,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
natychmiast skończyło! -Tak, wiem - zgodziłam się niepewnie. Miał rację. Oboje byliśmy w poważnym, nawet śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ale nie czułam się w porządku wobec Julii. Chciałam, żeby dla niej ta historia skończyła się szczęśliwie. Czyżby jej śmierć miała stać się dla nas biletem powrotnym? Nie moglem oka przymrużyć na chwilę (Cymbelin, akt III scena 4) Poczęstowaliśmy się chlebem i serem mnicha. Prawdę mówiąc, rzuciliśmy się na jedzenie żarłocznie jak umierający z głodu uchodzcy. I w pewnym sensie byliśmy uchodzcami. Uchodzcami ze świata realnego. Byłby to nawet niezły tytuł do filmu, o którym mówił Troy. Kiedy zjedliśmy wszystko do ostatniego okruszka, Troy padł na pryczę i z miejsca zapadł w głęboki sen. Przeszukałam sąsiednie pomieszczenia, rozglądając się za innym posłaniem, ale go nie było. Była tylko wygódka za parawanem, z której skorzystałam, i pokoik pełen pęków suszonych ziół, wag i naczynek. Na podłodze stało wiadro z wodą, więc nalałam trochę wody do miski i umyłam twarz, używając rąbka sukni w charakterze ręcznika. Poczułam się trochę odświeżona, nadal jednak tęskniłam za kąpielą. Ale nigdzie nie widziałam balii. Jak oni się kąpali w szesnastym wieku? Wróciłam do pokoju, w którym spał Troy. Leżał na wznak, z przedramieniem opartym na czole. Na pryczy nie zostało zbyt wiele miejsca. Gdyby miały się na niej zmieścić dwie osoby, byłoby raczej ciasno. - Troy... - szepnęłam, próbując go obudzić. Gdyby wiedział, że nie ma tu więcej łóżek, pewnie zaproponowałby po dżentelmeńsku, że wyśpi się na podłodze. - Troy... Ani drgnął. Ziewnęłam. Jak długo człowiek może wytrzymać bez snu? Może mogłabym się wyspać w fotelu, z głową opartą na stole. Odsunęłam pliki pergaminów, kałamarz i naczynie z gęsimi piórami. Ale nie było mi wygodnie i wiercąc się, przewróciłam kałamarz, plamiąc sobie rękaw atramentem. Pani Kapuleti być może kazałaby mnie łamać kołem za to, że zniszczyłam jej własność. Z głową opartą na przedramieniu przyglądałam się śpiącemu Troyowi. Jego klatka piersiowa wznosiła się i opadała. Z pryczy spadły koce. Przypomniałam sobie koce Julii, która zagrzebywała się w nich, żeby nad czymś pomyśleć. Biedna, miła Julia miała zostać wydana za mąż za mężczyznę prawie dwukrotnie starszego od niej. Mimo wyczerpania, rozwinęłam jeden z arkuszy pergaminu, wzięłam do ręki gęsie pióro i zamoczyłam je w kałuży atramentu. Mnich powiedział nam przecież, że możemy korzystać z tego, co do niego należy. Wiedziałam, że mogę nigdy już nie spotkać Julii, więc chciałam napisać do niej kilka zdań. Jak starsza i mądrzejsza siostra do młodszej siostrzyczki. Chwilę zajęła mi nauka obchodzenia się z gęsim piórem, po czym zaczęłam pisać. Opowiedziałam jej trochę o moim życiu na Manhattanie. O tym, że czułam się tam uwięziona, żeby wiedziała, że nie ją jedną to spotkało. %7łe nasze matki były pod pewnymi względami bardzo do siebie podobne i że od dawna chciałam spróbować innego życia. Opowiedziałam jej o fiolce z popiołem i że tak naprawdę wcale nie jesteśmy kuzynkami. Ale pozostanę jej przyjaciółką. I że choćby jej sprawy przyjęły najgorszy obrót, nigdy, przenigdy nie wolno jej myśleć o samobójstwie. A potem głowa mi opadła na blat i już nie byłam w stanie otworzyć oczu. Troy przewrócił się na bok, zwalniając trochę miejsca na pryczy. Położyłam się obok niego, nie zważając na to, że wypinał na mnie tyłek. Nic mnie już nie obchodziło, chciałam się tylko wyspać. Spałam długo i głęboko, a śniło mi się, że całował mnie Benwolio. Jego pocałunek był bardzo delikatny. Ale Ben-wolio nagle przemienił się w Troya i pocałunki stały się bardziej gwałtowne. Troy trzymał mnie mocno w objęciach, czułam bicie jego serca. Przysunęłam się jeszcze bliżej. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, chciałam, żeby... - Mimi, obudz się! Leżysz na mojej zranionej nodze! W pierwszej chwili nie wiedziałam, gdzie jestem. Pokój tonął w mroku, jeśli pominąć mały płomyk świeczki pozostawionej na biurku. Na biurku mnicha. Byłam nadal w Weronie i dzieliłam z Troyem pryczę. Która to mogła być godzina? Jaki dzień? Otarłam nitkę śliny z podbródka, mając nadzieję, że Troy jej nie zauważył. Ku swojemu jeszcze większemu zażenowaniu przekonałam się, że podczas snu wtuliłam się w zgięcie jego łokcia i przerzuciłam nogę przez jego nogi, przykrywając nas oboje aksamitną balową suknią. Usiadłam. Nic się nie stało. Po prostu zasnęłam obok Troya Summera. Clarissa byłaby strasznie zazdrosna. Troy przeciągnął się. - No i dalej tkwimy w tym szekspirowskim miejscu -powiedział, ziewając. - Miałem jeszcze nadzieję, że się my- lisz. %7łe to wszystko mi się tylko śni. A skoro już o tym mowa, wiesz, co mówiłaś przez sen? - spytał i puścił do mnie oko. Co takiego mogłam powiedzieć przez sen? Czyżbym wymówiła jego imię? Przesunął się na krawędz pryczy i wstał. - Muszę się wysikać. Utykał mocniej niż przedtem i przeklinał przy każdym kroku. - Myślisz, że można nasikać do tego naczynia? - spytał, znalazłszy wygódkę. - Tak! - zawołałam. Wrócił i znowu położył się na pryczy. - Kręci mi się w głowie - wymamrotał. W półmroku nie byłam tego pewna, ale miałam wrażenie, że jego policzki są zaczerwienione. Zapaliłam jeszcze jedną świeczkę i postawiłam ją na parapecie obok pryczy. Zamknął oczy. Na jego nosie i nad górną wargą osiadły kropelki potu. Jego jasne włosy, zwykle umyte i starannie wymodelowane suszarką, lepiły się do czoła. Ale i tak wyglądał wspaniale. Rozpięta biała koszula ukazywała opaloną pierś porośniętą rudawymi włoskami. - Co tak patrzysz? Widzisz coś fajnego? - spytał. Nie zauważyłam, kiedy otworzył oczy, i nie wiedziałam nawet, jak długo gapiłam się na jego klatę. W obronnym odruchu podniosłam głos. - Co chcesz przez to powiedzieć? Wyobrażasz sobie, że skoro jestem dziewczyną, to... - gniewnie skrzyżowałam ramiona. - Nie myśl, że kochają się w tobie wszystkie bez wyjątku. - Oho! - odpowiedział, ocierając rękawem pot z czoła. - Chyba dotknąłem bolesnego punktu. Powiedz mi, kto ci się w końcu podoba, Mimi? Ten wariat Benwolio? Zachwyca cię to, że on cię całuje po rękach? Moje uczucia nie były jego sprawą. - Benwolio jest przy zdrowych zmysłach, Troy. W przeciwieństwie do tych paru setek dziewczyn, z którymi uma- wiasz się na randki. Usłyszałam wymuszony śmiech. -Parę setek to przesada. A poza tym spotykanie się z [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|