,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jestem zbyt drobna... Popatrz tylko na siebie... Ja nigdy... - Nie bój siÄ™ o to - powiedziaÅ‚ z przekonaniem. - I posuÅ„ siÄ™ odrobinÄ™. Przesunęła siÄ™ dalej, nie spuszczajÄ…c z niego wzroku. Najbardziej nie chciaÅ‚a zachować siÄ™ gÅ‚upio czy zareagować nieodpowiednio na coÅ›, co byÅ‚oby naturalne dla doÅ›wiadczonej kobiety - PamiÄ™tasz zatokÄ™? - zapytaÅ‚. PoczuÅ‚a wewnÄ…trz ciaÅ‚a narastajÄ…ce ciepÅ‚o. - Tak. - MogÄ™ pieÅ›cić ciÄ™ tak jak wtedy? - Mhm. Kiedy jego rÄ™ka zeÅ›liznęła siÄ™ w dół, patrzyÅ‚a mu w oczy. PoczuÅ‚a jego palce pomiÄ™dzy udami. RozchyliÅ‚a je bardziej. - OdprÄ™\ona? - O, tak. ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™. Jego dÅ‚oÅ„ poruszaÅ‚a siÄ™ teraz kolistymi ruchami. Usta zamknęły siÄ™ na jej piersi. - Matt, nie przerywaj, proszÄ™. - Obejmij mnie. ZÅ‚apaÅ‚a go za ramiona i poczuÅ‚a, jak do serdecznego palca doÅ‚Ä…cza drugi, a potem obydwa siÄ™ poruszyÅ‚y. OdczuÅ‚a coÅ› przykrego, co jednak tak szybko minęło, \e wÅ‚aÅ›ciwie nie miaÅ‚o znaczenia. Powoli i bardzo delikatnie palce Matta poruszyÅ‚y siÄ™ wewnÄ…trz niej, powodujÄ…c emocje, których nigdy wczeÅ›niej nie znaÅ‚a, fale tak intensywnej przyjemnoÅ›ci, \e mogÅ‚a jedynie mocniej uchwycić siÄ™ jego ramion i pozwolić siÄ™ nieść na nieznane wy\yny. ByÅ‚a tak zajÄ™ta nowymi prze\yciami, \e niemal uszÅ‚o jej uwagi, kiedy siÄ™gnÄ…Å‚ po prezerwatywÄ™. Potem poczuÅ‚a, \e zmienia pozycjÄ™ i wchodzi w niÄ…. Zaczęła nowy taniec, wiedzÄ…c, \e jej partner opanowaÅ‚ po mistrzowsku ka\dy krok. Razem unosili siÄ™ i opadali, a\ pokój zawirowaÅ‚, a jej ciaÅ‚o objęły pÅ‚omienie. ROZDZIAA ÓSMY Matt obudziÅ‚ siÄ™, gdy byÅ‚o jeszcze ciemno. SpojrzaÅ‚ na Abby, zwróconÄ… do niego plecami. PrzysunÄ…Å‚ siÄ™ i odgarnÄ…Å‚ jej wÅ‚osy z oczu. Westchnęła cicho. - Chodz do mnie - szepnÄ…Å‚. Przesunęła siÄ™ w półśnie, z zamkniÄ™tymi oczami, spychajÄ…c poduszkÄ™ na podÅ‚ogÄ™. OparÅ‚a policzek o jego pierÅ›. OtoczyÅ‚ jÄ… ramionami. Wszystkie jego wÄ…tpliwoÅ›ci rozwiaÅ‚y siÄ™ jak za dotkniÄ™ciem czarodziejskiej ró\d\ki. Nic go w tej chwili nie obchodziÅ‚o prócz przebywania blisko niej. A trudno byÅ‚o o wiÄ™kszÄ… bliskość. Jej ciaÅ‚o byÅ‚o ciepÅ‚e i miÄ™kkie. KuszÄ…ce. - Nie Å›pisz ju\? - szepnÄ…Å‚, pragnÄ…c natychmiast zaspokoić swój głód. Kochali siÄ™ ju\ dwukrotnie. Raz, poniewa\ musieli dopeÅ‚nić obietnicy, i drugi, poniewa\ o to poprosiÅ‚a, nieÅ›miaÅ‚o, ale z bÅ‚yskiem w oku. - ZpiÄ™ - mruknęła. KÄ…ciki jej ust uniosÅ‚y siÄ™ nieznacznie. - Idz sobie. - Jutro bÄ™dziesz mogÅ‚a leniuchować. - Delikatnie przewróciÅ‚ jÄ… na bok i uÅ‚o\yÅ‚ siÄ™ za niÄ…. WtuliÅ‚ twarz w jej wÅ‚osy i zaczÄ…Å‚ pieÅ›cić jej piersi, póki nie poczuÅ‚, \e jest w peÅ‚ni rozbudzona. - Znów coÅ› nowego? - Je\eli chcesz. OdwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚a go w nieco ju\ szorstki podbródek. - ChcÄ™. PeÅ‚en zadowolenia ton jej gÅ‚osu dziaÅ‚aÅ‚ na niego jak afrodyzjak. NastÄ™pne dni wydawaÅ‚y siÄ™ nierzeczywiste, jakby zrobione z ró\owej cukrowej waty. Przez ostatnie trzy tygodnie spÄ™dzali wiele czasu w łó\ku na pieszczotach, rozmowach i seksie. Zanim zostali kochankami, rozmawiali prawie wyÅ‚Ä…cznie o Smythe International. Wszystko, co Matt robiÅ‚ do tego czasu, byÅ‚o zwiÄ…zane ze Smythe International. Teraz nawet nie wspominaÅ‚ o firmie. ChciaÅ‚ mówić jedynie o niej, o nich, o muzyce i kwiatach w ogrodzie. - Najbardziej lubiÄ™ hibiskusy - powiedziaÅ‚a Abby. - To dla mnie symbol tropików - pomaraÅ„cz i czerwieÅ„ pÅ‚omienia, du\e, peÅ‚ne kwiaty ze zÅ‚otymi jÄ™zyczkami. - PoÅ›wiÄ™cajÄ… \ycie dla efektu - stwierdziÅ‚, gÅ‚aszczÄ…c jej wÅ‚osy. - Wiesz, \e ka\dy z tych kwiatów \yje tylko jeden dzieÅ„? To wszystko, co majÄ…. - To smutne. MiaÅ‚a zamiar powiedzieć, \e wÅ›ród ludzi te\ siÄ™ to zdarza. Jedni \yjÄ… wiele lat niezauwa\eni, a inni na krótko rozbÅ‚yskujÄ…. To samo ze zwiÄ…zkami. Jedne sÄ… silne i trwaÅ‚e, ale patrzÄ…cemu z zewnÄ…trz mogÄ… wydać siÄ™ nudne. Inne sÄ… peÅ‚ne pasji, ale krótkie. Czy tak jest z niÄ… i Mattem? Krótka, intensywna przygoda? Jednodniowy kwiat? TÄ™ niepokojÄ…cÄ… myÅ›l przerwaÅ‚ dzwonek telefonu. - Ja odbiorÄ™ - powiedziaÅ‚a, zadowolona ze zmiany. - Powiedz mi, je\eli to coÅ› wa\nego. PowinniÅ›my w koÅ„cu kiedyÅ› wstać i wyjść z domu - mrugnÄ…Å‚ do niej w drodze do Å‚azienki. UsÅ‚yszaÅ‚a szum wody z prysznica. DzwoniÅ‚a Paula z biura w Chicago. - Zostawiam wiadomoÅ›ci nie wiem ju\ od ilu dni - brzmiaÅ‚o jej pierwsze zdanie. Abby uÅ›miechnęła siÄ™ do sÅ‚uchawki. - Przepraszam, byliÅ›my zajÄ™ci. - Ten czÅ‚owiek jest w stanie znalezć sobie zajÄ™cie nawet w raju. Czy on w ogóle je? I czy Å›pi? - dodaÅ‚a tonem matki bardzo martwiÄ…cej siÄ™ o mieszkajÄ…cego w akademiku syna. - Nie ma problemów z apetytem - ju\ miaÅ‚a dopowiedzieć: I dostaje, co chce. Nie byÅ‚o odpowiedzi. Po chwili zapytaÅ‚a: - Paula, jesteÅ› tam jeszcze? - Bo\e, miej nas w opiece. - SÅ‚ucham? - UwiódÅ‚ ciÄ™, prawda? ZabijÄ™ go. - Zaczekaj, Paula - powiedziaÅ‚a Abby pojednawczo. - ProszÄ™, niczym siÄ™ nie przejmuj. Jest cudowny. - Nie znasz go tak jak ja. Kiedy zachowuje siÄ™ cudownie, oznacza to niebezpieczeÅ„stwo dla wszystkich kobiet dokoÅ‚a. - Uwierz mi, \e w \aden sposób mnie nie skrzywdziÅ‚. - Nie miaÅ‚ takiego zamiaru. On nigdy nie ma takiego zamiaru. Ale w pewnym momencie wszystko to stanie siÄ™ dla niego zbyt osobiste, a z tym nie umie sobie radzić. Gdy tylko [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|