, 172 Morey Trish Zakład z milionerem 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

woli mąż, gwałtownie otworzyła oczy. Pablo leżał za nią, z ręką na jej biodrze.
Briar stężała, napięła wszystkie mięśnie, lecz zaraz tego pożałowała. Pablo
wyczuł jej napięcie, przesunął dłoń pod biust. Briar po raz setny przeklęła
własną słabość. Po ostatniej nocy powinna go znienawidzić do reszty, lecz jego
najlżejsze dotknięcie przyspieszało jej oddech i wywoływało miłe wibracje pod
skórą. Rozum wciąż stawiał opór, lecz ciało czekało na powtórkę nocy
poślubnej, jakby za pomocą jakiejś szatańskiej sztuczki odłączył je od duszy.
Pablo przyciągnął ją bliżej do siebie, wsparł się na łokciu i pocałował na
powitanie w policzek.
- Dzień dobry, pani Barrentes - zagadnął wesoło zmysłowym głosem, od
którego krew zaczęła szybciej krążyć w jej żyłach. Przepastne, ciemne oczy
sypały iskry.
Najgorsze, że kiedy wstał z łóżka, zamiast ulgi, że nie wymaga od niej
wypełnienia małżeńskiego obowiązku, poczuła rozczarowanie. Pablo podszedł
do okna, bynajmniej nieskrępowany nagością, otworzył je na oścież i wciągnął
- 38 -
S
R
w płuca rześkie, poranne powietrze. Briar obserwowała jego zwinne ruchy z
zapartym tchem. Z szerokimi, wspaniale umięśnionymi barami, wąską talią i
mocnymi, długimi nogami mógłby stanowić wzorzec męskiej sylwetki. Po raz
pierwszy oglądała nagiego mężczyznę w całej okazałości. Powiedziała sobie
twardo, że nie obchodzi jej wygląd kontraktowego małżonka.
- Co chcesz dzisiaj robić? Zwiedzać galerie czy pójść brzegiem morza do
miasta? - rzucił Pablo niedbale przez ramię.
Briar osłupiała. Niewinne pytanie kompletnie zbiło ją z tropu, ponieważ
jego stan świadczył o tym, że najchętniej wróciłby do niej, do łóżka. Czyżby
zraził go jej brak doświadczenia? Czy już go znudziła? A może uznał, że już
zapewnił sobie upragnionego potomka? Jeśli tylko w tym celu ją wziął,
wystarczyłoby przez kilka miesięcy dbać o to, by nie zajść w ciążę, żeby
odzyskać wolność. Mimo że tego właśnie chciała, zamiast radości ogarnął ją
smutek.
- Przestań paradować na golasa. Włóż szlafrok, bo zmarzniesz - warknęła
w nagłym przypływie irytacji.
- Wyglądam na zziębniętego? - spytał z dwuznacznym uśmiechem,
odwracając się do niej przodem.
- Nie, raczej nie - mruknęła zawstydzona, umykając wzrokiem w bok.
Pablo uśmiechnął się z satysfakcją i uniósł w górę brew. Ruszył w jej
kierunku, powoli, krok za krokiem, jak drapieżnik gotowy do skoku. Głębokie,
ciemne oczy błyszczały pożądaniem. Briar brakło tchu, serce ponownie
przyspieszyło rytm. Jej mąż podszedł do łóżka, pochylił się, wsparł ręce po obu
stronach jej głowy. Przybliżył do niej twarz, tak że jego usta znajdowały się
zaledwie kilka centymetrów od niej. Oddychali tym samym powietrzem, czuła
bijący od niego żar. Wygłodniałe usta niemal czuły smak warg, które wczoraj
tak namiętnie całowały. Odruchowo rozchyliła swoje, lecz Pablo, zamiast
spełnić niewypowiedzianą obietnicę, odgarnął jej włosy z szyi i wyszeptał do
ucha:
- 39 -
S
R
- Nie mogę włożyć szlafroka, bo mi go zabrałaś.
Treść wypowiedzi ze znacznym opóznieniem dotarła do świadomości
Briar. Nie tego oczekiwała! Kpił z niej w żywe oczy, sprowokował tylko po to,
by urządzić sobie zabawę jej kosztem. Owinęła ciaśniej poły szlafroka wokół
ciała i odsunęła się na drugi brzeg łóżka.
- Nie miałam wyjścia - odburknęła z urazą. - Nikt nie pomyślał o
spakowaniu mi koszuli.
- Widocznie nikt nie przypuszczał, że będzie ci potrzebna - odparł Pablo,
nie kryjąc rozbawienia.
- Więc ten twój cały  nikt" grubo się mylił.
- Nie widzę powodu do skrępowania. Jesteś moją żoną. Nie musisz
zasłaniać przede mną swych wdzięków.
- A jeśli nie mam ochoty ich pokazywać?
Wyglądało na to, że Pablo podejmie dyskusję, lecz po chwili wahania dał
za wygraną.
Wzruszył ramionami.
- Wez prysznic. Po śniadaniu zabiorę cię na przejażdżkę.
- W twoim towarzystwie nie sprawi mi przyjemności.
Pablo zesztywniał. Wziął kilka głębokich oddechów, jakby walczył ze
sobą o odzyskanie równowagi. W końcu ruszył ku drzwiom do przyległej
garderoby.
- Do zobaczenia na tarasie - rzucił na odchodnym.
Siedząc na tarasie restauracji przy lampce wina i miseczce spaghetti, Briar
stwierdziła, że wbrew przewidywaniom wycieczka sprawiła jej przyjemność.
Kilka godzin wcześniej opuścili willę w napięciu. W milczeniu pokonali spory
odcinek drogi wzdłuż wybrzeża. Pózniej słońce, piękne widoki i łagodna morska
bryza poprawiły jej nastrój. Odwiedzili mnóstwo galerii i kawiarni w każdym z
nadmorskich kurortów. W końcu zjedli obiad we włoskiej restauracji z
widokiem na morze, otoczonej z trzech stron wysokimi sosnami.
- 40 -
S
R
Przy kawie Briar już w całkowitym spokoju obserwowała fascynujące
oblicze męża. Mogłaby patrzeć na niego godzinami. Choć nie nazwałaby go
klasycznie przystojnym, tonęła w głębi mrocznych, przepastnych oczu. Ze
swymi dość nieregularnymi rysami, grubymi brwiami, wydatnym nosem i
mocnym zarysem szczęki przypominał pirata czy hiszpańskiego konkwistadora.
Nagle napotkała jego spojrzenie. Zawstydzona, że przyłapał ją na szpiegowaniu,
gorączkowo szukała bezpiecznego tematu.
- Opowiedz mi o swoich rodzicach - poprosiła.
- Moja mama była niekonwencjonalną osobą, pełną pasji, woli życia, o
silnej osobowości i niezwykłej urodzie.
- A tata?
- Nie znałem go. Zginął, zanim wyemigrowaliśmy do Australii -
odpowiedział bezbarwnym głosem, lecz wyraz jego twarzy świadczył, że targają
nim silne emocje.
- Czemu wyjechała z Hiszpanii? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl