,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bezpieczna, i musi tej obietnicy dotrzymać. A przede wszystkim przestać traktować pla- nowane małżeÅ„stwo Nikosa jako cios wymierzony przeciwko sobie osobiÅ›cie. Musi ze- pchnąć wspomnienia w gÅ‚Ä™biny umysÅ‚u i nie pozwolić, by zaciemniaÅ‚y realne spojrzenie na rzeczywistość. Przestać postrzegać pobyt tutaj jak uwiÄ™zienie przez czÅ‚owieka, który zrujnowaÅ‚ jej życie i rodzinÄ™. On byÅ‚ teraz jej klientem, jednym z wielu, i tak musiaÅ‚a go traktować, choć nie byÅ‚o to Å‚atwe. To jednak jedyna szansa na wyjÅ›cie z tej sytuacji z twarzÄ…. Niestety to Nikos trzymaÅ‚ wszystkie karty i mógÅ‚ je rozegrać, jak mu siÄ™ żywnie R L T spodoba. Ona mogÅ‚a tylko wykonać swoje zadanie jak najlepiej i mieć nadziejÄ™, że w którymÅ› momencie on także pójdzie jej na rÄ™kÄ™. Inaczej znajdzie siÄ™ w punkcie startu albo gorzej. A to by oznaczaÅ‚o, że caÅ‚y do- tychczasowy wysiÅ‚ek pójdzie na marne. ROZDZIAA SIÓDMY - Na pewno chciaÅ‚abyÅ› zadzwonić do matki. Po powrocie do willi, który odbyÅ‚ siÄ™ w niemal caÅ‚kowitym milczeniu, jego pierw- sze sÅ‚owa tak jÄ… zaskoczyÅ‚y, że przez chwilÄ™ tylko na niego patrzyÅ‚a. - Nie chcesz sprawdzić, co sÅ‚ychać w domu? - Owszem... ale... Nie spodziewaÅ‚a siÄ™, że bÄ™dzie pamiÄ™taÅ‚ i że to on jej o tym przypomni. Po wszyst- kim, co powiedziaÅ‚ wczeÅ›niej, nie oczekiwaÅ‚a tak życzliwego zachowania. - Możesz zadzwonić z mojego gabinetu. To tutaj... PoprowadziÅ‚ jÄ… do jednego z pokoi na tyÅ‚ach willi. PodniosÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™, starannie unikajÄ…c przywoÅ‚ywania wspomnieÅ„ sprzed kilku dni. - Jeżeli nie znasz kierunkowego do Anglii... - NapisaÅ‚ kilka cyfr na kartce i podsu- nÄ…Å‚ jej. Potem usiadÅ‚ w fotelu za biurkiem i wÅ‚Ä…czyÅ‚ komputer. Wcale nie byÅ‚ aż tak życzliwy, jak poczÄ…tkowo sÄ…dziÅ‚a. UdostÄ™pniÅ‚ jej telefon, ale o prywatnoÅ›ci nie byÅ‚o mowy. Mimo to nie zamierzaÅ‚a narzekać. W tej chwili najważniejszy byÅ‚ spokój ducha i równowaga jej i jej bliskich. Zerknęła na kartkÄ™, wystukaÅ‚a numer i wcisnęła klawisz wybierania. PrzysiadÅ‚a na brzegu biurka i czekaÅ‚a niecierpliwie, aż matka odbierze. Jak tylko jÄ… usÅ‚yszy, bÄ™dzie wiedziaÅ‚a, jak siÄ™ czuje. - H-halo? - zabrzmiaÅ‚o niepewnie. No nie! Sadie zamarÅ‚a i na moment przymknęła oczy. Dobrze znaÅ‚a ten ton i wie- dziaÅ‚a, że oznacza problemy. - Mamo, to ja. Jak siÄ™ czujesz? R L T - Sadie, gdzie ty siÄ™ podziewaÅ‚aÅ› caÅ‚y dzieÅ„? CzekaÅ‚am na twój telefon... - Mam pracÄ™, mamo. StaraÅ‚a siÄ™ mówić cicho, pochylona nad sÅ‚uchawkÄ…, jak gdyby mogÅ‚a w ten sposób odciąć siÄ™ od mężczyzny przy drugim koÅ„cu biurka. MiaÅ‚a nadziejÄ™, że stukot klawiatury oznacza, że jest naprawdÄ™ zajÄ™ty swojÄ… pracÄ… i nie sÅ‚yszy ich rozmowy. - Mam tu pracÄ™, pamiÄ™tasz? - MówiÅ‚aÅ› o tym, ale nie ma ciÄ™ i nie ma... W gÅ‚osie Sarah pobrzmiewaÅ‚a pÅ‚aczliwa nuta, wznoszÄ…ca siÄ™ ostro przy ostatnich sÅ‚owach. Sadie obawiaÅ‚a siÄ™, że pod jej nieobecność matka zapominaÅ‚a o lekach, co mo- gÅ‚o Å‚atwo doprowadzić do poważnych zaburzeÅ„. - To tylko kilka dni, mamo. To już trwaÅ‚o dÅ‚użej, niż matka kiedykolwiek zostaÅ‚a sama po urodzeniu George'a i z pewnoÅ›ciÄ… nie czuÅ‚a siÄ™ z tym komfortowo. - Co siÄ™ dzieje, mamo? Co jest nie tak? Jej pytanie otworzyÅ‚o tamÄ™, wyzwalajÄ…c potok