, Mortimer Carole Po nitce do kłębka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Joey nie pozostawało więc nic innego, jak zejść do czekającego na dole
Davida.
Rzeczywiście, spotkanie nie wypadło najlepiej. Prawdę mówiąc, była to
jedna z najtrudniejszych godzin, jakie dotychczas Joey przeżyła w
towarzystwie Banninga.
Zdaje się, że Lily musiała być podobnego zdania. Zachwycona tak
nieoczekiwanym pojawieniem się w jej życiu wujka Nicka, pozostawała
całkowicie obojętna na obecność drugiego, nowego wujka. Fakt, że David
RS
44
był jej prawdziwym krewnym, zdawał się nie mieć dla dziewczynki
najmniejszego znaczenia.
- Co dokładnie powiedziałaś jej o Danielu? - David najwyrazniej
próbował ustalić przyczynę swego niepowodzenia.
Joey spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Nic - odparła. - Przecież nie było niczego do opowiadania, panie
Banning.
- Ale z pewnością byłoby łatwiej nam wszystkim, gdybyś przynajmniej
w obecności Lily zgodziła się nazywać mnie Davidem - przerwał jej
nieprzyjemnym tonem.
Oczy Joey rozszerzyło szczere oburzenie.
- Chyba nie zamierzasz winić mnie za to, że jesteś dla Lily zupełnie
obcym człowiekiem?!
- Czy moglibyście zachowywać się trochę ciszej? - wtrącił się schodzący
właśnie ze schodów Nick. - Nie wydaje mi się, żeby komukolwiek pomógł
fakt, że Lily usłyszy waszą kłótnię, a właśnie zasnęła. Proponuję spokojnie
przedyskutować kilka spraw przy kieliszku wina. Co wy na to? Obawiam
się, że nie mogę panu zaproponować niczego mocniejszego, panie Banning.
Joey w zasadzie nigdy nie ma w domu żadnego alkoholu.
- Wiesz, gdzie są kieliszki. - Joey spojrzała na Nicka z wdzięcznością.
Całe szczęście, że przy okazji szukania drinków do obiadu znalazł
przypadkiem w kredensie tę zapomnianą butelkę wina. Joey nie potrafiła
nawet powiedzieć, jak długo tam stała.
- Zgoda. - David skinął głową, gdy Nick spojrzał pytająco w jego
kierunku.
- I proponuję, żebyście choć przez chwilę powstrzymali się przed
wyrzucaniem z siebie wzajemnych pretensji. Przynajmniej do czasu, aż
wrócę - dodał, zanim na dobre zniknął za drzwiami kuchni.
- Wygląda na to, że pan Mason jest tu całkiem zadomowiony - odezwał
się David, spoglądając na Joey.
- Owszem - potwierdziła. - I chyba nie powinno cię to dziwić.
- Wczorajszego wieczora nie wyglądaliście na tak bardzo... zżytych.
- Cóż... - zaczęła skonsternowana.
- Całą winę możesz zrzucić na mnie. - Głos Nicka już po raz kolejny
wyratował ją z opresji. On sam właśnie pojawił się ponownie w pokoju, z
kieliszkami w jednej i butelką wina w drugiej ręce. - Byłem trochę zły na
Joey, że zgodziła się na spotkanie z tobą sam na sam. Ostatecznie ta sprawa
dotyczy nas wszystkich.
RS
45
Rozstawił kieliszki i zajął miejsce tuż obok Joey. Spojrzała na niego z
wdzięcznością. Jakby w odpowiedzi oparł ramię na jej plecach, zabawiając
się przy tym koniuszkami jej włosów.
- Rzeczywiście tak było - potwierdziła bez zająknięcia. David spojrzał na
nich z wyraznym niezadowoleniem.
- Kiedy zamierzacie się pobrać? - zapytał, ponownie zbijając Joey
całkowicie z tropu.
- A dlaczego cię to interesuje? - odpowiedział pytaniem na pytanie Nick.
- Nie liczysz Chyba na to, że przyślemy ci zaproszenie na ślub?
- Rzeczywiście nie - odparł David. - Pomyślałem sobie jednak, że wasz
miesiąc miodowy mógłby być świetną okazją dla Lily do odwiedzenia
Stanów.
Joey omal nie zachłysnęła się winem, słysząc te słowa.
- Obawiam się, że to niemożliwe - odpowiedział spokojnie Nick,
poklepując ją delikatnie po plecach. - Nie wyobrażamy sobie, żeby mała nie
pojechała razem z nami.
- Nie zamierzacie chyba zabierać sześciolatki w podróż poślubną?! - W
oczach Davida pojawiło się niekłamane zdumienie.
- Nie chodzi przecież o ,jakąś" sześciolatkę... - odparł spokojnie Nick -
ale o Lily. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby ona i jej matka rozstały się
na dłużej.
Na potwierdzenie jego słów, Joey skinęła głową.
- Poza tym, jeśli dojdzie do jakiegokolwiek spotkania Lily z dziadkami,
Joey i ja chcielibyśmy być przy tym obecni - kontynuował Nick.
- Jeśli? - zapytał czujnie David.
- Jak sądzę, decyzja o tym, czy byłoby to dla niej dobre czy nie, nadal
podlega dyskusji?
- Chodzi przecież o rodziców jej ojca! - W głosie Banninga słychać było
wyrazną irytację.
- Ojca, który, przypomnijmy dla porządku ten szczegół, nie chciał mieć z
nią nic wspólnego - natychmiast celnie zripostował Nick.
Joey przysłuchiwała się tej wymianie zdań w zdumieniu. Dziwne, ale
nigdy nie opowiadała Nickowi o swoich relacjach z Danielem. Pomimo to
wszystko, co do tej pory o nim powiedział, pozostawało w zgodzie z
prawdą.
Jedyny dowód, że Lily w ogóle miała jakiegoś ojca, stanowiły pieniądze,
które co miesiąc wpływały na konto Joey w banku. Poza tym Daniel nie
dzwonił, nie pisał, nigdy nie próbował w jakikolwiek sposób dowiadywać
się o dziecko. Joey nie zdziwiłoby nawet, gdyby okazało się, że przez te
RS
46
wszystkie lata zdążył już zapomnieć, z jakiego powodu dokonuje tych
comiesięcznych wpłat.
- Zdaje się, że dalsza rozmowa nie ma już dzisiaj sensu. - David wyglądał
na mocno poirytowanego. - Będziemy w kontakcie, Joey.
- Wiesz, gdzie nas szukać. - Nick wstał, by odprowadzić go do drzwi.
Joey odetchnęła z ulgą. Nigdy nie przypuszczała nawet, że pojawienie się
Davida Banninga w jej życiu oznaczać może aż takie komplikacje. Czuła się
tak, jakby właśnie stoczyła walkę z trójgłowym smokiem, któremu na
miejscu jednej odciętej głowy odrastają dwie następne.
- Nie poszło chyba tak zle, nie sądzisz? - Głos Nicka przywołał ją do
rzeczywistości.
yle? Jej zdaniem wprost okropnie!
- Nie było chyba aż tak zle, Joey - powtórzył pocieszająco Nick, nie
słysząc odpowiedzi. - Banning najwyrazniej nie jest aż tak pewny swych
racji, jak na początku przypuszczałaś.
Joey popatrzyła na niego niepewnie.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Przeczucie mi mówi, że jest coś, co pan David Banning starannie przed [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl