,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tymczasem zapanowaÅ‚o kompletne zamieszanie. Na podÅ‚odze leżaÅ‚y przewrócone dwa krzesÅ‚a, a Kari kurczowo trzymaÅ‚a córkÄ™ za spódnicÄ™. Åshild z przerażeniem popatrzyÅ‚a na Olego, który pojawiÅ‚ siÄ™ tak nagle. Przez uchylone drzwi do alkierza Ole zauważyÅ‚, jak jeden z przybyszy w wielkim poÅ›piechu pakuje rzeczy należące do Åshild, drugi zaÅ› nakÅ‚ania dziewczynÄ™, by wypiÅ‚a wodÄ™ z Å‚yżki wazowej. Åshild rzuciÅ‚a siÄ™ na Olego z zaciÅ›niÄ™tymi pięściami, ale on byÅ‚ na to przygotowany. - Idz stÄ…d! Ukryj siÄ™! Odejdz! - wykrzykiwaÅ‚a Åshild, uderzajÄ…c na oÅ›lep. Kilka ciosów trafiÅ‚o go w szyjÄ™ i sprawiÅ‚o ból. On jednak za nic w Å›wiecie nie pozwoliÅ‚by jej odjechać. ObjÄ…Å‚ dziewczynÄ™ i przytrzymaÅ‚ mocno. - Uspokój siÄ™ i pozwól mi coÅ› powiedzieć - szepnÄ…Å‚ jej wprost do ucha. - PomyÅ›l o zorzy polarnej. Åshild uspokoiÅ‚a siÄ™ nieco, wciąż jednak dygotaÅ‚a na caÅ‚ym ciele. - Przybywam z ważnÄ… wiadomoÅ›ciÄ… od doktora - oznajmiÅ‚ mocnym gÅ‚osem. - Przepraszam, że tak wtargnÄ…Å‚em, ale Flemming wÅ‚aÅ›nie siÄ™ zorientowaÅ‚, że niewÅ‚aÅ›ciwie zmieszaÅ‚ lekarstwo dla Åshild. Zbyt duża dawka może wywoÅ‚ywać u niej ataki agresji i majaczenie. - Lekarstwo? - wymamrotaÅ‚a Kari, lecz spojrzenie, jakie posÅ‚aÅ‚ jej Ole, momentalnie powstrzymaÅ‚o jÄ… od dalszych pytaÅ„. - Doktor poprosiÅ‚ mnie, bym przypilnowaÅ‚, aby chora natychmiast siÄ™ poÅ‚ożyÅ‚a. Musi teraz wypoczywać i pić jak najwiÄ™cej wody. Flemming wysÅ‚aÅ‚ mnie przodem, ale przyjedzie osobiÅ›cie, gdy tylko odbierze poród w Tuv. Ole mówiÅ‚ jednym tchem, majÄ…c nadziejÄ™, że odegraÅ‚ przekonujÄ…co swÄ… rolÄ™. Mężczyzna, który pakowaÅ‚ rzeczy Åshild w jej alkierzu, wszedÅ‚ do izby i odchrzÄ…knÄ…wszy, rzekÅ‚: - Åshild wÅ‚aÅ›nie nas prosiÅ‚a, by mogÅ‚a razem z nami przeprawić siÄ™ przez góry. Tam czeka na niÄ… narzeczony. On już na pewno zadba o to, by niczego jej nie brakowaÅ‚o. - Chyba wyraziÅ‚am siÄ™ jasno: Åshild nie ma już narzeczonego - przerwaÅ‚a mu Kari. - A jeÅ›li Jørn nie zechce tego przyjąć do wiadomoÅ›ci, chÄ™tnie mu to powtórzÄ™ prosto w oczy. Tu, w tym domu, to ja podejmujÄ™ decyzje. - Nikt nie może zabrać na górskÄ… przeprawÄ™ chorej kobiety - dodaÅ‚ Ole, mocniej Å›ciskajÄ…c Åshild. MiaÅ‚ nadziejÄ™, że dziewczyna przestanie siÄ™ w koÅ„cu sprzeciwiać. - A jeÅ›li wysoko w górach straci przytomność? PomyÅ›leliÅ›cie o tym? Nigdy nie wziÄ…Å‚bym na siebie takiej odpowiedzialnoÅ›ci. Obcy tylko wymienili siÄ™ spojrzeniami i wzruszajÄ…c ramionami, oÅ›wiadczyli: - No cóż, w każdym razie wypeÅ‚niliÅ›my zadanie. Co zrobi Jørn, to już jego sprawa. SÅ‚yszÄ…c imiÄ™ Jørna, Åshild wzdrygnęła siÄ™ i jeszcze mocniej zaczęła dygotać, pochlipujÄ…c przy tym żaÅ‚oÅ›nie. Ole, nie zważajÄ…c na nic, trzymaÅ‚ jÄ… bezpiecznie w swych silnych ramionach. - WizytÄ™ panów uważam za zakoÅ„czonÄ… - orzekÅ‚a Kari stanowczo. - ProszÄ™ nie zapomnieć przekazać Jørnowi tego, co powiedziaÅ‚am. OtworzyÅ‚a drzwi i przytrzymaÅ‚a je, by goÅ›cie mogli opuÅ›cić dom. Wyszli bez pożegnania. Gdy Kari wróciÅ‚a do izby, Ole posadziÅ‚ Åshild ostrożnie na krzeÅ›le. Dziewczyna wciąż drżaÅ‚a, mocno zaciskajÄ…c powieki. - Może powinna siÄ™ napić wody - rzekÅ‚ i mrugnÄ…Å‚ do Kari porozumiewawczo. - Tylko nie z tej chochli. Zaraz wracam. Niczym wicher wypadÅ‚ przez drzwi i zdążyÅ‚ jeszcze przytrzymać konie mężczyzn, którzy zbierali siÄ™ do opuszczenia zagrody. - Uważam, że powinniÅ›cie siÄ™, panowie, dowiedzieć o czymÅ›, nim odjedziecie. ZwiÄ…zku małżeÅ„skiego nie można zbudować na grozbach. Jørn zastraszyÅ‚ dziewczynÄ™, grożąc, że jeÅ›li go nie poÅ›lubi, to jej rodzice zapÅ‚acÄ… za to życiem. Sami widzieliÅ›cie, jaka byÅ‚a przerażona, gdy jej matka zadecydowaÅ‚a o zerwaniu zarÄ™czyn. Nie dlatego bynajmniej, że tÄ™skni za Jørnem, lecz dlatego, że boi siÄ™ o życie matki. JeÅ›li sobie dobrze przypomnicie, co wykrzykiwaÅ‚a w rozpaczy, bez trudu zrozumiecie resztÄ™. Ponieważ żaden z mężczyzn nie kwapiÅ‚ siÄ™, by coÅ› dodać, sÅ‚owa, które w ciszy wypowiedziaÅ‚ Ole, jeszcze bardziej zapadÅ‚y im w pamięć. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|