, Bottero Pierre Ewilan z dwĂłch światĂłw 02 Granice lodu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powierzchnia Pollimage pozostawała rozpaczliwie pusta.
*Sztylety cieniołaza są jak on, ciche, niewidoczne i śmiertelnie skuteczne. Wszczepione w jego ciało, w
każdej chwili gotowe są pojawić się pomiędzy palcami. Będąc przedłużeniem jego woli,
odzwierciedlają samą istotę gildii. Duszę cieniołaza. Ellundril Chariakin, Jezdziec mgły
Pewnego ranka Camille obudziło niezwykłe kołysanie statku. Wstała pospiesznie i poszła dołączyć do
towarzyszy podróży. W nocy dotarli do jeziora Chen i przepłynęli już sporą odległość. Statek otoczony
był niebieskim bezmiarem, który wiatr rzezbił w zaokrąglone fale. Jasne drewno górnego pokładu
zbryzgane było pianą, a w powietrzu utrzymywała się wilgoć.
Kiedy Salim zaciÄ…gnÄ…Å‚ Camille na platformÄ™ bocianiego gniazda, znajdujÄ…cÄ… siÄ™ na szczycie masztu, nie
zobaczyli na horyzoncie nawet skrawka ziemi.
- Dlaczego nazywają to jeziorem?  zdumiał się chłopiec. - Nie sądzę, żeby komukolwiek udało się
przepłynąć je wpław.
- Nie zawdzięcza nazwy wyczynom pływaków, lecz temu, że otoczone jest lądem i że woda w
nim nie jest słona  powiedziała kpiąco Camille.
- Być może  odparł Salim, niezbity z tropu. - A jednak to głupie. Jeżeli posolę wodę w wannie,
nie zrobi to z niej oceanu, dlaczego odsolenie oceanu zrobiłoby z niego jezioro?
- Salim, jesteś osłem!
- NaprawdÄ™?
- Oczywiście, że nie! Zresztą, patrząc na te fale i wiedząc, jakie zwierzęta kryją się w głębinach,
mogę tylko przyznać ci rację.
Salim nieczęsto miał ostatnie słowo w dyskusjach z Camille. Szykował się, by zwiększyć tę przewagę,
kiedy Bjorn dołączył do nich na pokładzie. Wyciągnął ramię w kierunku północno-wschodnim.
- Al-Chen znajduje się tam - wskazał. - Spędziłem w nim młodość. Gospodarstwo moich
dziadków położone jest zaledwie dziesięć kilometrów od wybrzeża. To jedno z najpiękniejszych
miejsc, jakie znam.
- Myślisz, że się tam zatrzymamy? - zapytały Camille.
- Zdziwiłoby mnie to. Okręt zdaje się płynąć prosto na północ. Edwin poprosił, żebym was
przyprowadził, z pewnością wyjaśni nam, co przewidział.
Podążyli za rycerzem do kajuty, w której zawsze spotykali się i jedli posiłki. Od spięcia z Camille
zachowanie dowódcy uległo zmianie. Teraz często pytał o zdanie swych towarzyszy i wyjaśniał
większość podejmowanych decyzji.
Kiedy już wszyscy znalezli się na miejscu, Edwin niezwłocznie zaczął:
- Musimy dokonać wyboru, od którego zależeć będzie dalszy ciąg naszej podróży.
Przemierzymy jezioro, po czym przez pięć dni popłyniemy w górę Pollimage. Kiedy napotkamy bystre
nurty i rzeka przestanie być żeglowna, będziemy musieli dobić do brzegu.
- Do którego?  zapytała Ellana.
- To właśnie o tym chciałem z wami porozmawiać. Zanim dotrzemy do zboczy Aańcucha Poll,
nie będziemy mogli dostać się na drugi brzeg rzeki. Nie istnieje żaden bród, a dwa mosty, które kiedyś
ją przekraczały, zostały zniszczone przez Raisów. Nasza decyzja jest więc ważna.
- Najlepiej zejść na ląd z tej strony, z której znajduje się Al-Poll - przerwała Edwinowi Camille.
 To wydaje mi siÄ™ oczywiste.
- To nie takie proste. Al-Poll położone jest w górach. Tam Pollimage nie jest jeszcze tak szeroką
rzeką. Od brzegu, który wybierzemy, zależeć będą trudności, które napotkamy, a nie możliwość
dostania się do celu naszej podróży.
- Jakiego rodzaju trudności? - zapytał Bjorn.
- Na zachodzie: Płaskowyż Astariul, region niezasiedlony, zaliczający się do jednych z
najdzikszych w Imperium, rojący się od drapieżnych zwierząt i wygłodniałych potworów.
- A na wschodzie? - chciał wiedzieć Salim.
- Na wschodzie droga jest dość przejezdna. Biegnie przez niezbyt nierówny teren i dociera do
Cytadeli Przygranicznej, która znajduje się o cztery czy pięć dni marszu od Al-Poll.
-Wybór nie wydaje mi się zbyt trudny! - stwierdził Salim.
Edwin ciągnął dalej, jakby nie usłyszał uwagi chłopca:
- W tej strefie odbywajÄ… siÄ™ walki z Raïsami. Zanim znajdziemy siÄ™ poza niebezpieczeÅ„stwem w
Cytadeli, będziemy musieli pokonać szeregi co najmniej pięćdziesięciu tysięcy świńskich wojaków.
-To być dużo... - stwierdziÅ‚ Chiam Vite.  Nawet dla Faëlsa.
Ellana wzniosła oczy do nieba.
- Skromność nie jest twoją mocną stroną - zakpiła.
-Ja zdawać sobie po prostu sprawę z własnej wartości,
nic więcej - uśmiechnął się Chiam. - A ty też nie być wzorem skromności...
- Jeden zero dla Faelsów - orzekł mistrz Duom w atmosferze ogólnej wesołości.
Kiedy ucichły śmiechy, Edwin ponownie zabrał głos.
- Zachód! - zadecydował. - Pojedziemy zachodnim brzegiem, choć wiele bym dał, żeby
zahaczyć o Cytadelę.
- A to dlaczego?  zdziwił się Bjorn.
- Ponieważ z dziesiątką wspierających nas Przygranicznych dotarcie do Al-Poll stałoby się
spacerem dla zdrowia lub prawie spacerem.
-Ale...
- Ale pomiędzy nami a Cytadelą są Raisi! Stawimy więc czoło Płaskowyżowi Astariul.
Decyzja została podjęta i, ponieważ wszyscy darzyli Edwina całkowitym zaufaniem, nikt jej nie
zakwestionował.
- Przygraniczni są aż tak grozni? - zapytał Salim.
- Zwińskich wojaków jest tysiące. Są niebezpieczni, zli i zbyt głupi, by znać strach. Umieją tylko
mordować i umierać. A jednak nie próbowali zdobyć Cytadeli. Posuwali się naprzód, unjkając jej.
Czekają, aż upadnie Imperium, by zaatakować ją wszystkimi siłami.
- Co takiego nie pozwala ts'żerskim rysownikom zburzyć Cytadeli?  naciskał chłopiec.
Edwin uśmiechnął się. Położył dłoń na ramieniu Salima.
- Merwyn był Przygranicznym, chłopcze, to wyjaśnia wszystko.
Salim nadal nic nie rozumiał, jednak nie śmiał okazać większej ciekawości. Edwin zakończył:
- Będziemy potrzebować trzech dni, żeby przepłynąć przez jezioro Chen. Za nieco ponad
tydzień zejdziemy na
ląd. To będzie koniec spokojnej części naszej podróży. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl