,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
baczysz, co się będzie działo... (Wszedł Edward.) Edward! przynieś mi kamasze! Surdut! (Edward wychodzi.) Jeszcze coś takiego zdziałam, czego nikt się po mnie nie spodziewa... Jak będziesz za dwa, trzy dni przez ten czas musisz absolutnie mieszkać u nas inaczej bym się śmiertelnie obraził (zdejmuje szlafrok) jeśli więc za dwa, trzy dni, będziesz chciał odjeżdżać, odwiozę cię na stację własną bryczką. Wchodzi Edward z surdutem i kamaszami. HOFFMANN wkładając z pomocą służącego surdut No! (siadając na krześle) A teraz buty! (wciągnąwszy na nogę jeden) To byłby jeden! LOTH Chyba mnie niezupełnie zrozumiałeś. HOFFMANN To możliwe. Wypadłem już z tych spraw. Nic tylko te nudne interesy. Edward! Nic jeszcze nie przyszło z poczty? Zaraz! Proszę pójść do mojego pokoju! Tam na pulpicie, po lewej ręce, leży takie pismo w niebieskiej okładce, proszę go zanieść do wozu. Edward wychodzi przez drzwi z prawej, wraca i znika za środkowymi drzwiami. LOTH To znaczy: nie zrozumiałeś mnie p o d j e d n y m w z g l ę d e m . HOFFMANN mordując się z drugim butem Upsa!... No! (Wstaje i próbuje trochę rozchodzić buty.) To by było. Nic przyjemniejszego niż ciasne obuwie... Co powiedziałeś? 62 LOTH Mówiłeś o moim odjezdzie... HOFFMANN No? LOTH Przecież ci tłumaczyłem, że określony cel trzyma mnie w tej okolicy. HOFFMANN zaskoczony niesłychanie i zarazem ogromnie wzburzony Słuchaj...! ale to już doprawdy n i k c z e m n e !!! Nie wiesz, coś mi winien, jako mój przyjaciel? LOTH Mam dla ciebie zdradzić sprawę!? HOFFMANN nie panując nad sobą W takim razie... w takim razie nie będę cię traktował po przyjacielsku. Jedno ci powiem, że poczynasz sobie tutaj, delikatnie mówiąc, zuchwale. LOTH bardzo spokojnie Możesz mi powiedzieć, co cię upoważnia, żeby mnie podobnymi epitetami... HOFFMANN Jeszcze mam ci tłumaczyć? Nie zamierzam się już liczyć z t y m czy o w y m . %7łeby tego nie wyczuwać, trzeba mieć mamucią skórę! Przyjeżdżasz tutaj, korzystasz z mojej gościnności, młócisz parę wiązek swoich wytartych frazesów, zawracasz głowę mojej szwagierce, bajdurzysz o starej przyjazni i tym podobnych dobrach, i jeszcze opowiadasz naiwnie, że będziesz się zajmował opisywaniem tutejszych stosunków. A za kogo ty mnie w ogóle masz? Uznałeś, że nie poznam się na tym, że twoje prace , to urągające etyce paszkwile?... Chcesz wypisywać oszczerstwa, i to o naszym okręgu węglowym. Czyż- byś nie rozumiał, komu to najbardziej zaszkodzi? Chyba tylko m n i e ! Mówię ci: powinno się wam dać nauczkę lepszą niż dotychczas. Wywrotowcy! Do czego doprowadzacie? To przez was górnik okazuje niezadowolenie, zaczyna żądać, wy go podjudzacie, wywołujecie w nim rozgoryczenie, przez was zaczyna być krnąbrny, nieposłuszny, nieszczęśliwy; obiecujecie mu złote góry, a wyciągacie mu tymczasem nędzne fenigi z kieszeni. LOTH Czujesz się zdemaskowany? HOFFMANN gruboskórnie E tam! Ty śmieszny, nadęty moralizatorze! Możesz mnie demaskować, dużo sobie z tego robię! Zabierz się lepiej do pracy! Zostaw te brednie! Rób coś! Dojdz do czegoś! Ja dwustu marek od nikogo pożyczać nie muszę. Wychodzi szybko przez środkowe drzwi. Loth przez chwilę patrzy za nim spokojnie, po czym, równie spokojnie, sięga do bocznej kieszeni marynarki, wyciąga portfel, wyjmuje z niego jakiś papier (czek 63 Hoffmanna), przedziera parę razy, i wolnym ruchem wrzuca strzępy do skrzyni na węgiel. Bierze na- stępnie kapelusz i laseczkę, i kieruje się do wyjścia. W tym momencie w drzwiach ogrodu zimowego staje Helena. HELENA cicho Panie Loth! LOTH drgnął, odwraca się Ach! To pani. Więc przynajmniej mogę się z p a n i ą pożegnać. HELENA bez zastanowienia Zależało panu na tym? LOTH Tak! Zależało mi! Zapewne o ile pani cały czas tam była jest pani zorientowana w przebiegu zdarzeń wobec czego... HELENA Słyszałam wszystko. LOTH Nie jest więc pani zdziwiona, że opuszczam ten dom bez hałasu. HELENA N nie! rozumiem to! Może się jeszcze opamięta... Mój szwagier często się niepotrzebnie unosi, a potem żałuje. Ja go znam... LOTH Pewnie tak! I może dlatego, to co mi powiedział, powiedział z całym przekonaniem. A nawet na pewno. HELENA Sądzi pan, że on tak myśli naprawdę? LOTH Tak! Naprawdę! A więc... podchodzi do Heleny i podaje jej rękę) %7łyczę pani szczęścia! (Odwraca się i staje w miejscu.) Nie wiem!... a raczej (patrzy na Helenę spokojnymi, jasnymi oczami) wiem... pojąłem w tym momencie, że wcale mi nie łatwo odejść stąd... i... tak... i... no tak! HELENA A gdybym pana bardzo... bardzo poprosiła, żeby pan jeszcze tutaj został? LOTH Pani nie podziela zdania swego szwagra? 64 HELENA Nie!! i to chciałam panu koniecznie... koniecznie powiedzieć, zanim... zanim pan odejdzie. LOTH chwyta jeszcze raz jej rękę O, jak mi dobrze. HELENA po wewnętrznej walce, z obezwładniającym ją nagle wzruszeniem, z trudem wymawiając słowa Chciałam panu powiedzieć coś więcej... chciałam powiedzieć... że... bardzo pana szanuję i poważam jak nigdy dotąd... żadnego mężczyzny, że panu ufam że jestem gotowa... dowieść tego, że nie jest mi pan że nie jesteś mi obojętny. Pada zemdlona w jego objęcia. LOTH Heleno! Kurtyna szybko opada. 65 AKT CZWARTY Jak w drugim akcie: obejście gospodarskie. Czas: Kwadrans po wyznaniu miłosnym Heleny. Marysia z chłopakiem stajennym, Golischem, z wysiłkiem znoszą po schodach drewnianą skrzynię ze stryszku. Loth, gotów do podróży, wychodzi przed dom i wolnym krokiem, zamyślony, przemierza podwórze. Nie zdążył jeszcze skręcić na drogę do gospody, gdy natyka się na Hoffmanna, który najwidoczniej się spiesząc, wychodzi wprost na niego od strony bramy. HOFFMANN w cylindrze i jedwabnych rękawiczkach Nie gniewaj się na mnie. (Zastępuje Lothowi drogę; ujmując obie jego ręce) Cofam to, co powiedziałem!... Powiedz, jak mam ci zadośćuczynić!... Jestem gotów dać ci satysfakcję, jakiej chcesz!... żałuję, żałuję wszystkiego ogromnie. LOTH To nic nie da, ani tobie, ani mnie. HOFFMANN Ach!... a może jednak... Patrz... Nie wiem, co jeszcze mógłbym zrobić. Wierz mi: mam wyrzuty sumienia, nie mogę się uspokoić! Zawróciłem przed samym Jauerem... choćby po tym powinieneś poznać, że to dla mnie bardzo ważne. Gdzie idziesz...? LOTH Na razie do gospody. HOFFMANN Ach, nie rób mi tego... bardzo cię proszę!... Wiem, że mogłeś się poczuć głęboko dotknięty. Pewnie nie da się tego tak łatwo odrobić kilkoma słowami. Ale daj mi szansę... jakąś możliwość, bym ci dał dowody... Słyszysz? Wróć się!... Zostań przynajmniej do... do mego powrotu. Muszę jeszcze raz z tobą spokojnie o tym porozmawiać nie możesz mi odmówić. LOTH Jeżeli ci na tym tak bardzo zależy... HOFFMANN Ogromnie!... Słowo honoru! ogromnie mi zależy!... No chodz!... chodz!! Nie uciekaj! chodz! Prowadzi Lotha, który się już dłużej nie opiera, z powrotem do domu. Znikają w drzwiach. Wyrzucona ze służby dziewczyna umieściła tymczasem przy pomocy chłopaka stajennego skrzynię na taczkach. Golisch przewiesił sobie rzemień przez plecy. MARYSIA wtykając coś Golischowi w rękę Masz tu! Golisch! CHAOPAK wzbrania się wziąć Zostaw se! 66 MARYSIA Ej! Nie bądz głupi! CHAOPAK No dobra. Bierze od niej pieniądze i wkłada je do skórzanej sakiewki. PANI SPILLER woła z okna Maryśka! MARYSIA Czego jeszcze chcecie? PANI SPILLER wychodzi po minucie z domu Pani pozwala ci zostać, ale musisz obiecać, że... MARYSIA Gówno!!! jej będę obiecywać! Ruszaj, Golisch! PANI SPILLER podchodząc bliżej Pani cię lepiej wynagrodzi, jeżeli... (Nagle szeptem) Nic se z tego nie rób, Maryśka! Czasem ją nie wiedzieć co najdzie. MARYSIA ze złością Może se schować te swoje piniędze! (Płaczliwie) Wolę zdechnąć! (Idzie za [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|