,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ashley, po czym podeszła bliżej i powiedziała: - A teraz lećcie się umyć, a ja zobaczę, co mamy do jedzenia. - Zwietny pomysł - odezwał się z ulgą Jake. - Jeszcze moment, a ta młoda dama zupełnie mnie wykończy! Kiedy po chwili wszedł z Heather do kuchni, Ashley czekała na nich z zupą i kanapkami. Po lunchu Heather za częła opadać główka, a oczy wyraznie morzył sen. Jake pod szedł do niej, wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Kiedy zszedł na dół, Ashley czekała na niego w ho lu. - Wpadnę teraz na chwilę do domu i spakuję trochę rze czy, które mi będą potrzebne - powiedziała. - Nie trzeba ANNETTE BROADRICK 96 mi wiele, bo i tak będę tam codziennie zaglądała, żeby sprawdzić, co jest w skrzynce. - Ashley, naprawdę z całego serca ci dziękuję. Wiem, jaka jesteś zajęta, a ja jeszcze dokładam ci obowiązków i komplikuję życie. Wybacz mi, proszę. - Ależ nie ma za co, do niczego mnie przecież nie zmu szasz, sama tego chcę - uśmiechnęła się do niego. - I nie martw się tak wszystkim na zapas, zobaczysz, poradzimy sobie - dodała i wspięła się na palce, żeby go pocałować. Jake zamarł najpierw, gdy ich wargi się zetknęły, tak że Ashley pomyślała, że ją znów odepchnie, ale on zamiast tego oddał jej pocałunek. Jak dobrze było poczuć na plecach jego ręce, przytulić się do jego umięśnionej piersi. O, tak, tego jej właśnie było trzeba. Kiedy wreszcie uwolnił ją z objęć, oboje przez moment z trudem łapali oddech. - Ashley - odezwał się wreszcie Jake zduszonym gło sem. - Nie ułatwiasz mi sytuacji. - Ależ Jake, dlaczego nie mielibyśmy cieszyć się swoim towarzystwem i bliskością, dopóki tu jestem? Przecież nie ma w tym nic złego. - Nie jesteś przecież aż tak naiwna, Ashley. Tu nie cho dzi o kilka skradzionych pocałunków. Może ty jesteś przy zwyczajona do przelotnych romansów, ale ja nie. Nie po zwolę sobie na związek z tobą wiedząc, że nie ma przy szłości. - Jesteś naprawdę na mnie zły - zauważyła z żalem Ashley. - Nie, nie jestem, ale proszę, żebyś mnie więcej nie ku- PRZEZNACZENI SOBIE 97 siła. Jeśli masz tu zostać, musimy ustalić pewne granice i się ich trzymać. Naprawdę, jest mi bardzo trudno. W nocy nie potrafię spać, wiedząc, że jesteś o kilka kroków ode mnie, a jeśli już uda mi się zasnąć, to mi się śnisz. - Wyobraz sobie, że moje noce wyglądają podobnie - powiedziała cicho Ashley. - Doceniam, że jesteś wobec mnie taki rycerski, chociaż wydaje mi się, że trochę prze sadzasz. Ale nie będę cię błagać, tego możesz być pewien. Jeśli nie pragniesz, by doszło między nami do fizycznego zbliżenia, muszę to uznać. Prosiłabym jednak, żebyś jak naj szybciej wynajął dla Heather opiekunkę, tak, abym mogła wrócić do swojego życia, w którym ciebie nie będzie. Jak to mówią, co z oczu, to z serca". ROZDZIAA DZIESITY Ashley zamknęła za sobą drzwi swojego mieszkania, rzu ciła wczorajszą pocztę na stolik, podeszła do lodówki, wy jęła z niej puszkę toniku, a następnie podeszła do okna i wyjrzała na ulicę. Starała się przekonać samą siebie, że w gruncie rzeczy jest szczęśliwa u siebie, w ciszy i spokoju, których nie za kłóca szczebiocząca nieustannie mała dziewczynka i męż czyzna doprowadzający ją niemal do szaleństwa, ale gdy dopiła tonik, wiedziała, że nie ma co przed samą sobą udawać. Zdawała też sobie sprawę, że nie będzie jej łatwo mie szkać pod jednym dachem z Jake'em i Heather, którzy stali się bardzo bliscy jej sercu, i że będzie musiała jakoś nad sobą popracować. Na początek postanowiła ignorować Ja ke'a, a na noc zażywać tabletki nasenne. Kiedy wróciła na ranczo, znalazła Heather i Jake'a w kuchni. Jake kupił małej wiśniowego lizaka, który najwy razniej bardzo jej smakował, bo miała całą buzię usmaro- waną na czerwono. - Ashley! - wykrzyknęła. - Jak dobrze, że już jesteś. Proszę cię, nie opuszczaj mnie już więcej. PRZEZNACZENI SOBIE 99 Chcąc zyskać na czasie, Ashley nalała sobie szklankę wody, po czym odezwała się: - Mam dla ciebie taką propozycję, słoneczko. Muszę co dziennie jezdzić do pracy i nie mogę cię ze sobą zabierać, chyba że w wyjątkowych wypadkach. Więc w ciągu dnia będziesz ze swoim tatusiem, a ja po pracy będę tu przyjeż dżała i razem spędzimy wieczór. - I noc - dodała z naciskiem Heather. - Zgoda, przez jakiś czas będę tu także nocowała. - Ale ja chcę, żebyś ty została na zawsze. Jake tymczasem milczał jak zaklęty. A niech go licho, pomyślała Ashley i powiedziała głośno: - To nie jest możliwe, kochanie. Musisz pogodzić się z tym, że nie wszystko można mieć. A teraz pójdę na górę i zostawię tam swoją torbę z rzeczami, a potem zejdę do was i wymyślimy coś na kolację. Gdy Ashley weszła do swego pokoju, zamknęła za sobą drzwi i ciężko opadła na fotel. Chyba jestem masochistką - pomyślała. W następny piątek Ashley pożegnała swego ostatniego pacjenta i jego właściciela, a potem przeszła do recepcji i stanęła przy biurku Wendy. - Na dziś to już chyba wszystko - powiedziała, wes tchnąwszy ze zmęczenia. - A jak wygląda jutro? - Dużo zgłoszeń, jak zawsze. Ale przynajmniej w ten weekend nie będziesz miała dyżuru pod telefonem i możesz się odprężyć. - Bogu dzięki. Liczę dni do czasu, kiedy dołączy do nas ten młody lekarz, który właśnie robi dyplom. Nawet 100 ANNETTE BROADRICK kiedy Woody pracuje w pełnym wymiarze, za dużo tu jest pracy na nas dwoje. - Oboje mieszkacie całe życie w tej okolicy, ludzie mają do was zaufanie i dlatego wasza przychodnia cieszy się ta kim powodzeniem - powiedziała Wendy. - Ale powiedz mi, jak sobie radzisz na ranczo? - Postęp na każdej linii. Jake poleciał w tym tygodniu najpierw do Austin, a potem do San Antonio na rozmowy z kandydatkami na opiekunkę do Heather. %7ładna z nich spe cjalnie go nie zachwyciła, ale wszystkie mają odpowiednie kwalifikacje i chętnie zamieszkałyby w naszych okolicach. Dwie z nich mają nas odwiedzić w przyszłym tygodniu. Co do Heather, to z jednej strony muszę przyznać, że oboje z Jake'em są w coraz lepszej komitywie i że Heather coraz lepiej się czuje na ranczu... - A z drugiej strony? - Mała absolutnie nie chce mnie puścić do domu - wes tchnęła Ashley - ale kiedy przyjedzie tu na stałe jej opie kunka, będzie się musiała pogodzić z faktem, że nie wszy stko może się układać po jej myśli. - W miasteczku urywają się telefony - powiedziała Wendy. - Nikt nie mówi o niczym innym, jak o ostatnich wydarzeniach na ranczu Jake'a, o tym, że on ma córeczkę, o której nikt dotąd nie słyszał, no i o was dwojgu... - Dziwię się, że ludzie nie mają nic lepszego do roboty, niż o nas plotkować. - Daj spokój, Ashley, przecież zdajesz sobie sprawę, że Jake jest bardzo seksownym młodym mężczyzną do wzięcia, a ty bardzo seksowną, młodą kobietą do wzięcia, która spę dza z ojcem i córką każdą wolną chwilę. To normalne, że PRZEZNACZENI SOBIE 101 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|