,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wcześniej. Tak właśnie postępował Ibram Gaunt. Gaunt imperialny heros. Nie oddawaj dobrowolnie niczego. Nigdy. Nie trać czujności, nie ułatwiaj nieprzyjacielowi życia. Bądz dzielny i dzielnie umrzyj. Takie jest twoje przeznaczenie. W jego duszy nie krył się wyłącznie komisarz, lecz w pierwszym rzędzie wojownik, uświadomiła sobie nagle Curth. Oto właśnie podstawowa filozofia Gaunta. Dzięki niej żył, walczył i zmierzał ku śmierci, jaką szykował mu już nieznany dotąd los. To ona uczyniła z niego niezmordowanego żołnierza, powszechnie poważanego dowódcę, budzącego respekt przeciwnika. W sercu kobiety walczyły ze sobą jednocześnie ogromny żal i współczucie dla tego człowieka oraz bezbrzeżny podziw zarazem. Ana Curth słyszała już plotki o haniebnej degradacji, która miała dosięgnąć Gaunta po zakończeniu tej misji. To właśnie budziło jej największy żal. Wiedziała już, że dowódca Duchów był bez końca oddany swej sprawie i że nie spocznie przed ukończeniem zadania nawet w obliczu nieuniknionej osobistej porażki. Gaunt pozostanie Gauntem aż do końca. a Pięćdziesiąt metrów dalej kapitan Herodas wypadł z płonącego wraka Salamandry na kilka sekund przed tym jak druga przeciwpancerna rakieta wystrzeliła spomiędzy gęstych zarośli rozrywając transporter na strzępy. Niemal w tym samym momencie kula przestrzeliła pardusyckiemu oficerowi lewe kolano. Omal nie stracił przytomności pod wpływem potwornego bólu, zdołał jednak pokonać falę 79 fizycznego cierpienia. Tuż obok leżał twarzą do ziemi pardusycki żołnierz, wokół jego ciała rozlewała się kałuża gorącej krwi. - Lezink ! Lezink ! Herodas próbował przewrócić swego podwładnego na plecy, ale jego ręce nie chciały słuchać poleceń słanych przez oszołomiony bólem mózg. Zerknął w dół i poczuł skrajne przerażenie na widok krwawiącej ruiny w miejscu swego kolana. Laserowe wiązki śmigały ponad jego głową. Sięgnął niepewnie po pistolet, ale jego rozpięta kabura okazała się pusta. W oczach kapitana gromadziły się łzy, wywołane coraz silniejszym bólem. Zewsząd docierały do jego uszu dzikie wrzaski, huk wystrzałów, agonalne jęki. Ziemia zaczęła dygotać zauważalnie. Herodas rozszerzył oczy dostrzegając dorastającego chelona, który wyłamał się ze stada pędząc w ślepej panice wprost na rannego kapitana. Zwierzę nie dorównywało jeszcze rozmiarami dorosłym osobnikom, a już ważyło dwie tony z okładem. Pardusycki oficer zacisnął kurczowo powieki przygotowując się na zderzenie z dwustoma kilogramami żywej masy. Cienki strumień czerwonej energii przemknął ponad drogą i uderzył w zwierzę z taką siłą, że chelon dosłownie grzmotnął o nawierzchnię szosy. Aadunek zdezintegrował spory fragment jego cielska przeistaczając olbrzyma w dymiącego mamuciego trupa, ociekającego stopionym tłuszczem. Plazma, pomyślał Herodas. Po trzykroć przeklęci święci ! To plazma ! Uniósł głowę dostrzegając krępą sylwetkę komisarza Harka biegnącego z rozwianym długim płaszczem, ubrudzonego ziemią i piaskiem. Oficer polityczny Tanithijczyków wykrzykiwał krótkie komendy, kierując najbliższe drużyny Duchów w dół drogi i na flankę napastników. W swej prawej ręce ściskał antyczny plazmowy pistolet. Hark zatrzymał się znienacka w miejscu przepuszczając trzy biegnące za sobą drużyny. Machając palcami nakazał gwardzistom rozproszenie się w tyralierę, po czym serią gestów posłał w ślad za Duchami dwa pardusyckie czołgi. Obracając się na obcasach podniósł broń i skremował celnym strzałem Infardiego, który wychynął spomiędzy drzew z przyłożonym do ramienia karabinem. Podszedł do Herodasa. - Nie ruszaj się, pomoc jest już w drodze. - Pomóż mi wstać, wciąż mogę walczyć wycedził przez zaciśnięte z bólu zęby kapitan. Hark uśmiechnął się nieznacznie. - Pańska odwaga przynosi ci chlubę, kapitanie, ale możesz mi wierzyć, że nie udasz się nigdzie z wyjątkiem szpitala. Twoja noga jest w kiepskim stanie. Proszę się nie ruszać. Komisarz odwrócił się i strzelił z pistoletu do jakiegoś celu, którego Herodas ze swego miejsca na ziemi nie potrafił dojrzeć. - Oni są wszędzie wyszeptał Pardusyta. - Nie martw się, uciekają. Pogoniliśmy ich oświadczył Hark chowając pistolet do kabury i przyklękając obok rannego gwardzisty z zamiarem założenia opatrunku na jego krwawiącą nogę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|