, Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okazała się dla niej okrutna, dając przedsmak spełnienia
najskrytszych pragnień, a zaraz potem odbierając wszelką
nadzieję.
Usłyszała stukanie do drzwi. Jak on śmie wracać do
tego domu! Po tym, jak zniweczył wszystkie jej marzenia! I
jak to się dzieje, że ona mimo wszystko go kocha?
W każdym razie nie zobaczy, że płakała. Wytarła
mokre policzki. Zachowa się obojętnie i z godnością. A
zresztą Seth w ogóle jej nie zobaczy. Postanowiła nie
otwierać drzwi.
Zdecydowanym krokiem podeszła do telefonu.
Zadzwoni na policję i zgłosi, że ktoś podejrzany usiłuje
włamać się do jej domu. Nie uszczęśliwi tym Setha, ale
212
sama poczuje się lepiej. Trochę się na nim odegra.
Podnosiła właśnie słuchawkę, gdy rozległ się
donośny brzęk rozbijanej szyby. Błyskawicznie odwróciła
się w stronę przeszklonych drzwi wychodzących na taras.
Zdążyła zobaczyć obcego mężczyznę, który wtargnął do
pokoju, a także usłyszeć syrenę urządzenia alarmowego.
Usiłowała nawet przez chwilę wyrywać się z rąk potężnego
napastnika. Zaraz potem zarzucił jej na twarz jakaś szmatę.
Grace poczuła obezwładniającą woń chloroformu. Straciła
przytomność.
Był zaledwie kilka kilometrów od domu Grace, gdy
w samochodzie odezwał się telefon.
- Poruczniku, tu znowu Mick Marshall. Przed chwilą
wpłynęła wiadomość o podejrzeniu włamania przy East
Park Lane, numer domu 2918.
- Co takiego? - Z wrażenia Sethowi na chwilę odjęło
mowę. - U Grace?
- Po dokonanym tam morderstwie ten adres utkwił
mi w głowie. Został uruchomiony system alarmowy, a pani
Fontaine nie odpowiada na telefon.
- Jestem blisko jej domu. - Z piskiem opon, na
pełnym gazie Seth zawrócił samochód. - Zciągnij tam ze
dwa wozy patrolowe.
A więc system alarmowy zadziałał. Na początku
miewają różne fanaberie. A Grace nie odebrała telefonu, bo
była zgnębiona ich wcześniejszą rozmową. I nie
zareagowała na dzwięk syreny. To do niej podobne. Pewnie
właśnie teraz nalewa sobie następny kieliszek szampana i
przeklina pewnego porucznika. Może nawet sama
uruchomiła nowiutki alarm, połączony z posterunkiem
policji, aby go ukarać. %7łeby zjawił się przerażony, z sercem
w gardle. To też było w jej stylu.
213
Nieprawda. Ani jedno, ani drugie nie było w jej
stylu. W szalonym tempie wziął ostatni zakręt i podjechał
pod dom Grace. Przez okna nadal było widać palące się
świece, więc chyba nie stało się nic złego. Wyskoczył z
wozu. Kolacja jest pewnie jeszcze gorąca. A w salonie stoi
rozzłoszczona Grace.
Z furią zaczął walić we frontowe drzwi. Bez skutku.
Było jasne, że mu nie otworzy. Zbyt jest rozezlona, aby
reagować.
Podjechał pierwszy radiowóz. Seth pokazał
policyjną odznakę.
- Sprawdzcie wschodnią stronę - polecił. - Ja zajmę
się przeciwną.
Ruszył wzdłuż ściany domu. Za zakrętem dostrzegł
rozbitą szybę w drzwiach tarasu. Zamarł. Z pistoletem
gotowym do strzału dostał się do wnętrza. Słyszał, jak
młody człowiek z patrolu wykrzykuje nazwisko Grace, w
wyraznej panice szukając jej na parterze. Seth wbiegł na
górę. Ze szczytu schodów zobaczył, jak w salonie policjant
podnosi z podłogi jakaś szmatę.
- Poruczniku, to chyba chloroform - powiedział
głośno. Seth nie mógł wydobyć z siebie głosu. Był
przerażony. Z największym wysiłkiem wziął się w garść.
- Przeszukaj dom. - Spojrzał na drugiego policjanta.
- A postem przetrząśnijcie cały teren - polecił.
Wracała do przytomności. Było jej niedobrze. Gdzie
jest? Nie znała tego pokoju. Z trudem zbierała myśli.
Leżała na ogromnym łożu, w luksusowej pościeli z białej
satyny. Wokół unosił się zapach jaśminu, róż i wanilii.
Zciany pokoju miały barwę kości słoniowej i połysk
jedwabiu. Grace przeszło nagle przez myśl, że leży w
trumnie. Ogromnej i wytwornej. Z przerażenia zaczęło
214
walić jej serce.
Zmusiła się, aby usiąść, cały czas przekonana, że
uderzy głową o zamknięte wieko i będzie krzyczeć,
domagając się uwolnienia. O dziwo, nad sobą nie wyczuła
niczego oprócz powietrza o odurzającej woni.
Przypomniała sobie brzęk wybijanej szyby i
postawnego mężczyznę o grubych ramionach. Zadrżała z
przerażenia. Odetchnęła głęboko. Powoli, ze względu na
ból rozsadzający czaszkę, zsunęła nogi z łóżka. Pod
stopami poczuła puszysty dywan. Też był biały, jak
wnętrze pokoju. Stanęła, ledwie utrzymując równowagę.
Nadal ją mdliło. Powoli, chwiejnie, ruszyła w stronę drzwi.
Były zamknięte od zewnątrz. Oddychając z trudem,
bezskutecznie szarpała klamkę. A potem oparła się ciężko
o framugę i rozejrzała po swym więzieniu. Tonęło w bieli.
W oknach dostrzegła kraty, przez które prześwitywały
paski nocnego nieba, osrebrzonego światłem księżyca.
Teren otaczały rozległe trawniki, krzewy i wysokie drzewa.
Miejsce było obce.
W pokoju były jeszcze drugie drzwi. Prowadziły do
łazienki wyłożonej białymi kafelkami. Także o
okratowanych oknach. Na długiej półce stały kosmetyki w
słoiczkach i flakonach. Dokładnie te, których używała.
Ogarnęła ją panika. A więc została uprowadzona. Przez
kogoś, kto liczył na solidny okup od jej rodziny.
Nie, to nie była prawda. Chodziło o Gwiazdy.
Zacisnęła wargi, żeby z ust nie wydobył się jej żaden jęk.
Te kamienie miały stanowić okup za jej uwolnienie! Pod
Grace ugięły się kolana. Starała się opanować, aby zacząć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl