, Bauer Ewa Kruchość jutra(1) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

męża nie mogłam liczyć. Próbowałam o tym rozmawiać, lecz on nigdy nie miał czasu.
Dlatego zdecydowałam się odejść.
- A teraz nie jest pani jeszcze trudniej, kiedy sama pani wychowuje synów?
- Nie, bo od kwietnia poszli do przedszkola, na razie to parę godzin dziennie, a od
września będą chodzić w pełnym wymiarze. Nareszcie mam chwilę, którą mogę poświęcić na
pracę, swoje sprawy czy po prostu zakupy, gotowanie i sprzątanie.
- Dobrze. Z pism procesowych wynika, że jest pani z kimś związana. Jak to się stało?
- Michała znałam już wcześniej, to był nasz wspólny znajomy, brat koleżanki Roberta.
Kiedyś zaproponował mi pracę w galerii, zatrudniłam się tam, ale nic między nami nie było.
Gdy wyprowadziłam się z domu, musiałam gdzieś się podziać, więc pojechałam do galerii.
Kiedy Michał to zobaczył, stwierdził, że nie mogę mieszkać z dziećmi w małym pokoiku przy
galerii i zaproponował przeprowadzkę do niego. Zaopiekował się nami. Zostaliśmy. Dopiero
kiedy podjęłam decyzję, że nie chcę być już z Robertem, rozmawiałam o tym z Michałem i on
mi wyznał, że jest we mnie zakochany. Uświadomiłam sobie, że też go darzę dużą sympatią i
tak się stało, że zaczęliśmy być razem. Dziś jesteśmy bardzo szczęśliwi. To człowiek, który
naprawdę rozumie moje potrzeby i dba o mnie i o dzieci. Wreszcie czuję, że mam przy sobie
kogoś, na kim mogę polegać, kto mnie szanuje i docenia, kto chce być ze mną i opiekować się
również moimi dziećmi. To nie jest tak, jak napisał Robert, że ja go zdradzałam wcześniej.
- Na tę okoliczność przesłuchamy pozwanego. Czy chce pani coś jeszcze dodać?
- Nie... chyba nie.
- To proszę usiąść, a do barierki poprosimy pana pozwanego - sędzia wskazała dłonią,
Roberta. Mężczyzna podszedł i podał sędzi swój dowód osobisty, a następnie stanął na
miejscu dla zeznających. Tymczasem Anna usiadła koło swojej adwokatki. Ręce jej drżały,
czuła, że bluzka, jaką miała na sobie, jest przepocona. Pragnęła, żeby ta sprawa już się
zakończyła, miała wrażenie, że zaraz zemdleje z emocji. Chciała zapytać o coś mecenas
Bulewicz, ale ta dała jej do zrozumienia, że nie jest to czas ani miejsce na szeptanie,
zwłaszcza że sędzia zaczęła już przesłuchiwać Roberta. Podobnie jak w przypadku Anny,
zapytała go o wiek, wykształcenie, miejsce zamieszkania i pouczyła o obowiązku mówienia
prawdy.
- Czy pan potwierdza to, co zeznawała żona?
- Jeżeli chodzi o to, jak się poznaliśmy, o ślub, poronienie, terapię... tak, to wszystko
się zgadza. Rzeczywiście, mieliśmy gorsze i lepsze dni, ale kochaliśmy się i tak jest przecież
w każdym małżeństwie. Zresztą ja nadal kocham żonę i nie bardzo rozumiem, co takiego się
stało, że mnie tak znienawidziła. To są jakieś wymysły, bzdury, dlatego jestem przekonany,
że żona, chcąc rozwodu, ma jakiś inny cel. Na mnie próbuje zrzucić winę, a tak naprawdę
sama mnie zdradziła, zakochała się w kimś innym. Z niewiadomych przyczyn dorabia teraz
jakąś pokrętną filozofię...
- No dobrze, ale czy zdradził pan żonę czy nie? Czy to jest wymysł?
- Niestety, zdradziłem. Nie mogę temu zaprzeczyć, to się po prostu zdarzyło.
- Jak to  po prostu zdarzyło ? Przecież byliście państwo szczęśliwi.
- To było tak, że... Sabina była moją koleżanką jeszcze z liceum, byliśmy kiedyś parą,
planowaliśmy wspólną przyszłość, ale wyprowadziła się do Niemiec i kontakt się urwał. Ja
potem ułożyłem sobie życie, poznałem Annę, byliśmy szczęśliwi. Kiedy Sabina pojawiła się
ponownie w moim życiu, spędzałem z nią wiele czasu, oprowadzałem po Krakowie, w
którym nie była od czasów licealnych, wróciły do nas wspomnienia pierwszej nastoletniej
miłości. Dużo o tym rozmawialiśmy, przez chwilę zdawało mi się, że znów mamy po
kilkanaście lat. Tego wieczoru piliśmy alkohol i zadziałał instynkt. Wiem, że zachowałem się
paskudnie, nie powinno było do tego dojść, ale się stało. Ten jeden jedyny raz.
- Czyli nigdy więcej pan żony już nie zdradził? - zapytała sędzia.
- Prawdę mówiąc, zdarzyło się to jeszcze raz. Kiedy byliśmy w Zakopanem z Anią,
Sabiną i Heleną, to wylądowałem w łóżku z Heleną. Zupełnie nie wiem, jak do tego doszło,
też wtedy sporo wypiłem.
- Co??? - poderwała się z krzykiem Anna. - Ty kłamco! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl