,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Trzymaj się! Kent Naprawdę jej zazdrościł. Chciałby pojechać do Europy. Razem z nią. Pokazałby jej miejsca, które sam kiedyś odkrył zabrałby ją na przejażdżkę diabelskim młynem London Eye, a potem do tradycyjnego angielskiego pubu na piwo. W Paryżu degustowaliby francuską kuchnię i spacerowaliby po Dzielnicy Aacińskiej. W Hiszpanii zwiedzaliby galerie sztuki i jedli tapas. Zachwycaliby się włoską Cinque Terre. A na Boże Narodzenie wybraliby się do Pragi. Zoe byłaby świetną towarzyszką podróży. Dobrze zorganizowana, opanowana, z poczuciem humoru. I seksowna. Obsesyjnie wracał myślami do ich pocałunku na pożegnanie. Między nimi była chemia, której brakowało w jego związku z Bellą. Jednak w tej chwili Kentowi zupełnie wystarczało snucie fantazji. Nie zamierzał pakować się w nowy związek. Zoe zdawała sobie sprawę, że to głupie, co chwila sprawdzać prywatną skrzynkę e-mailową. Czuła się rozczarowana, kiedy Kent nie odpisał na jej ostatnią wiadomość. Chciała zapomnieć o tym, co przeżyła w Willarze, i wolna od złudzeń iść dalej. Powrót do Brisbane pozwolił jej nabrać dystansu. Zrozumiała, jak niebezpieczna mogła się okazać jej słabość do Kenta. Podejrzewała, że nie będzie chciał się ustatkować. Podobno do zaręczyn z Bellą prowadził bogate życie towarzyskie i kobiety go uwielbiały. Ich pocałunek był jedynie wentylem bezpieczeństwa po ciężkich przeżyciach. Dobrze, że korespondencja się urwała. Zoe może w końcu odzyskać równowagę i zająć się czymś konstruktywnym, jak na przykład planowaniem podróży po Europie. To będzie wspaniała przygoda! W piątek po pracy Zoe przyszła do domu i ćwicząc silną wolę, próbowała nie myśleć o Kencie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zdążyła już zrzucić pantofle, więc na bosaka poszła otworzyć. W drzwiach stał Kent. Co tu robisz? spytała chłodno, całkowicie zbita z tropu. Miałem coś do załatwienia w mieście i przejeżdżałem tędy. Była to dość nieprawdopodobna wymówka, ale w ustach Kenta wszystko brzmiało przekonująco. Spojrzała mu w oczy. Nieważne, co go sprowadza. Ważne, że jest. Postanowiłeś wpaść i sprawdzić, jak się miewa Ariel? zasugerowała. Ariel? Złota rybka od ciebie. Ach tak, oczywiście. Nie mogłem spać, tak się o nią martwiłem. Jak ona się czuje? Zoe odsunęła się od drzwi, pozwalając mu wejść do mieszkania. Wskazała ręką akwarium, które stało na szafce obok telewizora. Ariel to ta ładna z eleganckimi białymi płetwami. Aadna, rzeczywiście. Chyba się przyzwyczaiła do nowego domu. Zwietnie. Przepraszam, że cię nie uprzedziłem, ale nie chciałem dzwonić do pracy, żeby nie narażać cię na plotki. Mogłeś zadzwonić. Chciałem cię zobaczyć. Opór Zoe topniał jak lody śmietankowe w upalny dzień. Ale podjęła ostatnią próbę zachowania zdrowego rozsądku i skierowała rozmowę na inne tory. Co słychać u Belli? Nie odezwała się do mnie. Masz od niej jakieś wiadomości? Dzwoniła dziś rano. Wciąż jadą na północ? Tak. Nie wiadomo, ile czasu im to jeszcze zajmie. A co u ciebie, Zoe? W porządku& dziękuję. Co innego miała odpowiedzieć? %7łe nie może przestać o nim myśleć? A u ciebie? Wszystko dobrze, dziękuję. Zaczęła wyobrażać sobie, jak cudownie byłoby znalezć się w jego silnych ramionach i poczuć smak jego ust. Pospiesznie weszła w rolę dobrej gospodyni. Usiądz, proszę. Czego się napijesz? Kent zignorował propozycję. Masz jakieś plany na piątkowy wieczór? spytał. Relaks w zaciszu domowym. A dasz się skusić na kolację w zaciszu jakiejś miłej restauracji? Zoe otworzyła usta i zaniemówiła. Cały tydzień próbowała zapomnieć o tym mężczyznie. A teraz, kiedy zapraszał ją na kolację, nie potrafiła mu odmówić. Obiecała Belli, że się nim zaopiekuje, więc wyjdzie z nim, ale tylko po to, żeby spełnić daną przyjaciółce obietnicę. Kolacja to dobry pomysł. Starała się, żeby jej głos nie zabrzmiał zbyt entuzjastycznie. Usiądz, a ja się przebiorę. Przyniosę ci coś do picia. Okazało się, że w lodówce ma tylko pół butelki białego wina, resztkę żółtego sera i garść suszonych moreli. Zrobiło się jej głupio. Dziękuję, nie rób sobie kłopotu. Zaczekam do kolacji. Nie przebieraj się, proszę. Wyglądasz świetnie. Mam tak iść? Zoe nie była pewna, czy dobrze go zrozumiała. Miała na sobie ciemnozieloną spódnicę i kremową bluzkę. Jasne. Nie masz pojęcia, jaka to dla mnie miła odmiana, kiedy wszyscy wkoło noszą dżinsy. Pięć minut pózniej Zoe siedziała w terenowym aucie Kenta. Jechali do jej ulubionej tajskiej restauracji. Czuła się szczęśliwa. Uwielbiała to miejsce. A teraz była tu z przystojnym mężczyzną, za którym odwracały się wszystkie kobiety. Wnętrze restauracji było eleganckie różowe ściany ozdobione lustrami w misternie rzezbionych drewnianych ramach, kolorowe serwety ze złotymi ornamentami ale panowała tu miła, domowa atmosfera. Lubiła swoje małe rytuały związane z tym miejscem, na przykład zawsze zaczynała posiłek od prażynek krewetkowych. Zamówili pieczoną rybę oraz kurczaka w imbirze z chilli. Podano drinki białe schłodzone wino dla niej, zimne piwo dla niego. Popijając, chrupali prażynki i rozmawiali. Zoe zauważyła, że Kent ani razu nie wspomniał o Belli ani ich odwołanym ślubie. Pytał o szczegóły jej planowanej wycieczki po Europie i opowiadał o miejscach, które zrobiły na nim największe wrażenie podczas jego podróży. Potem przeszli do filmów i okazało się, że obydwoje uwielbiają kino sensacyjne. Jeśli chodzi o książki, mieli różne upodobania. Kiedy rozmawiali o muzyce, podano im jedzenie w tradycyjnych tajskich biało-niebieskich miseczkach. Ryba była upieczona w mleczku kokosowym, a kurczak usmażony z masą warzyw. Czy jesteś bardzo ambitna? spytał nagle Kent. Spojrzała na niego zdumiona. Jej największą ambicją było znalezć dobrego męża, ustatkować się i założyć rodzinę, ale nigdy w życiu nie przyznałaby się do tego przed Kentem. Raczej nie stwierdziła. Lubię swoją pracę i chcę być w niej dobra, ale nie zamierzam wspinać się po szczeblach kariery. Zrobiła zabawną minę. Tylko nie mów tego swojej siostrze feministce. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|