, Lachowicz Wanda Przeklinam Cię ciało 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spędzamy czas na beztroskiej zabawie. Nie widzimy nadchodzą-
cej burzy, a potem do końca wierzymy, że przejdzie bokiem. Nie
przechodzi jednak. Chcemy się przed nią schować, ale nie mamy
gdzie. Próbujemy biec, trzymając się za ręce, a wtedy podmuch
wiatru mnie przewraca. Usiłuję cię chwycić, nie daję rady. Moja
ręka pozostaje samotna. Nie mam jej komu podać. Najgłośniej
jak potrafię, wołam:  Gdzie jesteś, Marilyn?" ale w szalejącej
burzy nie słyszę nawet swojego głosu.
Budzę się w końcu, chociaż ciągle nie chce mi się otwierać
oczu. Moje współlokatorki szykują się do snu, starają się zacho-
wywać jak najciszej, ale dociera do mnie każdy szelest. Jest jak
kołysanie wiatru po burzy, uspokaja mnie.
Powinnam wstać, zapalić papierosa, bo czuję nikotynowe ssa-
nie w dołku. Nie mam na to siły. Leżę więc i czekam aż zgaśnie
światło. Może znowu wróci ten sen, spotkamy się. Odnajdę cię,
Marilyn, i nic nas już nie rozdzieli.
Niestety, sen nie chce przyjść, nie jest mi dane, by pobyć
z tobą jeszcze chwilę. Taki widać mój pieprzony los  rozdziela
mnie z tymi, których kocham. Chyba zapisano gdzieś w gwiaz-
dach, że sama będę wędrować po tym świecie. Nie mam po co
wyciągać ręki. I tak nie będzie jej komu podać.
Nie wiem, czy taka teoria spodobałaby się doktor Małgosi,
musiałabym ją uzasadnić, a to znaczy powiedzieć o tobie, Mari-
lyn, zdradzić swój największy sekret. Czy jestem na to gotowa?
Cholernie mnie korci, żeby spróbować. Ciekawi mnie jej opinia
na twój temat. A jeżeli wyśmieje, jak tamta psycholożka w Z.?
Iść na takie ryzyko? Chyba spróbuję, inaczej niczego się nie do-
wiem. Warto choćby zaspokoić własną ciekawość. W końcu mogę
powiedzieć, że to wszystko zmyśliłam, wycofać się. Zawsze jest
jakieś wyjście.
Spotkanie z doktor M. już jutro. Zdziwi się, kiedy spytam,
czy mogłabym zaproponować temat naszej dzisiejszej rozmowy.
Co ty na to, Marilyn? Pozwolisz, by poznała prawdę?
Ja i mój cień  Marilyn
Doktor Małgosia trochę się spóznia na dyżur. Zastanawiam
się, czy w ogóle uda się nam porozmawiać. Robi wieczorny ob-
chód. Stoję na korytarzu. Jestem podniecona jak przed pierwszą
randką.
 O, czekasz na mnie. To dobrze  cieszy się.  Dziś oddaję
inicjatywę w twoje ręce. Sama poprowadzisz rozmowę, ja zamie-
nię się w gorliwego słuchacza. Zgadzasz się?
Udaję obojętność, ale chyba nie bardzo mi to wychodzi. Krzą-
tam się wokół herbaty, zapalam świecę i robię tak zwany nastrój.
 Czy to wszystkie atrakcje, które przygotowałaś na dzisiej-
szy wieczór?  zastanawia się głośno lekarka. Nie komentuję,
uśmiecham się tylko. Wprawdzie brakuje zdjęcia na stoliku albo
filmowego plakatu gwiazdy, ale trudno, nie pomyślałam o dodat-
kowej scenografii.
 Mam jeszcze jedną niespodziankę. To temat naszej dzisiej-
szej rozmowy, a jest nim Marilyn Monroe  mówię.  Chciałaby
pani zapewne spytać, co mnie z nią łączy? Odpowiem krótko:
bardzo wiele. To ktoś szalenie mi bliski. Jej życie i moje życie
splata się we wspólny węzeł. Doświadczyła nienawiści, nietole-
rancji i zła bez powodu. Okazała się zbyt słaba, aby się przeciwsta-
wić swoim wrogom. Podobnie jak-ja chciała być kochana. Za to
pragnienie godziła się na poniżenie ze strony mężczyzn i pogardę
kobiet, które zazdrościły jej ponętnego ciała i urody. Stała się sym-
bolem seksu, co dla wielu było jednoznaczne z umysłowym pry-
mitywizmem. Te wszystkie zasuszone staruchy, widząc zgrabną
sylwetkę Marilyn, mordowały ją spojrzeniami i słowami.  Roz-
miar biustu nie wyznacza rozmiaru intelektu", mówiły wredne
suki. A faceci trzymali się za rozporki. Czy kogoś obchodziły jej
178
własne pragnienia? Szukała wśród mężczyzn tego jednego, dla
którego nie będzie się liczył tylko seks. Ale szukała na próżno.
Potem ukamienowano ją za to, że nie potrafiła kłamać, nie umiała
prowadzić zręcznych gierek, nie miała babskiego sprytu, dzięki
któremu okręciłaby sobie tych wszystkich gości wokół małego palca.
Była za uczciwa, za ładna, cierpiała jak ja. Jej ciało stało się prze-
kleństwem, podobnie jak moje. To nas połączyło. Czuję obecność
Marilyn. Nawet wczoraj była ze mną we śnie.
Przerywam ten długi monolog, jestem cholernie ciekawa re-
akcji mojej słuchaczki. Ona też chyba wie, jak mi zależy na tym,
co powie. Dlatego waży słowa, stara się, by były odpowiednio
dobrane, jak na jakąś szczególną okoliczność.
 Niewiele wiem o życiu Marilyn  tłumaczy się.  Nie
śledziłam biografii. Na pewno twoja wiedza na jej temat jest
znacznie większa. I słusznie, jeśli ktoś nas z jakichś powodów
fascynuje, powinniśmy zadać sobie trud, by go jak najlepiej po-
znać. Sądzę, że rzeczywiście potrafiłaś sformułować bardzo doj-
rzałe wnioski na temat przyczyn jej nieudanego życia. Nie wszyst-
ko zostało do końca wyjaśnione. Tragiczna śmierć na przykład
ciągle jest zagadką. Ten fakt sprawia, że stała się postacią jesz-
cze bardziej interesującą. Moim zdaniem podjęłaś się jednak roli
zbyt trudnej i nie do wykonania. Nie możesz składać ofiary
z siebie w imię walki o prawo do czyjegoś dobrego imienia. Nie
ocalisz Marilyn. Dla wielu ludzi będzie jedynie głupią lalką. Tylko
nieliczni, jak ty, zastanowią się, czy mamy prawo do takich są-
dów. Chcesz wziąć za nią odpowiedzialność, tak jak kiedyś za
swoją słabą psychicznie matkę. Ale to jest droga donikąd. Mu-
sisz się nauczyć żyć bez Marilyn, nie jesteś jej kopią. Twoje
życie jest tylko twoje. Nie można go połączyć z cudzym w taki
sposób, w jaki postanowiłaś. To nie jest właściwa droga. Nie
wymagam, abyś nie interesowała się jej biografią, czy przestała
być fanką jej talentu, nie o to chodzi. Musisz tylko przestać nisz-
czyć siebie za karę, że inni zniszczyli tamtą kobietę. A może ona
sama im to ułatwiła? Zbyt wiele jest znaków zapytania, które
zapewne na długo albo i na zawsze nimi pozostaną. Ale nawet
jeżeli rzeczywiście była osobą tak bardzo nieszczęśliwą, a jedno-
179
cześnie dobrą i szlachetną, czy sądzisz, że wymagałaby od cie-
bie takiej ofiary?
 Ma pani rację, chyba nie. To nie w stylu Marilyn. Wczo-
raj, kiedy mi się śniła, nie mogłam dosięgnąć jej ręki. Zginęła
mi gdzieś w czasie burzy, odeszła.
 Może w ten sposób chciała ci ułatwić podjęcie decyzji, dać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl