,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O ile wiem, jest taki od rana. - Wczorajszej nocy też był dziwny - powiedziała Meeta. -Odesłał nas wcześnie. - No, to już naprawdę nie jest w jego stylu - stwierdził Perry. - Czy możesz nam jakoś pomóc? - zapytała Luna. -Nie sądzę - odparł. - Chyba że znów pójdę porzucać z nim tym głupim kawałkiem plastiku. - Chciałabym, żeby się uspokoił - powiedziała Luna. Perry złożył dłonie wokół ust. - Richard! - zawołał. - Chodz tu i odpocznij. Męczysz się zupełnie na darmo. Nurek zrobił w jego stronę obrazliwy gest. Perry wzruszył ramionami. - Wyraznie nie jest w zbyt ugodowym nastroju. - Może chociaż poszedłbyś i porozmawiał z nim? powiedziała Luna. Stękając, Perry ciężko dzwignął się na nogi. - Mamy dla niego niespodziankę, ale musi pójść z nami do siebie - powiedziała Meeta. - Spróbuj go przekonać. - Prosiłyście go same? - zapytał Perry. - Tak, ale powiedział, że woli rzucać frisbee. - Coś takiego! - mruknął Perry, kręcąc głową. - Dobrze, spróbuję coś zdziałać. - Nie wspominaj o niespodziance - przestrzegła go Meeta. -Popsułbyś zabawę. Nie chcemy, żeby zgadywał, co to może być. - Tak, jasne - burknął Perry. Wściekły, że musiał odejść od Luny, zbliżył się do Richarda, który niecierpliwie pouczał klona roboczego. - Marnujesz czas - powiedział. - Oni nie znają tu naszych gier, Richard. Nie mają odpowiedniego usposobienia. Sportowe dokonania nie są czymś, co by ich interesowało. Richard wyprostował się. - Kurna, sam to widzę. - Westchnął i znowu zaklął. - To frustrujące, bo są świetnie zbudowani. Problem w tym, że 293 mają zerowe poczucie rywalizacji, a ja tego potrzebuję. Do diabła, nawet dziewczyny są zbyt łatwe. Za niczym nie trzeba gonić ani o nic się starać. Ten cały grajdoł wydaje mi się martwy. Co bym dał za porządną, ostrą partię kosza albo hokeja! - Słuchaj - odparł Perry. - Pościgam się z tobą w tym wielkim basenie przy pawilonie. Co ty na to? Richard przyglądał mu się przez chwilę. Potem z całej siły rzucił frisbee w dal i wysłał klona, by przyniósł je z powrotem. Klon posłusznie potruchtał po krążek. Richard patrzył za nim przez chwilę. W końcu odwrócił się do Perry'ego. - Dzięki, ale nie skorzystam - powiedział. - Pokonanie cię w pływaniu nie poprawi mi dnia. Prawdę mówiąc, najlepiej czułbym się, gdybym wydostał się stąd w cholerę. Jestem rozbity nerwowo. - Myślę, że wszyscy jesteśmy zainteresowani kwestią odejścia - powiedział Perry, zniżając głos. - Dlatego wszyscy jesteśmy trochę nerwowi. - Cóż, ja jestem bardziej niż trochę nerwowy. Jak myślisz, co oni tu robią z ludzmi, którzy popełnili poważne przestępstwo? - Nie mam zielonego pojęcia - przyznał Perry. - Nie wydaje mi się, żeby zdarzały się tu poważne przestępstwa. Arak powiedział, że nie mają więzień. Dlaczego pytasz? Richard pogmerał w trawie palcami nóg, po czym spojrzał w dal. Zaczął mówić i urwał. - Martwisz się, co zrobią, jeśli spróbujemy odejść, a oni nas złapią? - Tak, właśnie - podchwycił Richard. - Cóż, to jest coś, nad czym musimy się zastanowić. Ale póki co, zamartwianie się niczego nie zdziała. - Chyba masz rację - przyznał Richard. - Dlaczego po prostu nie zabawisz się z tymi trzema pięknymi damami? - podsunął Perry. Ruchem głowy wskazał Meetę, Palenąue i Karenę. - Może zabrałbyś je do siebie i wyładował przy nich część tej swojej dzikiej energii. Niezupełnie to rozumiem, ale najwyrazniej szaleją za tobą. 294 - Nie jestem pewien, czy powinienem zabierać je do siebie - odparł Richard. - A czemu nie? - zapytał Perry. - Czyż to nie jest spełnienie marzeń? Popatrz tylko na nie. Przypominają modelki z działu bielizny. -To zbyt skomplikowane, żeby to wyjaśnić - stwierdził Richard. - Cokolwiek to jest, nie mogę sobie wyobrazić, żeby było ważniejsze niż zaspokojenie trzech chętnych syren. - No cóż, może i masz rację - odparł Richard bez specjalnego zapału. Wyrwał frisbee z rąk klona i wrócił wraz z Perrym do jadalni. Meeta, Palenąue i Karena wstały i przywitały się z nim wyciągniętymi dłońmi. Niedbale odwzajemnił gest. - Masz ochotę pójść się do siebie? - zapytała Meeta. - Chodzmy - odparł Richard. - Ale jest jeden warunek. Nie będziemy jeść ani pić niczego z mojej lodówki. Zgoda? - Jasne - odparła Meeta. - Nie będzie nas nawet kusiło. Mamy w głowie coś innego niż [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|