,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chłodnego wzroku jak sierżant Hannigan. Tym razem nie spoglądał zimno. Patrzył tak, że nie była w stanie się poruszyć. Odstawił kubek z kawą, zbliżył się do niej i objął, patrząc w oczy. - Kiedy to wszystko się skończy... - Co wtedy? - spytała, widząc, że Tuck zwilża wargi koniuszkiem języka. - Jesteś zupełnie inny, niż początkowo sądziłam - dodała szeptem i dotknęła pieszczotliwie jego policzka - Mogę to samo powiedzieć o tobie. Nicole przesunęła dłonią po szyi i piersi mężczyzny. Zatrzymała się na wysokości pasa. - Nigdy nie myślałam... - Ja też nie... - powiedział i roześmiał się krótko. - Kochanie się z tobą to ostatnia rzecz, którą brałem pod uwagę podczas tej wyprawy. - %7łałujesz? - Masz na myśli, że może wolałbym, żeby się to nie stało? - Mhm. - Możliwe, że tak byłoby lepiej. - 95 - RS - Dla ciebie? - spytała. - Nie. Dla ciebie. - Mężczyzna puścił ją i odsunął się nieco. - Dla nas obojga - poprawił. - To niewłaściwy czas. Nie można niczym zaprzątać sobie głowy. - Seks mąci umysł, prawda? - Coś w tym rodzaju. Nicole obracała w palcach kanapkę. - Masz... kogoś w Vegas? - zapytała. - Nie, a ty? - Też nie - odpowiedziała cicho, czując, że jej serce bije coraz mocniej. Pomyślała, że gdyby poprosił o zdjęcie ubrania tu w kuchni, natychmiast spełniłaby jego życzenie. Właściwie sama niemal zaczęła rozpinać mu spodnie, gdy zatrzymała dłoń na pasku dżinsów. Nie wiedziała, czy to dobrze czy zle, tak bardzo pragnąć mężczyzny, by w każdej chwili chcieć się rozebrać na jego skinienie. Tuck nie wykonał żadnego zachęcającego gestu, lecz z całą pewnością myślał o seksie, gdy ją obejmował. Tymczasem w kuchni zaczęło się ściemniać. Najwyrazniej słońce chowało się za górą. - Już niedługo - powiedział mężczyzna. - Zrobię to co zawsze i zapalę światło na ganku. Nie zamierzał tylko zapalać lampy przy tylnym wyjściu, gdzie stał samochód. - Chodzi o ty, by ci, którzy nas ewentualnie obserwują, sądzili, że zachowujemy się jak zwykle i nie planujemy niczego niezwykłego. - Bardzo rozsądnie - mruknęła, choć wszystkie sprawy związane z ucieczką zajmowały ją teraz znacznie mniej niż własne pragnienia, których obiektem był Tuck. - Postaraj się jeszcze trochę zjeść - rzekł mężczyzna tym samym łagodnym tonem, nim wyszedł, by zapalić światło na ganku. - 96 - RS Nicole zadrżała, powtarzając sobie jego słowa: Gdy to wszystko się skończy...". Czy miał na myśli to, czego tak bardzo pragnęła? Czy to możliwe, by pożądał jej równie mocno jak ona jego? Czy kochałby się z nią teraz, gdyby nie konieczność ucieczki zaraz po zmroku? A potem, kiedy wrócą do Vegas... Tak, kiedyś to musi nastąpić. Ten horror się skończy i wrócą do domu. Na myśl o domu głośno jęknęła. - Co się stało? - spytał Tuck, wchodząc w tym momencie do kuchni. - Rozmowa o tym niczego nie poprawi - odrzekła dziewczyna, nalewając sobie kawy. Mężczyzna popatrzył na nią przez moment, a potem zdecydował nie podtrzymywać tematu. Wiedział, że miała wiele powodów do narzekań, lecz dyskusja pogorszyłaby tylko sytuację. - Zapaliłem też światła w naszych sypialniach - powiedział. Nicole skinęła głową, zgadzając się z pomysłem udawania, że wszystko toczy się normalnym trybem. Tymczasem w kuchni robiło się coraz ciemniej. - Już niedługo - pocieszył Tuck. Dziewczyna wypiła kawę i podniosła się. - Pójdę na chwilę zapalić światło w łazience - powiedziała ze słabym uśmiechem. Mężczyzna został sam. Usiadł. Niełatwo było czekać. W każdej pracy, której się podejmował, czekanie zawsze okazywało się najtrudniejsze. Szarpało nerwy. Zaczął rozmyślać, czy nie przeoczył czegoś, co zrujnowałoby cały plan. - Już zgasiłam w łazience - rzekła Nicole, wracając do kuchni. - Zwietnie. Zapalanie i gaszenie świateł wygląda bardzo naturalnie. - Nie ma co owijać w bawełnę. Wiem, że nas obserwują. - Tak, lecz nie musimy w kółko o tym mówić. Za kilka minut wychodzimy - mruknął. - Będzie, jak powiesz - odrzekła cicho, czując, że im bliżej wyjazdu, tym bardziej ogarnia ją strach. - 97 - RS - Ja wyjdę pierwszy... z torbami i kocami. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wrócę po wodę i lodówkę. Bądz gotowa, by ruszyć za mną z żywnością. Na zewnątrz nie odzywamy się do siebie. Wsiadamy do auta, cicho zamykamy drzwi i bez świateł wyjeżdżamy na drogę. - Rozumiem - odparła i żeby czymkolwiek się zająć, pozmywała kubki po kawie. Zapakowała kanapki, których nie zjedli, i wsunęła do torebki. Wyjrzała przez okno, by się przekonać, że na tyłach domku jest zupełnie ciemno. - Wychodzę z bagażami - powiedział mężczyzna. - Stań przy drzwiach - dodał i ruszył do samochodu z torbami oraz kocami. - Jeśli coś się stanie, uciekaj. Biegnij do lasu jak najdalej stąd - dorzucił. - Jestem gotowa - odpowiedziała, starając się uspokoić. Mężczyzna trzymał bagaże pod pachą i w lewym ręku, tak by prawą sięgnąć po broń, jeśli zajdzie potrzeba. Wyszedł tylnym wyjściem, cicho otworzył auto i ułożył rzeczy na tylnym siedzeniu. Wyprostował się, rozejrzał dokoła. Nie zauważył niczego podejrzanego. Wrócił do domku, ustawił pojemniki z wodą na przenośnej lodówce i [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|