocznie nie jest wam ze sobą ciekawie. - Co ty o tym możesz wiedzieć!... I co znaczy, twoim zdaniem, być ciekawie"? Delikatnym ruchem odsunął z jej policzka kosmyk wło- sów. - Skarbie, powiedz z łaski swojej, czym ja cię tak wku- rzam? Zacisnęła zęby. Nic nie odrzekła. Potem obróciła się i powoli poszła do kuchni. On naturalnie ruszył za nią. Nalewając kawę, spróbowała mu zadać zwyczajne pytanie: - Ze śmietanką i cukrem? - Ale jej głos wydawał się wychodzić z jakiegoś obcego ciała. Keith zasiadł na stołku przy kontuarze. - Czarną i bez cukru - powiedział. - Ani na chwilę nie spuszczał z niej wzroku. Podobała mu się w tym szlafroczku, pod którym rysowały się kształty ledwie przysłonione cien- kim batystem koszuli nocnej. - A więc dotrwaliście na przyjęciu do rosołu. I co dalej? - Do jakiego rosołu? Oczami pokazał, że widzi ją na pół rozebraną. Andrea [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|