, M450. Webber Meredith Lekarze z wyspy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Beth czekała na dalszy ciąg, idiotycznie szczęśliwa,
że siedzi tutaj z Angusem. Powinni jej chyba włożyć
kaftan bezpieczeństwa i zamknąć w pokoju bez okien,
dopóki nie wyleczy się z tego szaleństwa.
- Powiesz mi? - spytała, gdy cisza się przedłużała.
Znów się uśmiechnął.
- Jeszcze nie - odparł. - Ale kiedy będę to wie-
dział, wyjaśnię ci wszystko. Teraz powinnaś się prze-
spać. Zobaczymy się pózniej? - Zabrzmiało to, jakby
uważał za rzecz oczywistą, że się spotkają.
Kiedy zasugerowała, że w ich małżeństwie zle się
dzieje, odszedł bez wahania, potwierdzając tym jej
podejrzenia. Ożenił się z nią dlatego, że zaszła z nim
w ciążę, nie kochał jej...
Ale to było wtedy, a teraz jest teraz.
S
R
- Jeśli zostaniesz w szpitalu, nie unikniemy spot-
kania. - Mówiąc to, patrzyła na lagunę.
- Pytałem o bardziej osobisty kontakt.
Odwróciła się, by z wyrazu jego twarzy odczytać,
co miał na myśli, ale jak zwykle okazało się to niewy-
konalne. Musiała zatem spytać:
- Po co?
Przebiegł wzrokiem po jej twarzy. Była ciekawa, co
zobaczył. Strach? Oby tylko nie podniecenie!
- Masz coś przeciwko temu?
- To nie jest odpowiedz - wykrztusiła.
Angus westchnął i potarł policzki, jak zawsze, kie-
dy był zmęczony albo czymś się niepokoił.
- Spotykając cię po latach - zaczął tak powoli, że
jej zdaniem ważył każde słowo w myślach - zdałem
sobie sprawę, jak bardzo mi ciebie brakowało.
Beth ogarnęła szalona radość. Cóż za głupota! Musi
nad sobą panować. Przemeblowała swoje życie i nau-
czyła się być szczęśliwa na swój sposób, sama.
- Dopiero teraz to sobie uświadomiłeś?
Uniósł ramiona jakby zawstydzony.
- Byłem zajęty pracą. Znasz mnie, czasami tak się
w coś angażuję, że nic poza tym nie istnieje.
- Wiem - odparła.
Wstała, zebrała naczynia na tacę i wyszła.
Angus odprowadzał ją wzrokiem. Ciekawe, o czym
pomyślała, gdy wspomniał, że potrafi się w czymś
zatracić? O tym, jak do niego zadzwoniła, że ma skur-
cze co trzy minuty, a on zasugerował, by pojechała do
szpitala taksówką, a on dojedzie pózniej? Od tamtej
chwili minęło sporo czasu, ale wciąż czuł żal i wstyd.
S
R
W końcu przyjechał do szpitala, chociaż przez godzi-
nę wymawiał się ważnym etapem eksperymentu. Bał
się, że widok rodzącej Beth okaże się nie do zniesienia.
Bał się własnej reakcji na jej ból, bał się emocji - tego
niebezpiecznego czynnika X. Ojciec i doświadczenia
dzieciństwa nauczyły go odgradzać się od tego.
Kiedy pojawił się w szpitalu, okazało się, że pępo-
wina okręciła się wokół szyi Bobby'ego i wszyscy byli
zajęci ratowaniem jego dziecka.
Ratowali Bobby'ego...
Beth wstawiła naczynia do zlewu, by je pózniej
pozmywać, po czym uznała, że zrobi to od razu, od-
suwając moment kolejnego spotkania z Angusem.
Dlaczego wyznał, że za nią tęsknił?
Nigdy nie mówił niczego, co zdradzałoby jego u-
czucia. Na początku ich małżeństwa zastanawiała się,
czyjej mąż w ogóle posiada jakieś uczucia - czyjego
nadzwyczajna inteligencja nie zajęła ich miejsca.
Pózniej widziała go z Bobbym. Widziała delikat-
ność, z jaką brał na ręce syna, jak się do niego uśmie-
chał i głaskał go po głowie. Tak, Angus miał uczucia.
Ale czy także dla niej? Może tęsknił tylko za korzy-
ściami płynącymi z posiadania żony, która co rano kroi
mu grejpfruta?
Zadzwonił telefon. Charles poprosił do aparatu An-
gusa. Zaniosła mu telefon, a potem się wycofała, by
nie wyglądało na to, że podsłuchuje. Rozmowa, przy-
najmniej ze strony Angusa, była zdawkowa. Powie-
dział dwa razy  dobrze" i raz  okej". Potem wstał
i wszedł do pokoju, gdzie siedziała na sofie.
S
R
- Wracam do szpitala - oznajmił. Wziął głęboki
oddech i dodał: - Zadzwonię, jak skończę.
Beth chciała zapytać, o co chodzi, kiedy sobie przy-
pomniała, że zamierzał zrobić sekcję padłego ptaka.
Poderwała się na równe nogi.
- Chyba nie będziesz badał ptaków?
Angus się uśmiechnął.
- Zachowam wszelkie środki ostrożności. Musisz
przyznać, że to najszybszy i najprostszy sposób na
uspokojenie nastrojów.
- Tak czy owak musiałbyś wysłać próbki na ląd.
Nie wystarczy zajrzeć do trzewi ptaka, żeby stwier-
dzić, dlaczego padł - chyba że został uduszony albo
ma jakiś inny widoczny ślad wskazujący na powód
śmierci.
- No właśnie. Na przykład padł z głodu. Ptaki nie
cierpią na anoreksję.
- Z głodu? - powtórzyła.
Angus już szedł przez taras. Zatrzymał się jeszcze
i pomachał do niej.
- Do zobaczenia.
Przeskoczył dwa stopnie i oddalił się szybkim kro-
kiem, zanim Beth spytała znów, po co.
Nie ma sensu spekulować, co powoduje Angusem,
więc wróciła myślami do ich rozmowy.
- Głód? - mruknęła. Na wyspie pełnej życia? Więk-
szość ptaków żywiła się skorupiakami, których było tu
zatrzęsienie.
Sięgnęła na półkę za plecami po książkę o ptakach,
poszukała rozdziału poświęconego nurcom.
Czytała o migracji ptaków. To dlatego, że lecą na
S
R
lato na północ, a potem wracają na południe, pomyś-
lała o ptasiej grypie. Szlak ptasich wędrówek prowadzi
przez Syberię, Koreę, Chiny i południowowschodnią
Azję. Zatrzymując się w którymś z tych miejsc w po-
szukiwaniu pożywienia, mogły zarazić się wirusem.
Ale według Angusa kaczki przekazują chorobę kacz-
kom, kury kurom, jak więc to możliwe, żeby nurce
zarażały się w drodze na południe?
Nie znała odpowiedzi, nie wiedziała też, gdzie jej
szukać. Ruszyła do sypialni. Sen nie pomoże jej upo-
rządkować zamętu, jaki zapanował w jej głowie
w związku z pojawieniem się Angusa. Nie da jej od-
powiedzi na pytania dotyczące ptaków. Ale za to doda
jej sił, dzięki którym lepiej poradzi sobie z tym, co ją
jeszcze czeka tego pełnego wrażeń dnia.
Angus pokonywał drogę do centrum długimi kro-
kami, starając się uciec od emocji, które owładnęły
nim w domu Beth. Czy naprawdę wyznał jej, że za
nią tęsknił? Odkrył przed nią swój stan emocjonalny,
który pozostawiał wiele do życzenia? Tak, ale czy to
takie złe?
Zbliżając się do budynku, zdał sobie sprawę, że robi
wrażenie człowieka, który ogromnie się spieszy, czym
mógłby wywołać panikę. Zwolnił kroku.
Teraz, kiedy już wspomniał o głodzie, spokoju nie
dawało mu coś, co miało związek z trasami przelotu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl