,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
martwi się bardzo, bo zginęły wszystkie pieniądze i kosztowności. A ja przecież nie jestem w stanie utrzy- mać ze swego stypendium dwóch domów. Zawsze może się pani przeprowadzić do matki. Cofnęła się gwałtownie. Wiedziałem już, o co Magdzie chodzi. I czułem się w tym wszystkim obrzy- dliwie. Jednak niczego mi nie darowała. Może jednak w ciągu tego czasu udało się panom natrafić na nasze precjoza albo pieniądze? Pani Magdo, wczoraj zakończono sekcję zwłok, możemy już wydać ciało, myślę, że tym powinny- ście się panie zająć. Nie była to jednak dobra metoda. Dostrzegłem, jak gwałtownie wciągnęła powietrze. Proszę o tym powiadomić matkę. Ona się będzie zajmować pogrzebem. Poczułem raptowny skurcz żołądka. Byłem wściekły. Chwyciłem ją za rękę. Posłuchaj, mała. Najmniej nas w tej całej historii interesują wasze bogactwa. Dla nas zginął czło- wiek. Zależy nam na zabójcy i tylko to jest ważne. Powiedziałaś, że możesz nam pomóc Chcesz tego nadal? Potrafi pan być okrutny. Potrafię. Tylko dlatego, że muszę być skuteczny. I dlatego zaraz wszystko mi powiesz. Jeszcze przez moment widziałem bunt w całej jej sylwetce. Nagle spokorniała. Może dostrzegła swój błąd. Może zrozumiała, że tylko dzięki nam ma szanse odzyskać pieniądze. To wszystko jedno. Mówiłaś, że w dalszym ciągu spotykasz się z chłopakami z Targówka. No i cóż? Dasz mi teraz ich namiary. Widząc, że wyciągnąłem notes, zaczęła dyktować z przerwami, abym nadążył zapisywać. O nikim nie zapomniałaś? Nikogo już sobie nie przypomnę. Ja zaś pamiętałem doskonale lisię sporządzoną przez Adamiaka, ale nazwiska, które na niej były, nic Magdzie nie mówiły. Nie. już nic z nią nic miałem do załatwienia. Pani Magdo spróbowałem załagodzić swoją dotychczasowa ostrość co pani teraz będzie robić? Wstała i spokojnie, wolno powiedziała: Zacznę przywiązywać większą wagę do prezentów, jakie mi dają. ty idioto. Odezwał się telefon. Kapitan Rukat, słucham. To był kelner z ,,Kongresowej". Zawsze bał się współpracy z nami dzwonił jednak skrupulatnie nawet wtedy, gdy miał do przekazania całkiem nieistotne informacje. Zgodziłem się przyjść do niego wieczorem. Nigdy wżyciu nie pokazałby się w komendzie. Buldog do pokoju wszedł wyraznie przestraszony Niania. Paweł patrzył na mnie błagalnie. Co znowu zbroiłeś? Mało ci było jeszcze przygód we Wrocławiu? Właśnie o to chodzi. Jedna z nich mnie odszukała i chce się umówić. Niania! Nie zawracasz ty mi przypadkiem głowy? Mało mam tułaj roboty, nie? Obijam się? Z nudów twoim zwyczajem łażę z kąta w kąt. Tak myślisz, nie? Wal śmiało, nic krępuj się. Paweł Niania nie dawał za wygraną. To jest jakaś pieprznięta dziennikarka i chce ze mną poroz- mawiać o naszej robocie. Umów się z nią. Ja się boję, ona ma naprawdę zajoba. Był to jakiś pomysł. Może nie najlepszy, ale zawsze. Dobrze powiedziałem. Jeśli umówisz, się z nią w Kongresowej", to pójdę z wami. Nie wykiwasz mnie? Bo jak tak. to ja zwiewam. %7łeby potem nie było na mnie. Powiedziałem, że pójdę, nie? Mam ją w drugim pokoju na telefonie. Powiem, że przyjdę z tobą i dam jej twój numer na wszelki wypadek. Niech potem ciebie ściga w razie czego. Mam tam interes do załatwienia, powiedziałem, że pójdę. Tymczasem spływajcie wszyscy. Tsss... syknął Panienka Buldog będzie pracował. Właśnie to miałem zamiar robić. Czekała na mnie cała sterta papierów. Nie lubię nocnych knajp, nie chodzę do nich, chyba że służbowo. Nigdy mnie nic bawiło chlanie z przygodnie poznanymi ludzmi. Złości mnie rechot kiepskich głośników. Nie śmieszy mnie mazowiecki ak- cent angielskojęzycznych piosenkarzy. Był to kolejny upalny wieczór. W Kongresowej" o tej porze było jeszcze pustawo. Przy niewielu sto- likach tkwili ci, którzy się zasiedzieli tutaj od obiadu. Musiałem dojść aż do fontanny, żeby zobaczyć, jak za orkiestrą, w samym kącie baru. tkwi jedyny w tym towarzystwie ubrany w garnitur mężczyzna. Garnitur szyły wyraznie na zamówienie nie był w stanie ukryć gruzłowatych mięśni. Spoconą twarz trzymał nad szklanką wody mineralnej. Był to Niania. Na szczęście nie zauważył mnie. Cofnąłem się próbując schronić się do jednej z bocznych lóż. Nie całkiem jednak mi się to udało. Odwracając się potrąciłem kobietę, która przechodziła obok. Była w średnim wieku. Nieagresywny makijaż, dobrze harmonizował z. jej malowanymi blond wło- sami. Uczesanie nic było jednak wprost od fryzjera. Obcisła bandażowa bluzka i prześwitujące przez klo- szową spódnicę majtki podkreślały jeszcze rozłożystość bioder. Miała wystający brzuch i zgrabne nogi. Przepraszam panią bardzo powiedziałem próbując ją wyminąć. Uśmiechnęła się przyzwalająco i w tym uśmiechu stała się powabna i dziewczęca. Odeszła w kierunku baru. Po chwili zobaczyłem, jak roz- mawia z całkowicie skonfundowanym Nianią. Dzień dobry, czym mogę służyć? pochylił się nade mną kelner. Co masz do mnie? Służę kartą, proszę sobie wybrać i wyjąwszy z kieszeni kurtki bloczek mówił cicho: Wczoraj był tutaj taki, do którego dziewczyny mówią panie Piotrusiu". Stawiał wieczorem Aśce i Ance. Słyszał pan o tandemie AA? Miał dużo forsy, choć zwykle bywa goły. Przyszedł do mnie na zaplecze i zaproponował kupno obrączki. Nie wiem. czy to ważne, ale może się panu kapitanowi przyda? Znowu sprzedajesz mi same śmiecie. Powiedz chociaż, jak wyglądał. Taki niewysoki, w przyciemnionych okularach bez zarostu, młodzik jeszcze, barczysty, poza tym normalny. Masz coś jeszcze? Polecam wołowinę w czerwonym winie. Dobrze, ale zanim podasz, przyjmiesz jeszcze zamówienie od tej dwójki przy barze. Tymczasem po- staw na stoliku tabliczkę z napisem reserve Knajpa się zapełniała. Podszedłem do baru i stanąłem za plecami Niani. ... i jak on trach po drzwiach, chyba z pół magazynka wywalił, prawda, to ja się pochyliłem, prawda, i. prawda, te drzwi wywaliłem. Złapałem go za nogi. A tu ktoś z sąsiedniego pokoju, prawda, strzela. To ja wygarnąłem do niego... A nogi tego pierwszego trzymałeś. Niania, zębami, prawda? Wcale nie tak go objąłem i przycisnąłem Niania splótł dłonie na plecach. To strzelałeś nogą? Co?... Jak to nogą? popatrzył nieprzytomnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|