słów. Sadie mogÅ‚a sobie doskonale wyobrazić matkÄ™, przycupniÄ™tÄ… na brzegu krzesÅ‚a, z twarzÄ… Å›ciÄ…gniÄ™tÄ… napiÄ™ciem, dajÄ…cÄ… ujÅ›cie swoim lÄ™kom. Nie mogÅ‚a uwierzyć, że list Nikosa jest prawdziwy. WydawaÅ‚o jej siÄ™ to niemożliwe i obawiaÅ‚a siÄ™, że zostanÄ… usuniÄ™ci z domu. - Wszystko bÄ™dzie dobrze, mamo. - MogÅ‚a siÄ™ tylko modlić, by jej gÅ‚os brzmiaÅ‚ przekonujÄ…co i żeby udaÅ‚o jej siÄ™ zaszczepić matce swojÄ… pewność i uspokoić jÄ…. - Obie- cujÄ™ ci, że wszystko bÄ™dzie dobrze. Gdyby sama mogÅ‚a w to uwierzyć, wszystko byÅ‚oby Å‚atwiejsze. - SkÄ…d wiesz, Sadie? Jak możesz być taka pewna? Dlaczego sÄ…dzisz, że Nikos Konstantos dotrzyma sÅ‚owa? A jeżeli zmieni zdanie? - To siÄ™ nie zdarzy. Nie pozwolÄ™ na to. Jestem o tym przekonana. Co innego mogÅ‚a powiedzieć? Skoro byÅ‚a tak daleko od domu, jak inaczej miaÅ‚a uspokoić Sarah? ZresztÄ…, jej sÅ‚owa wydawaÅ‚y siÄ™ dziaÅ‚ać. Sarah powoli przestaÅ‚a wyrzu- cać z siebie nerwowe pytania i tylko oddychaÅ‚a niespokojnie. - PanujÄ™ nad wszystkim - zapewniÅ‚a jÄ… ponownie. - Możesz na mnie polegać. - JesteÅ› pewna, że możemy tu zostać? R L T - Mhm... Zwiadoma milczÄ…cej obecnoÅ›ci Nikosa nie odważyÅ‚a siÄ™ na wiÄ™cej. ModliÅ‚a siÄ™ tyl- ko, by sÅ‚owa matki czasem do niego nie dotarÅ‚y. Kiedy po tamtym pierwszym spotkaniu w Cambrelli's wyjaÅ›niaÅ‚a Sarah sytuacjÄ™, specjalnie staraÅ‚a siÄ™ podkreÅ›lić dobre strony umowy. Nikos pozwoli im na razie zostać w rezydencji. Przynajmniej tak dÅ‚ugo, jak dÅ‚ugo Sadie bÄ™dzie dla niego pracować. Potem bÄ™dzie miaÅ‚a czas na zastanowienie siÄ™ co dalej. ZdawaÅ‚a sobie jednak sprawÄ™, że pod- kreÅ›lajÄ…c pozytywy, może sprawić, że Sarah uzna ich przyszÅ‚ość w Thorn Trees za pew- nik. Co by sobie pomyÅ›laÅ‚ Nikos, gdyby dotarÅ‚a do niego choćby część słów matki? Czy nie uznaÅ‚by, że obie z matkÄ… roszczÄ… sobie prawa do rezydencji tylko dlatego, że ona chwilowo dla niego pracuje? Na myÅ›l o takiej jego reakcji przeszedÅ‚ jÄ… dreszcz. - Obiecaj mi. - ObiecujÄ™, mamo. W koÅ„cu chyba Sarah daÅ‚a siÄ™ przekonać na tyle, by móc zakoÅ„czyć rozmowÄ™. Sa- die pożegnaÅ‚a siÄ™ z ociÄ…ganiem i odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™, starajÄ…c siÄ™ opanować wÅ‚asne oba- wy i niepewność. - Czy coÅ› siÄ™ staÅ‚o? - UsÅ‚yszaÅ‚ jej westchnienie i aż zadrżaÅ‚a z obawy, że mogÅ‚y do niego dotrzeć także komentarze Sarah. - Nie, wszystko w porzÄ…dku. - GÅ‚os jej siÄ™ zÅ‚amaÅ‚, ale pozbieraÅ‚a siÄ™ szybko i odÅ‚o- żyÅ‚a telefon na biurko, przy tej okazji zerkajÄ…c na kilka stojÄ…cych tam fotografii. Niektóre wyglÄ…daÅ‚y znajomo, ale nie mogÅ‚a sobie przypomnieć nic konkretnego. - Kto to? - spytaÅ‚a, wskazujÄ…c jednÄ…. Najwyrazniej nie spodziewaÅ‚ siÄ™ pytania i zmarszczyÅ‚ brwi, odwracajÄ…c siÄ™ do niej. - Mój ojciec. - NaprawdÄ™? WróciÅ‚a wzrokiem do mężczyzny na fotografii. WyglÄ…daÅ‚ zupeÅ‚nie inaczej, niż kie- dy go poznaÅ‚a. Na zdjÄ™ciu byÅ‚ szczuplejszy i starszy, ciemne niegdyÅ› wÅ‚osy miaÅ‚ zupeÅ‚nie posiwiaÅ‚e. - Bardzo siÄ™ zmieniÅ‚. R L T - ChorowaÅ‚. Najwyrazniej nie zamierzaÅ‚ niczego wyjaÅ›niać, a Sadie nie zamierzaÅ‚a wiÄ™cej py- tać, ale jej uwagÄ™ przyciÄ…gnęło inne ze zdjęć, - A tu, z tyÅ‚u? - Mój wuj, Georgiou. Nie żyje od piÄ™ciu lat. To byÅ‚o wszystko, co zamierzaÅ‚ powiedzieć. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|