,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lodowaty dotyk na klatce piersiowej, jak gdyby ktoś go popychał. Dochodzące z domu lamenty stały się głośniejsze i ostrzejsze, wywołując u pisarza gęsią skórkę. Niespodziewanie przerodziły się w zdesperowany krzyk bólu podsycany złością i cierpieniem. Pisanie o duchach to jedno, ale co innego mieszkanie z nimi pod jednym dachem. To o to tu chodzi? spytał retorycznie. Ona na ciebie czekała, a ty się spózniłeś i teraz chcesz się dostać do jej domu? Przeszył go nieprzyjemny dreszcz i ogarnął chłód. Ostatkiem woli zdecydował się pozostać i nie zamknąć drzwi. Gdyby udało mu się rozwiązać problem między duchami, może przestałyby jęczeć po nocach. Otworzył szerzej drzwi, cofnął się i wykonał ręką zapraszający gest. Wejdz. Znajdz swoją dziewczynę i przeproś ją lub zrób to, o co ci chodzi, cokolwiek by to było. Niespodziewanie drzwi zatrzasnęły mu się przed nosem z taką siłą, że cały dom zatrząsł się w posadach. Cooper wypuścił z płuc powietrze. Nagle wokół zapanowała całkowita cisza. Zciana zimna została na zewnątrz, a szlochający w środku duch zamilkł. Pisarz poczuł się zupełnie zdezorientowany. W opowieści Jeremiaha zjawa czekała na swego kochanka przez sto pięćdziesiąt lat. Teraz, kiedy wrócił, nie chciała go wpuścić. Kobiety! Jest uparty jak osioł powiedziała Kara ponuro i przełamała na pół zieloną fasolkę. Uwierz mi, wiem, co czujesz odparła Maggie, uśmiechając się łagodnie. Nie sądzę. Wstała od stołu rozstawionego pod dębem w ogrodzie dziadka Coopera. Przyjechała porozmawiać z narzeczoną Sama, gdyż powoli zaczynała popadać w obłęd. Lonergan praktycznie od kilku dni z nią nie rozmawiał. Nie przyjął do wiadomości faktu, że zamierzała odejść. Ilekroć sugerowała mu, że powinien zacząć szukać sobie tymczasowego zastępstwa, zanim znajdzie kogoś na stałe, uśmiechał się do niej wyrozumiale. Nie słuchał jej. Nie wziął na serio jej deklaracji. Upór to cecha wrodzona wszystkich Lonerganów, wiem coś o tym wyjaśniła Maggie, opierając się wygodnie w krześle i wyciągając przed siebie nogi. Kara odgarnęła opadające na twarz włosy, które rozwiał wiatr przynoszący zapach oceanu. Wciągnęła głęboko powietrze, po czym wolno je wypuściła, starając się uspokoić. Nic to jednak nie pomogło. Potarła dłonią szczypiące oczy. Od kilku godzin łupało ją w głowie i bolały wszystkie mięśnie. Wynik braku snu. Przynajmniej tak jej się wydawało. Duch niezmordowanie wył przez trzy ostatnie noce. Kara budziła się i wsłuchiwała w zawodzenia nieszczęśliwej kobiety płaczącej za utraconą miłością. Odnosiła wrażenie, jakby zjawa chciała jej coś przekazać. Ostrzec ją. Nie pozwól, aby i ciebie to spotkało, wydawała się mówić. Dobrze się czujesz? Tak, po prostu jestem zmęczona wyznała z wymuszonym uśmiechem. Problem z duchami? Wierzysz w nie? zdziwiła się. Tak odparła Maggie, wstając i podchodząc do Kary. Miłość jest najsilniejszym z uczuć. Dlaczego nie miałaby trwać wiecznie, nawet gdy ciała odejdą? Tak bardzo żal mi tej kobiety. Nie tylko ją słyszę, ale czuję również jej ból. Jej smutek jest tak głęboki, tak obezwładniający, że... zaczynam wierzyć, że chce się ze mną skomunikować, dodała w myślach. Zachichotała nerwowo i pokręciła głową, odpychając te niedorzeczne urojenia. Muszę się po prostu wyspać. Jesteś pewna, że to tylko zmęczenie? Spojrzenie ciemnych oczu Maggie wyrażało niepokój. Wyglądasz, jakbyś miała gorączkę. Mogłabym cię zabrać do miasta, żeby Sam cię zbadał w gabinecie. Kara poczuła nieprzyjemne ssanie w żołądku. Nie miała ochoty na wizytę u lekarza. Pragnęła jedynie stąd wyjechać. Zostawić Coopera, zapomnieć o nim i podjąć próbę ułożenia sobie życia. Naprawdę nic mi nie jest uśmiechnęła się sztucznie i dodała: Właściwie to przyjechałam tu, żeby cię o coś poprosić. Mów, śmiało. Cooper nie przyjmuje do wiadomości, że zamierzam odejść. Mhm... Jedyne, co mi w tej sytuacji pozostaje, to po prostu go zostawić. Naprawdę tego pragniesz? Muszę to zrobić powiedziała Kara twardo, nie mając pewności, kogo bardziej stara się o tym przekonać, Maggie czy siebie. Ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Chciałam dać mu wymówienie z dwutygodniowym terminem wypowiedzenia, ale on mnie w ogóle nie słucha, uznałam więc, że to nie ma sensu. Tak czy inaczej, dopóki nie znajdzie zastępstwa na moje miejsce, będzie musiał radzić sobie sam, a to oznacza, że jeśli nikt mu nie przypomni o jedzeniu, prawdopodobnie umrze z głodu. Zależy ci na nim? W sensie ogólnoludzkim odparła, starając się zlekceważyć pytanie Maggie. Od pięciu lat organizuję mu życie. Beze mnie będzie zagubiony. Tak jak ja bez niego, przemknęło jej przez myśl. Dlatego chciałabym cię poprosić, żebyś do niego zajrzała od czasu do czasu i sprawdziła, czy wszystko jest w porządku i czy ma w lodówce coś oprócz mrożonych burritos. Maggie przez dłuższą chwilę wpatrywała się uważnie w twarz Kary. Oczywiście, nie ma sprawy, pod warunkiem że odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie. Jakie? westchnęła. Dlaczego nie powiesz Cooperowi, że jesteś w nim zakochana? Zaskoczona Kara najpierw chciała zaprzeczyć. Jednak widząc pełną zrozumienia minę Maggie, postanowiła wyjawić prawdę. Nic przez to nie straci. Rozmasowała czoło, starając się ukoić pulsujący w głowie ból, i wyznała: On nie chce się tego dowiedzieć. Uważasz, że można uciec od miłości? Maggie położyła dłoń na ramieniu Kary. Muszę, póki jeszcze mam siłę wyszeptała smutno. Cooper czekał na nią. W kuchni panował półmrok. Na stole stały zapalone świeczki. Ich płomienie kołysały się delikatnie pod wpływem ruchu powietrza. Z salonu sączyła się cichutko muzyka jazzowa. Obiad był przygotowany. Sam ugotował makaron. Czekało też otwarte wino, nabierając aromatu. Przez ostatnie kilka dni wiele myślał. Głównie dlatego, że nie był w stanie nic robić. Nie mógł się skoncentrować na pisaniu. Nie rozmawiał z Karą, bo obawiał się, że będzie drążyła temat odejścia z pracy. Tego wieczoru postanowił podjąć działania. Kara weszła do kuchni, zamknęła drzwi i wbiła w niego uważne spojrzenie. Odpowiedział jej tym samym. Miała potargane wiatrem włosy. Zielone oczy jarzyły iskierkami. Ubrana była w wytarte dżinsowe szorty, bladożółty top i białe sandałki. Wyglądała uroczo. Dlaczego nigdy wcześniej tego nie zauważył? W którym momencie przestał dostrzegać wokół siebie ludzi? Czyżby naprawdę stał się tak wyobcowany, żeby nie zauważyć kobiety, która organizowała mu całe życie? Coś się stało? spytała. Słucham? Co się dzieje? Nic. Pokręcił głową, postanawiając przystąpić do realizacji planu. Wszystko w porządku. To dobrze. Gotowałeś? zdziwiła się, pociągając nosem. Przeciwstawiając się panującej o mnie opinii, postanowiłem udowodnić, że nie jestem kompletnym nieudacznikiem. Makaron? Z kurczakiem oświadczył triumfalnie. Innowacja w naszym jadłospisie uśmiechnęła się. Co ty knujesz? Cooper podszedł do niej i położył jej dłonie na ramionach. Zajrzała mu głęboko w oczy i coś w jego mózgu zaskoczyło. Nie wiedział dokładnie co, ale zrozumiał, że to ważne. Zastanowi się nad tym pózniej. Co ty wyrabiasz? Myślałem trochę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|