,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chcesz powiedzieć, że ci się podoba? - spytała. - Na tobie - tak. Zarumieniła się. W czasach małżeńskich nie słyszała takich komplementów. Przez chwilę milczeli. W końcu Lucy podniosła do góry kieliszek z szampanem. - Za stare czasy - powiedziała. Wypili do dna. - Chcesz zatańczyć? Przejechała językiem po zaschniętych wargach. Po plecach przeszły jej ciarki. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. 52 R S - Pewnie jesteś zbyt zmęczona - stwierdził Mike. - Nie, nie! - Zerwała się na równe nogi. - Naprawdę chętnie zatańczę. Serce zabiło jej gwałtownie, kiedy wziął ją w ramiona. Po chwili kołysali się już w rytmie ballady. Byli jedyną parą na parkiecie. Saksofonista zerknął na nich i skinął na kolegów. Z estrady popłynęło klezmerskie solo dla zakochanych par, tak kiczowate, że aż dobre. Schrypnięty tenor saksofonisty wydawał się szeptać miłosne zaklęcia. Lucy nie zważała na to, że Mike parę razy nastąpił jej na palce. Pomyślała, że rano wymoczy je w specjalnych solach. Zresztą były mąż powoli się rozkręcał. Z nostalgią wspominała wesele, kiedy to Mike wzniósł się na wyżyny tanecznego kunsztu. - To dziwne, że jesteśmy razem po tak długiej przerwie - szepnął jej do ucha. - Uhm. Paulie pewnie zaciera ręce w Teaneck. - Oczywiście nie ma żadnych powodów. - Oczywiście - zawtórowała mu. Przywarli do siebie jeszcze mocniej. Mike zaczął pieścić jej plecy, co jeszcze bardziej wytrąciło ją z równowagi. - Mike - szepnęła. - Tak? - spytał, tuląc jej głowę. - Zdaje się, że... przestali grać. - Nic nie szkodzi. Pewnie zaraz znowu zaczną. Jednak muzycy zeszli już z estrady. Mike zreflektował się po chwili i stanął. Ostatni goście zaczęli im bić brawo. Ktoś krzyknął gorzko!" i Mike natychmiast skorzystał z okazji, i pocałował Lucy. - Za dawne czasy - szepnął jej do ucha. 53 R S Brawa stały się głośniejsze. Perkusista wyjął pałeczki z torby i zagrał na blacie stolika. Omal nie stłukł jednej ze szklanek. Zrobiło im się głupio. Przystali skwapliwie na propozycję Darlene, że zamknie klub, i jak przestępcy wymknęli się ukradkiem na ulicę. Na tylnym siedzeniu taksówki całowali się znowu. Mike dotknął jej uda i Lucy poczuła, że cała drży. Co ja robię? - pytała siebie w duchu. Przecież ten mężczyzna to mój były mąż. Jesteśmy po rozwodzie. Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. Jednak jej ciało mówiło co innego. Nie było to nic szczególnie wyrafinowanego. Po prostu odezwał się ten pierwotny instynkt, który każe ludziom, i nie tylko im, łączyć się w pary. Mike również umierał z pożądania. Bał się, że nie będzie mógł dłużej czekać. Nigdy jeszcze nie słyszał o małżeństwie zmuszonym do kochania się na tylnym siedzeniu samochodu. Jednak z ochotą zostałby pionierem w tej dziedzinie. Taksówka zatrzymała się z piskiem opon przed przejściem dla pieszych. Jakiś pijak przetoczył się przed samochodem. Huknął nawet dłonią w maskę. - Cholera - zaklął taksówkarz. Z trudem oderwali się od siebie. Lucy zaczęła poprawiać ubranie. Zerknęła z obawą na byłego męża. Nie mogę na to pozwolić, pomyślała. Jutro oboje będziemy tego żałować. Mike przeciągnął dłonią po twarzy. Czy to możliwe, by chciał uwieść byłą żonę? Nie, to wszystko zakrawa na ponury żart losu. 54 R S Jednak rzucili się na siebie, gdy tylko taksówka ruszyła. Mike całował ją tak, jakby robił to po raz pierwszy w życiu. Lucy przypomniała sobie wszystkie cudowne, spędzone razem noce. Samochód znowu się zatrzymał. Odskoczyli od siebie jak tylko mogli najdalej. Taksówkarz spojrzał na nich z ironią. - Chodziło wam o Harkness Towers koło Central Parku? - Tak. - Skinęli głowami. - Jesteśmy na miejscu. ROZDZIAA 4 Weszli do holu wieżowca. Z trudem zmieścili się w drzwiach. Mimo że starali się nie dotykać, ich dłonie otarły się o siebie. Lucy poczuła, jak ciarki przebiegły po jej ciele. Czy to normalne, aby tak pragnąć własnego męża? Zerknęła na Mike'a. On również miał niewyrazną minę. Ręce jej drżały. Z trudem wcisnęła guzik windy, modląc się w duchu, żeby w ogóle nie przyjechała. Niestety, po chwili automatyczne drzwi otworzyły się bezszelestnie. - Dziękuję za miły wieczór - szepnęła. Mike potrząsnął głową. - Odprowadzę cię na górę - powiedział na wpół rozkazującym, na wpół proszącym tonem. Weszli do środka i zaszyli się w dwóch przeciwległych kątach. Jednak Mike nie mógł się oprzeć urokowi Lucy, dziwnie zagubionej i nieśmiałej, gdy tak jechali razem. Już chciał podejść i pocałować ją, kiedy drzwi nagle się otworzyły. 55 R S Spojrzał z wyrzutem na podświetloną liczbę. Piętnaście. Przecież znał ją tak dobrze. Lucy poruszyła się, a on powtórzył jej ruchy jak zahipnotyzowany. Patrzył na rozpuszczone blond włosy, piękną twarz i niżej, na kuszące półkule, wąską talię i długie nogi. Zastanawiał [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|