, 132. Title Elise Mimo twoich wad 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chcesz powiedzieć, że ci się podoba? - spytała.
- Na tobie - tak.
Zarumieniła się. W czasach małżeńskich nie słyszała takich
komplementów.
Przez chwilę milczeli. W końcu Lucy podniosła do góry kieliszek z
szampanem.
- Za stare czasy - powiedziała. Wypili do dna.
- Chcesz zatańczyć?
Przejechała językiem po zaschniętych wargach. Po plecach przeszły
jej ciarki. Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
52
R S
- Pewnie jesteś zbyt zmęczona - stwierdził Mike.
- Nie, nie! - Zerwała się na równe nogi. - Naprawdę chętnie zatańczę.
Serce zabiło jej gwałtownie, kiedy wziął ją w ramiona. Po chwili
kołysali się już w rytmie ballady. Byli jedyną parą na parkiecie.
Saksofonista zerknął na nich i skinął na kolegów. Z estrady popłynęło
klezmerskie solo dla zakochanych par, tak kiczowate, że aż dobre.
Schrypnięty tenor saksofonisty wydawał się szeptać miłosne zaklęcia.
Lucy nie zważała na to, że Mike parę razy nastąpił jej na palce.
Pomyślała, że rano wymoczy je w specjalnych solach. Zresztą były mąż
powoli się rozkręcał. Z nostalgią wspominała wesele, kiedy to Mike
wzniósł się na wyżyny tanecznego kunsztu.
- To dziwne, że jesteśmy razem po tak długiej przerwie - szepnął jej
do ucha.
- Uhm. Paulie pewnie zaciera ręce w Teaneck.
- Oczywiście nie ma żadnych powodów.
- Oczywiście - zawtórowała mu.
Przywarli do siebie jeszcze mocniej. Mike zaczął pieścić jej plecy, co
jeszcze bardziej wytrąciło ją z równowagi.
- Mike - szepnęła.
- Tak? - spytał, tuląc jej głowę.
- Zdaje się, że... przestali grać.
- Nic nie szkodzi. Pewnie zaraz znowu zaczną.
Jednak muzycy zeszli już z estrady. Mike zreflektował się po chwili i
stanął. Ostatni goście zaczęli im bić brawo. Ktoś krzyknął  gorzko!"
i Mike natychmiast skorzystał z okazji, i pocałował Lucy.
- Za dawne czasy - szepnął jej do ucha.
53
R S
Brawa stały się głośniejsze. Perkusista wyjął pałeczki z torby i zagrał
na blacie stolika. Omal nie stłukł jednej ze szklanek. Zrobiło im się głupio.
Przystali skwapliwie na propozycję Darlene, że zamknie klub, i jak
przestępcy wymknęli się ukradkiem na ulicę.
Na tylnym siedzeniu taksówki całowali się znowu. Mike dotknął jej
uda i Lucy poczuła, że cała drży. Co ja robię? - pytała siebie w duchu.
Przecież ten mężczyzna to mój były mąż. Jesteśmy po rozwodzie. Nie
można dwa razy wejść do tej samej rzeki.
Jednak jej ciało mówiło co innego. Nie było to nic szczególnie
wyrafinowanego. Po prostu odezwał się ten pierwotny instynkt, który każe
ludziom, i nie tylko im, łączyć się w pary.
Mike również umierał z pożądania. Bał się, że nie będzie mógł dłużej
czekać. Nigdy jeszcze nie słyszał o małżeństwie zmuszonym do kochania
się na tylnym siedzeniu samochodu. Jednak z ochotą zostałby pionierem w
tej dziedzinie.
Taksówka zatrzymała się z piskiem opon przed przejściem dla
pieszych. Jakiś pijak przetoczył się przed samochodem. Huknął nawet
dłonią w maskę.
- Cholera - zaklął taksówkarz.
Z trudem oderwali się od siebie. Lucy zaczęła poprawiać ubranie.
Zerknęła z obawą na byłego męża.
Nie mogę na to pozwolić, pomyślała. Jutro oboje będziemy tego
żałować.
Mike przeciągnął dłonią po twarzy. Czy to możliwe, by chciał
uwieść byłą żonę? Nie, to wszystko zakrawa na ponury żart losu.
54
R S
Jednak rzucili się na siebie, gdy tylko taksówka ruszyła. Mike
całował ją tak, jakby robił to po raz pierwszy w życiu. Lucy przypomniała
sobie wszystkie cudowne, spędzone razem noce.
Samochód znowu się zatrzymał. Odskoczyli od siebie jak tylko
mogli najdalej. Taksówkarz spojrzał na nich z ironią.
- Chodziło wam o Harkness Towers koło Central Parku?
- Tak. - Skinęli głowami.
- Jesteśmy na miejscu.
ROZDZIAA 4
Weszli do holu wieżowca. Z trudem zmieścili się w drzwiach. Mimo
że starali się nie dotykać, ich dłonie otarły się o siebie. Lucy poczuła, jak
ciarki przebiegły po jej ciele. Czy to normalne, aby tak pragnąć własnego
męża? Zerknęła na Mike'a. On również miał niewyrazną minę.
Ręce jej drżały. Z trudem wcisnęła guzik windy, modląc się w
duchu, żeby w ogóle nie przyjechała. Niestety, po chwili automatyczne
drzwi otworzyły się bezszelestnie.
- Dziękuję za miły wieczór - szepnęła. Mike potrząsnął głową.
- Odprowadzę cię na górę - powiedział na wpół rozkazującym, na
wpół proszącym tonem.
Weszli do środka i zaszyli się w dwóch przeciwległych kątach.
Jednak Mike nie mógł się oprzeć urokowi Lucy, dziwnie zagubionej i
nieśmiałej, gdy tak jechali razem. Już chciał podejść i pocałować ją, kiedy
drzwi nagle się otworzyły.
55
R S
Spojrzał z wyrzutem na podświetloną liczbę. Piętnaście. Przecież
znał ją tak dobrze. Lucy poruszyła się, a on powtórzył jej ruchy jak
zahipnotyzowany. Patrzył na rozpuszczone blond włosy, piękną twarz i
niżej, na kuszące półkule, wąską talię i długie nogi. Zastanawiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl