, Child_Maureen_Duchy_z_przeszlosci_02 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lodowaty dotyk na klatce piersiowej, jak gdyby ktoś go popychał. Dochodzące z domu
lamenty stały się głośniejsze i ostrzejsze, wywołując u pisarza gęsią skórkę. Niespodziewanie
przerodziły się w zdesperowany krzyk bólu podsycany złością i cierpieniem.
Pisanie o duchach to jedno, ale co innego mieszkanie z nimi pod jednym dachem.
 To o to tu chodzi?  spytał retorycznie.  Ona na ciebie czekała, a ty się spózniłeś i
teraz chcesz się dostać do jej domu?
Przeszył go nieprzyjemny dreszcz i ogarnął chłód. Ostatkiem woli zdecydował się
pozostać i nie zamknąć drzwi. Gdyby udało mu się rozwiązać problem między duchami,
może przestałyby jęczeć po nocach. Otworzył szerzej drzwi, cofnął się i wykonał ręką
zapraszający gest.
 Wejdz. Znajdz swoją dziewczynę i przeproś ją lub zrób to, o co ci chodzi, cokolwiek by
to było.
Niespodziewanie drzwi zatrzasnęły mu się przed nosem z taką siłą, że cały dom zatrząsł
się w posadach. Cooper wypuścił z płuc powietrze. Nagle wokół zapanowała całkowita cisza.
Zciana zimna została na zewnątrz, a szlochający w środku duch zamilkł. Pisarz poczuł się
zupełnie zdezorientowany. W opowieści Jeremiaha zjawa czekała na swego kochanka przez
sto pięćdziesiąt lat. Teraz, kiedy wrócił, nie chciała go wpuścić. Kobiety!
 Jest uparty jak osioł  powiedziała Kara ponuro i przełamała na pół zieloną fasolkę.
 Uwierz mi, wiem, co czujesz  odparła Maggie, uśmiechając się łagodnie.
 Nie sądzę.  Wstała od stołu rozstawionego pod dębem w ogrodzie dziadka Coopera.
Przyjechała porozmawiać z narzeczoną Sama, gdyż powoli zaczynała popadać w obłęd.
Lonergan praktycznie od kilku dni z nią nie rozmawiał. Nie przyjął do wiadomości faktu,
że zamierzała odejść. Ilekroć sugerowała mu, że powinien zacząć szukać sobie tymczasowego
zastępstwa, zanim znajdzie kogoś na stałe, uśmiechał się do niej wyrozumiale. Nie słuchał jej.
Nie wziął na serio jej deklaracji.
 Upór to cecha wrodzona wszystkich Lonerganów, wiem coś o tym  wyjaśniła Maggie,
opierając się wygodnie w krześle i wyciągając przed siebie nogi.
Kara odgarnęła opadające na twarz włosy, które rozwiał wiatr przynoszący zapach
oceanu. Wciągnęła głęboko powietrze, po czym wolno je wypuściła, starając się uspokoić.
Nic to jednak nie pomogło.
Potarła dłonią szczypiące oczy. Od kilku godzin łupało ją w głowie i bolały wszystkie
mięśnie. Wynik braku snu. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Duch niezmordowanie wył przez trzy ostatnie noce. Kara budziła się i wsłuchiwała w
zawodzenia nieszczęśliwej kobiety płaczącej za utraconą miłością. Odnosiła wrażenie, jakby
zjawa chciała jej coś przekazać. Ostrzec ją. Nie pozwól, aby i ciebie to spotkało, wydawała
się mówić.
 Dobrze się czujesz?
 Tak, po prostu jestem zmęczona  wyznała z wymuszonym uśmiechem.
 Problem z duchami?
 Wierzysz w nie?  zdziwiła się.
 Tak  odparła Maggie, wstając i podchodząc do Kary.  Miłość jest najsilniejszym z
uczuć. Dlaczego nie miałaby trwać wiecznie, nawet gdy ciała odejdą?
 Tak bardzo żal mi tej kobiety. Nie tylko ją słyszę, ale czuję również jej ból. Jej smutek
jest tak głęboki, tak obezwładniający, że...  zaczynam wierzyć, że chce się ze mną
skomunikować, dodała w myślach. Zachichotała nerwowo i pokręciła głową, odpychając te
niedorzeczne urojenia.  Muszę się po prostu wyspać.
 Jesteś pewna, że to tylko zmęczenie?  Spojrzenie ciemnych oczu Maggie wyrażało
niepokój.  Wyglądasz, jakbyś miała gorączkę. Mogłabym cię zabrać do miasta, żeby Sam cię
zbadał w gabinecie.
Kara poczuła nieprzyjemne ssanie w żołądku. Nie miała ochoty na wizytę u lekarza.
Pragnęła jedynie stąd wyjechać. Zostawić Coopera, zapomnieć o nim i podjąć próbę ułożenia
sobie życia.
 Naprawdę nic mi nie jest  uśmiechnęła się sztucznie i dodała:  Właściwie to
przyjechałam tu, żeby cię o coś poprosić.
 Mów, śmiało.
 Cooper nie przyjmuje do wiadomości, że zamierzam odejść.
 Mhm...
 Jedyne, co mi w tej sytuacji pozostaje, to po prostu go zostawić.
 Naprawdę tego pragniesz?
 Muszę to zrobić  powiedziała Kara twardo, nie mając pewności, kogo bardziej stara się
o tym przekonać, Maggie czy siebie. Ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie?  Chciałam
dać mu wymówienie z dwutygodniowym terminem wypowiedzenia, ale on mnie w ogóle nie
słucha, uznałam więc, że to nie ma sensu. Tak czy inaczej, dopóki nie znajdzie zastępstwa na
moje miejsce, będzie musiał radzić sobie sam, a to oznacza, że jeśli nikt mu nie przypomni o
jedzeniu, prawdopodobnie umrze z głodu.
 Zależy ci na nim?
 W sensie ogólnoludzkim  odparła, starając się zlekceważyć pytanie Maggie.  Od
pięciu lat organizuję mu życie. Beze mnie będzie zagubiony.  Tak jak ja bez niego,
przemknęło jej przez myśl.  Dlatego chciałabym cię poprosić, żebyś do niego zajrzała od
czasu do czasu i sprawdziła, czy wszystko jest w porządku i czy ma w lodówce coś oprócz
mrożonych burritos.
Maggie przez dłuższą chwilę wpatrywała się uważnie w twarz Kary.
 Oczywiście, nie ma sprawy, pod warunkiem że odpowiesz mi szczerze na jedno
pytanie.
 Jakie?  westchnęła.
 Dlaczego nie powiesz Cooperowi, że jesteś w nim zakochana?
Zaskoczona Kara najpierw chciała zaprzeczyć. Jednak widząc pełną zrozumienia minę
Maggie, postanowiła wyjawić prawdę. Nic przez to nie straci. Rozmasowała czoło, starając
się ukoić pulsujący w głowie ból, i wyznała:
 On nie chce się tego dowiedzieć.
 Uważasz, że można uciec od miłości?  Maggie położyła dłoń na ramieniu Kary.
 Muszę, póki jeszcze mam siłę  wyszeptała smutno.
Cooper czekał na nią.
W kuchni panował półmrok. Na stole stały zapalone świeczki. Ich płomienie kołysały się
delikatnie pod wpływem ruchu powietrza. Z salonu sączyła się cichutko muzyka jazzowa.
Obiad był przygotowany. Sam ugotował makaron. Czekało też otwarte wino, nabierając
aromatu.
Przez ostatnie kilka dni wiele myślał. Głównie dlatego, że nie był w stanie nic robić. Nie
mógł się skoncentrować na pisaniu. Nie rozmawiał z Karą, bo obawiał się, że będzie drążyła
temat odejścia z pracy. Tego wieczoru postanowił podjąć działania.
Kara weszła do kuchni, zamknęła drzwi i wbiła w niego uważne spojrzenie.
Odpowiedział jej tym samym. Miała potargane wiatrem włosy. Zielone oczy jarzyły
iskierkami. Ubrana była w wytarte dżinsowe szorty, bladożółty top i białe sandałki.
Wyglądała uroczo.  Dlaczego nigdy wcześniej tego nie zauważył? W którym momencie
przestał dostrzegać wokół siebie ludzi? Czyżby naprawdę stał się tak wyobcowany, żeby nie
zauważyć kobiety, która organizowała mu całe życie?
 Coś się stało?  spytała.
 Słucham?
 Co się dzieje?
 Nic.  Pokręcił głową, postanawiając przystąpić do realizacji planu.  Wszystko w
porządku.
 To dobrze. Gotowałeś?  zdziwiła się, pociągając nosem.
 Przeciwstawiając się panującej o mnie opinii, postanowiłem udowodnić, że nie jestem
kompletnym nieudacznikiem.
 Makaron?
 Z kurczakiem  oświadczył triumfalnie.
 Innowacja w naszym jadłospisie  uśmiechnęła się.  Co ty knujesz?
Cooper podszedł do niej i położył jej dłonie na ramionach. Zajrzała mu głęboko w oczy i
coś w jego mózgu zaskoczyło. Nie wiedział dokładnie co, ale zrozumiał, że to ważne.
Zastanowi się nad tym pózniej.
 Co ty wyrabiasz?
 Myślałem trochę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl