, 0505. Merritt Jackie Osaczona 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chłodnego wzroku jak sierżant Hannigan.
Tym razem nie spoglądał zimno. Patrzył tak, że nie była w stanie się
poruszyć. Odstawił kubek z kawą, zbliżył się do niej i objął, patrząc w oczy.
- Kiedy to wszystko się skończy...
- Co wtedy? - spytała, widząc, że Tuck zwilża wargi koniuszkiem języka.
- Jesteś zupełnie inny, niż początkowo sądziłam - dodała szeptem i dotknęła
pieszczotliwie jego policzka
- Mogę to samo powiedzieć o tobie.
Nicole przesunęła dłonią po szyi i piersi mężczyzny. Zatrzymała się na
wysokości pasa.
- Nigdy nie myślałam...
- Ja też nie... - powiedział i roześmiał się krótko. - Kochanie się z tobą to
ostatnia rzecz, którą brałem pod uwagę podczas tej wyprawy.
- %7łałujesz?
- Masz na myśli, że może wolałbym, żeby się to nie stało?
- Mhm.
- Możliwe, że tak byłoby lepiej.
- 95 -
RS
- Dla ciebie? - spytała.
- Nie. Dla ciebie. - Mężczyzna puścił ją i odsunął się nieco. - Dla nas
obojga - poprawił. - To niewłaściwy czas. Nie można niczym zaprzątać sobie
głowy.
- Seks mąci umysł, prawda?
- Coś w tym rodzaju.
Nicole obracała w palcach kanapkę.
- Masz... kogoś w Vegas? - zapytała.
- Nie, a ty?
- Też nie - odpowiedziała cicho, czując, że jej serce bije coraz mocniej.
Pomyślała, że gdyby poprosił o zdjęcie ubrania tu w kuchni, natychmiast
spełniłaby jego życzenie. Właściwie sama niemal zaczęła rozpinać mu spodnie,
gdy zatrzymała dłoń na pasku dżinsów. Nie wiedziała, czy to dobrze czy zle, tak
bardzo pragnąć mężczyzny, by w każdej chwili chcieć się rozebrać na jego
skinienie.
Tuck nie wykonał żadnego zachęcającego gestu, lecz z całą pewnością
myślał o seksie, gdy ją obejmował. Tymczasem w kuchni zaczęło się ściemniać.
Najwyrazniej słońce chowało się za górą.
- Już niedługo - powiedział mężczyzna. - Zrobię to co zawsze i zapalę
światło na ganku.
Nie zamierzał tylko zapalać lampy przy tylnym wyjściu, gdzie stał
samochód.
- Chodzi o ty, by ci, którzy nas ewentualnie obserwują, sądzili, że
zachowujemy się jak zwykle i nie planujemy niczego niezwykłego.
- Bardzo rozsądnie - mruknęła, choć wszystkie sprawy związane z
ucieczką zajmowały ją teraz znacznie mniej niż własne pragnienia, których
obiektem był Tuck.
- Postaraj się jeszcze trochę zjeść - rzekł mężczyzna tym samym
łagodnym tonem, nim wyszedł, by zapalić światło na ganku.
- 96 -
RS
Nicole zadrżała, powtarzając sobie jego słowa:  Gdy to wszystko się
skończy...". Czy miał na myśli to, czego tak bardzo pragnęła? Czy to możliwe,
by pożądał jej równie mocno jak ona jego? Czy kochałby się z nią teraz, gdyby
nie konieczność ucieczki zaraz po zmroku? A potem, kiedy wrócą do Vegas...
Tak, kiedyś to musi nastąpić. Ten horror się skończy i wrócą do domu. Na
myśl o domu głośno jęknęła.
- Co się stało? - spytał Tuck, wchodząc w tym momencie do kuchni.
- Rozmowa o tym niczego nie poprawi - odrzekła dziewczyna, nalewając
sobie kawy.
Mężczyzna popatrzył na nią przez moment, a potem zdecydował nie
podtrzymywać tematu. Wiedział, że miała wiele powodów do narzekań, lecz
dyskusja pogorszyłaby tylko sytuację.
- Zapaliłem też światła w naszych sypialniach - powiedział.
Nicole skinęła głową, zgadzając się z pomysłem udawania, że wszystko
toczy się normalnym trybem. Tymczasem w kuchni robiło się coraz ciemniej.
- Już niedługo - pocieszył Tuck. Dziewczyna wypiła kawę i podniosła się.
- Pójdę na chwilę zapalić światło w łazience - powiedziała ze słabym
uśmiechem.
Mężczyzna został sam. Usiadł. Niełatwo było czekać. W każdej pracy,
której się podejmował, czekanie zawsze okazywało się najtrudniejsze. Szarpało
nerwy.
Zaczął rozmyślać, czy nie przeoczył czegoś, co zrujnowałoby cały plan.
- Już zgasiłam w łazience - rzekła Nicole, wracając do kuchni.
- Zwietnie. Zapalanie i gaszenie świateł wygląda bardzo naturalnie.
- Nie ma co owijać w bawełnę. Wiem, że nas obserwują.
- Tak, lecz nie musimy w kółko o tym mówić. Za kilka minut
wychodzimy - mruknął.
- Będzie, jak powiesz - odrzekła cicho, czując, że im bliżej wyjazdu, tym
bardziej ogarnia ją strach.
- 97 -
RS
- Ja wyjdę pierwszy... z torbami i kocami. Jeśli wszystko pójdzie dobrze,
wrócę po wodę i lodówkę. Bądz gotowa, by ruszyć za mną z żywnością. Na
zewnątrz nie odzywamy się do siebie. Wsiadamy do auta, cicho zamykamy
drzwi i bez świateł wyjeżdżamy na drogę.
- Rozumiem - odparła i żeby czymkolwiek się zająć, pozmywała kubki po
kawie.
Zapakowała kanapki, których nie zjedli, i wsunęła do torebki. Wyjrzała
przez okno, by się przekonać, że na tyłach domku jest zupełnie ciemno.
- Wychodzę z bagażami - powiedział mężczyzna. - Stań przy drzwiach -
dodał i ruszył do samochodu z torbami oraz kocami. - Jeśli coś się stanie,
uciekaj. Biegnij do lasu jak najdalej stąd - dorzucił.
- Jestem gotowa - odpowiedziała, starając się uspokoić.
Mężczyzna trzymał bagaże pod pachą i w lewym ręku, tak by prawą
sięgnąć po broń, jeśli zajdzie potrzeba. Wyszedł tylnym wyjściem, cicho
otworzył auto i ułożył rzeczy na tylnym siedzeniu. Wyprostował się, rozejrzał
dokoła. Nie zauważył niczego podejrzanego.
Wrócił do domku, ustawił pojemniki z wodą na przenośnej lodówce i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl