, Selfors Suzanne Ocalić Julię 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natychmiast skończyło!
-Tak, wiem - zgodziłam się niepewnie. Miał rację. Oboje
byliśmy w poważnym, nawet śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Ale nie czułam się w porządku wobec Julii. Chciałam, żeby dla
niej ta historia skończyła się szczęśliwie.
Czyżby jej śmierć miała stać się dla nas biletem powrotnym?
Nie moglem oka przymrużyć na chwilę
(Cymbelin, akt III scena 4)
Poczęstowaliśmy się chlebem i serem mnicha. Prawdę
mówiąc, rzuciliśmy się na jedzenie żarłocznie jak umierający z
głodu uchodzcy. I w pewnym sensie byliśmy uchodzcami.
Uchodzcami ze świata realnego. Byłby to nawet niezły tytuł do
filmu, o którym mówił Troy.
Kiedy zjedliśmy wszystko do ostatniego okruszka, Troy padł
na pryczę i z miejsca zapadł w głęboki sen. Przeszukałam
sąsiednie pomieszczenia, rozglądając się za innym posłaniem, ale
go nie było. Była tylko wygódka za parawanem, z której
skorzystałam, i pokoik pełen pęków suszonych ziół, wag i
naczynek. Na podłodze stało wiadro z wodą, więc nalałam trochę
wody do miski i umyłam twarz, używając rąbka sukni w
charakterze ręcznika. Poczułam się trochę odświeżona, nadal
jednak tęskniłam za kąpielą. Ale nigdzie nie widziałam balii. Jak
oni się kąpali w szesnastym wieku?
Wróciłam do pokoju, w którym spał Troy. Leżał na wznak, z
przedramieniem opartym na czole. Na pryczy nie zostało zbyt
wiele miejsca. Gdyby miały się na niej zmieścić dwie osoby,
byłoby raczej ciasno.
- Troy... - szepnęłam, próbując go obudzić. Gdyby wiedział, że
nie ma tu więcej łóżek, pewnie zaproponowałby po
dżentelmeńsku, że wyśpi się na podłodze. - Troy...
Ani drgnął. Ziewnęłam. Jak długo człowiek może wytrzymać
bez snu?
Może mogłabym się wyspać w fotelu, z głową opartą na stole.
Odsunęłam pliki pergaminów, kałamarz i naczynie z gęsimi
piórami. Ale nie było mi wygodnie i wiercąc się, przewróciłam
kałamarz, plamiąc sobie rękaw atramentem. Pani Kapuleti być
może kazałaby mnie łamać kołem za to, że zniszczyłam jej
własność. Z głową opartą na przedramieniu przyglądałam się
śpiącemu Troyowi. Jego klatka piersiowa wznosiła się i opadała.
Z pryczy spadły koce. Przypomniałam sobie koce Julii, która
zagrzebywała się w nich, żeby nad czymś pomyśleć.
Biedna, miła Julia miała zostać wydana za mąż za mężczyznę
prawie dwukrotnie starszego od niej.
Mimo wyczerpania, rozwinęłam jeden z arkuszy pergaminu,
wzięłam do ręki gęsie pióro i zamoczyłam je w kałuży atramentu.
Mnich powiedział nam przecież, że możemy korzystać z tego, co
do niego należy. Wiedziałam, że mogę nigdy już nie spotkać
Julii, więc chciałam napisać do niej kilka zdań. Jak starsza i
mądrzejsza siostra do młodszej siostrzyczki. Chwilę zajęła mi
nauka obchodzenia się z gęsim piórem, po czym zaczęłam pisać.
Opowiedziałam jej trochę o moim życiu na Manhattanie. O
tym, że czułam się tam uwięziona, żeby wiedziała, że nie ją jedną
to spotkało. %7łe nasze matki były pod pewnymi względami bardzo
do siebie podobne i że od dawna chciałam spróbować innego
życia. Opowiedziałam jej o fiolce z popiołem i że tak naprawdę
wcale nie jesteśmy kuzynkami. Ale pozostanę jej przyjaciółką. I
że choćby jej sprawy przyjęły najgorszy obrót, nigdy, przenigdy
nie wolno jej myśleć o samobójstwie.
A potem głowa mi opadła na blat i już nie byłam w stanie
otworzyć oczu.
Troy przewrócił się na bok, zwalniając trochę miejsca na
pryczy. Położyłam się obok niego, nie zważając na to, że wypinał
na mnie tyłek. Nic mnie już nie obchodziło, chciałam się tylko
wyspać.
Spałam długo i głęboko, a śniło mi się, że całował mnie
Benwolio. Jego pocałunek był bardzo delikatny. Ale Ben-wolio
nagle przemienił się w Troya i pocałunki stały się bardziej
gwałtowne. Troy trzymał mnie mocno w objęciach, czułam bicie
jego serca. Przysunęłam się jeszcze bliżej. Chciałam, żeby ta
chwila trwała wiecznie, chciałam, żeby...
- Mimi, obudz się! Leżysz na mojej zranionej nodze!
W pierwszej chwili nie wiedziałam, gdzie jestem. Pokój tonął
w mroku, jeśli pominąć mały płomyk świeczki pozostawionej na
biurku. Na biurku mnicha. Byłam nadal w Weronie i dzieliłam z
Troyem pryczę. Która to mogła być godzina? Jaki dzień? Otarłam
nitkę śliny z podbródka, mając nadzieję, że Troy jej nie zauważył.
Ku swojemu jeszcze większemu zażenowaniu przekonałam się,
że podczas snu wtuliłam się w zgięcie jego łokcia i przerzuciłam
nogę przez jego nogi, przykrywając nas oboje aksamitną balową
suknią. Usiadłam.
Nic się nie stało. Po prostu zasnęłam obok Troya Summera.
Clarissa byłaby strasznie zazdrosna. Troy przeciągnął się.
- No i dalej tkwimy w tym szekspirowskim miejscu
-powiedział, ziewając. - Miałem jeszcze nadzieję, że się my-
lisz. %7łe to wszystko mi się tylko śni. A skoro już o tym mowa,
wiesz, co mówiłaś przez sen? - spytał i puścił do mnie oko.
Co takiego mogłam powiedzieć przez sen? Czyżbym
wymówiła jego imię?
Przesunął się na krawędz pryczy i wstał.
- Muszę się wysikać.
Utykał mocniej niż przedtem i przeklinał przy każdym kroku.
- Myślisz, że można nasikać do tego naczynia? - spytał,
znalazłszy wygódkę.
- Tak! - zawołałam.
Wrócił i znowu położył się na pryczy.
- Kręci mi się w głowie - wymamrotał. W półmroku nie byłam
tego pewna, ale miałam wrażenie, że jego policzki są
zaczerwienione. Zapaliłam jeszcze jedną świeczkę i postawiłam
ją na parapecie obok pryczy. Zamknął oczy. Na jego nosie i nad
górną wargą osiadły kropelki potu. Jego jasne włosy, zwykle
umyte i starannie wymodelowane suszarką, lepiły się do czoła.
Ale i tak wyglądał wspaniale. Rozpięta biała koszula ukazywała
opaloną pierś porośniętą rudawymi włoskami.
- Co tak patrzysz? Widzisz coś fajnego? - spytał. Nie
zauważyłam, kiedy otworzył oczy, i nie wiedziałam nawet, jak
długo gapiłam się na jego klatę.
W obronnym odruchu podniosłam głos.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Wyobrażasz sobie, że skoro
jestem dziewczyną, to... - gniewnie skrzyżowałam ramiona. - Nie
myśl, że kochają się w tobie wszystkie bez wyjątku.
- Oho! - odpowiedział, ocierając rękawem pot z czoła. - Chyba
dotknąłem bolesnego punktu. Powiedz mi, kto
ci się w końcu podoba, Mimi? Ten wariat Benwolio?
Zachwyca cię to, że on cię całuje po rękach? Moje uczucia nie
były jego sprawą.
- Benwolio jest przy zdrowych zmysłach, Troy. W
przeciwieństwie do tych paru setek dziewczyn, z którymi uma-
wiasz się na randki.
Usłyszałam wymuszony śmiech.
-Parę setek to przesada. A poza tym spotykanie się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl