, Feasey Steve Wilkołak 04 Igrzyska demonĂłw Całość 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zadowoleniem, widząc, jak kolejny nieszczęśnik pada martwy ze strzałą w
piersi. - Po matce, którą ty zabiłeś, panie Laporte. I to, jak słyszałem, w dość
makabryczny sposób. - Spojrzał na chłopaka z okrutnym uśmiechem na
ustach. - Może jednak nie różnimy się od siebie aż tak bardzo, jak myślisz?
Na trybunie ostatnia z nieszczęsnych ofiar padła na piasek - demon
wyglądający jak poduszeczka na igły, naszpikowany czarnymi strzałami.
Molok zaklaskał zadowolony.
- W niczym nie jesteśmy do siebie podobni  odrzekł Trey. - Wszystko, co
zrobiłem, zrobiłem po to, by ratować przyjaciół i wszystkich tych, którzy
potrzebowali mojej pomocy. I nie napawa mnie przyjemnością widok
cierpiących.
Trębacze zagrali fanfarę.
Książę demonów nachylił się do chłopaka i powiedział ściszonym głosem,
tak by tylko Trey go usłyszał:
- A czy nie poczułeś choćby odrobiny przyjemności, kiedy pokonałeś
przeciwnika? Czy jakaś część ciebie nie uradowała się, kiedy załatwiłeś go z
taką bezwzględnością?
- Nie.
- Hm, ciekawe... - Demon zmrużył oczy.
Gdzieś z tyłu rozległa się kolejna fanfara.
- Istoty Otchłani! - Arenę już uprzątnięto i na jej środku znowu stanął
mistrz ceremonii z megafonem przy ustach.
- Witamy ponownie demona, który, jak twierdzą niektórzy, jest
największym gladiatorem, jaki zaszczycił naszą arenę. Potwór wśród
potworów. Niekwestionowany król igrzysk demonów. Teraz walczy w
barwach Kalibana. Ten jeden jedyny. Abaddon Niszczyciel!
Aktualny czempion wjechał na złotym rydwanie. Zagrały trąby. Trey po
raz pierwszy zobaczył demona, z którym miał się spotkać w finale, i jego
serce zamarło. Abaddon był olbrzymi. Krzykliwie czerwona skóra demona
kontrastowała mocno ze złotym rydwanem i z rzemieniem, który opasał
pokazny tułów prawie pozbawiony szyi. Jego ogromna wyposażona w rogi
głowa wydawała się wyrastać prosto z potężnych muskularnych barów, co
nadawało gladiatorowi nieco pochyloną postawę. Wszystko w nim było duże.
Nogi, ramiona, pierś, dłonie. Duże.
 Jak buldog wyhodowany na sterydach" - pomyślał Trey.
Molok zauważył wyraz jego twarzy.
- Czyż nie jest wspaniały? - zapytał.
- Jest... większy, niż się spodziewałem.
- Niepokonany.
- Tak też słyszałem.
- Niektórzy mówią, że nie da się go zranić.
- Posłuchaj, nie dość się starasz, jeśli wciąż zależy ci, żebym został twoim
nowym najlepszym przyjacielem. Myślałem, że na tym etapie będziesz mnie
raczej podtrzymywał na duchu.
Demon roześmiał się i przeniósł uwagę z powrotem na arenę.
Shentob trącił łokciem swojego młodego podopiecznego i dał znak, żeby
chłopak nachylił się do niego.
- Pas. Widzisz pas?
Trey kiwnął głową. Pas był ogromny i brzydki. Skórzana część miała co
najmniej szerokość wyprostowanej dłoni Treya, ale jego uwagę przyciągnęła
przede wszystkim klamra, tak ogromna, że praktycznie zasłaniała brzuch
demona, jak w pasach zawodowych bokserów. Wykonana ze złota miała
kształt paskudnie uśmiechniętej gęby Abaddona. I tak jak mówił Shentob, w
miejscach oczu widniały dwa otwory w kształcie migdałów.
Przyprowadzono rywala Abaddona. Bez złotego rydwanu. Bez fanfar. A
tłum od razu zaczął buczeć i szydzić, przesuwając palcami w poprzek gardeł,
jakby los tej istoty cienia już był przesądzony. Trey już wiedział, jakie go
czeka powitanie, kiedy stanie naprzeciwko czempiona. Zaprezentowano
demona i walka się zaczęła. Abaddon Niszczyciel wciąż obracał się w miejscu
i machał do widzów, gdy jego przeciwnik rozpoczął atak. Demon skoczył
czempionowi na plecy i owinął ramię wokół głowy Abaddona, drugie zaś
wokół szyi, po czym zatopił w jego głowie zęby, tuż pod jednym z wygiętych
rogów, i od razu popłynęła krew. Przez chwilę wyraz twarzy Abaddona
wydawał się niemal komiczny, jakby był szczerze zdumiony, że dał się tak
zaskoczyć. A potem czempion ryknął i poleciał do tyłu, przyciskając
przeciwnika do ziemi. Chwilę pózniej opuścił ręce i obrócił tułów, przez co
znalazł się na demonie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl