,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aldebaran, jako że księżyc między nią a słońce wstąpił był; i rozkazał za tego przyczyną mocarny Aldebaran, gorzko płacząc, aby wszystkie promienie jego, po świecie błądzące, natychmiast doń powróciwszy, światła mu nowego użyczyły. I tak się stało, że także promie- nie, które więził Podex romanus, gwałtownie z niego uleciawszy, na planetę Aldebaran się przeniosły. To wszystko prawda, ale było tam także łajno, łzy, żabie piórko! Istotnie, Ekscelencjo, ale promienie Aldebarana, wszystko absorbujące materiały, owe razem z sobą z orzecha pobrały. Wszystko przemija, Ekscelencjo, nic nie trwa wiecznie: miałyżby substancje zawarte w orzechu stanowić wyjątek? Musiałem przyznać, że ma rację; jej głębokie znawstwo spraw przyrody jest imponu- jące. Powiedziałem spokojniej: Hau, hau! A co będzie dalej? Wczoraj mnie ten piwowar złoił jak psa. Nietrudno pomóc, Ekscelencjo. Trzeba nałapać nowych promieni Aldebarana, który lśni znowu blaskiem nieuszczuplonym. Bowiem pozostałe substancje posiadam. A kiedy ich nałapiesz? Najdalej za tydzień, Ekscelencjo. Ale zaczęła nagle szlochać rozbiła mi się szklana pułapka, a jest droga ja uboga, biedna kobieta, och, biada, biada! Ile kosztuje? Boję się powiedzieć. 2000 marek... Masz tu cztery. O, Wasza Eminencjo! Całowała mnie po nogach. Ale za chwilę znowu się rozpła- kała. Zapomniałam, och ach, że mi wyschły łzy gorylicy. Ale na szczęście jest w ogro- dzie zoologicznym okaz tej rzadkiej małpy. Ma właśnie młode. Jeśli je wziąć, będzie płakać i narzekać, i gorzkie łzy, ale a to nieszczęście! Jej dozorca kocha ją jak własne dziecko i za nic na świecie nie spowodowałby jej bólu... Za nic na świecie chyba, żeby mu dobrze zapłacić... A dużo? Mój Boże! Przynajmniej 5000 marek! Głupstwo, masz tu 10 000! O, Wasza Wysokość, teraz jesteś ocalony! Ale o, Wszechmogący nie może to być, nie może... O, przebacz mi, panie a te pieniądze wez z powrotem! Co, co hau! Jezus Maria zacząłem płakać. Wasza Wysokość, obiecałam Bogu, że już nigdy nie będę się zajmować czarami. Proszę zauważyć, że chodzi o zbawienie mojej duszy... Chryste Panie, nie może to być! Chociaż raz, proszę cię, Bóg ci przebaczy, chodzi o zbawienie mej duszy... Och, ach... Chociaż przypominam sobie teraz: pokazała mi się dziś we śnie Panna Najświętsza i prawiła: Zawita do ciebie, miła Kuhmist, książę Sternenhoch, najdostojniejszy i najszczodrzejszy arystokrata świata, z prośbą, żebyś mu dała Podex romanus. I pozwalam ci tak uczynić pod warunkiem, że za dusze w czyśćcu dasz na 1000 mszy Ale, Wasza Wysokość, każda kosztuje 20 marek, och, ja uboga kobieta... Tylko tyle? Hau, hau! Masz 20 000 oto one a w ogóle wez sobie wszystko, co tu leży, jest tego 200 000, książę Sternenhoch to nie żaden handełes, hau, hau! O, Wasza Wysokość! Nie będę opisywać, co robiła. Ale nagle mnie chwyciła. Teraz proszę uprzejmie, żeby mnie Wasza Wysokość opuściła, ponieważ moje myśli nad zagadnieniem, jak promienie Aldebarana pochwycić, intensywnie już pracują, ani chwili nie mam do stracenia. I wypychała mnie za drzwi. Czemu mnie tytułujesz Wysokością? Nie jestem przecież cesarzem, jestem Słoń, hau, hau! Ale będziesz cesarzem! zawołała uroczyście. Prorocze spojrzenie moje czyta to z Twej dostojnej twarzy. Za niedługo uczyni Cię cesarz swym kanclerzem, Ty wszak mądrością swą tak będziesz promienieć, że monarcha nasz uzna Cię godnym tronu swego, zaczym ustąpiwszy zeń, Ciebie nań wyniesie. Ale nie trać czasu, Wasza Wysokość, opuść teraz służebnicę swoją, przyjąwszy wpierw błogosławieństwo, żeby do czasu zanim Podex romanus na sercu Twoim znowu spocznie, piekielne moce Cię nie skrzywdziły. Splunęła na dłoń, ślinę roztarła, gdy ja wyłem z radości. Potem pocierając mi czoło, mówiła tajemnicze słowa: Czary mary, ciumciu lum, puku puk, ciumcium cium! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|