, 0052.Sutherland Catherine Po tamtej stronie jutra 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak, moja droga, ty nie możesz zapomnieć... Dzwoniłam do ciebie
tego ranka. Zaprosiłaś mnie na obiad. Mówiłaś, że chcesz wrócić do
dziennikarstwa.
Melinda milczała.
 Wówczas robiłam ci wymówki. Chyba za bardzo uniosłam głos.
Mówiłam o macierzyństwie, pracy w domu, przyjmowaniu przyjaciół
Adama. Zresztą, wiesz, co mówiłam, moja droga.
 Tak.  Melinda uśmiechnęła się smutno na to wspomnienie. 
Pamiętam, co powiedziałaś.
 Rozgniewałam cię. Adam powiedział mi, że po naszej rozmowie
pokłóciliście się.  Zamilkła i sięgnęła do torebki. Wytarła oczy
chusteczką.  Przez ostatnie miesiące żyłam ze świadomością, że gdybym
wtedy nie dzwoniła do ciebie, gdybym nie mówiła w ten sposób... mały
Jeremy byłby do dziś wśród nas. To była moja wina...  Głos jej się za-
łamał.
Melinda otoczyła ją ramionami i ucałowała.
 Zawsze, gdy stanie się coś złego, człowiek powraca myślami do
przeszłości i powtarza sobie:  Gdybym nie zrobiła tego. Gdybym zamiast
tego zrobiła tamto... "
Anna kiwnęła głową i wytarła chusteczką nos.
 Takie rozważania są bezsensowne. Jeremy już odszedł. Wiem, że
jeszcze przez długi czas nie będę mogła się z tym pogodzić. Nigdy go nie
zapomnę, ale nie mam zamiaru żyć przeszłością.  Spojrzała Annie prosto
w oczy.  Przez ostatnie kilka miesięcy pracowałam w gazecie w
Brisbane... I nie zamierzam tego porzucić...
Anna patrzyła na nią z rezygnacją.
119
RS
 Tak, moja droga. Dużo sobie przemyślałam przez te ostatnie
miesiące. Doszłam do wniosku, że moje dotychczasowe życie zamykało się
w kręgu ludzi o raczej ograniczonych poglądach na wiele spraw.
Obserwowałam młode kobiety w twoim wieku i zrozumiałam, że należysz
do innego, nowego pokolenia, które nie akceptuje starych wartości. Teraz
kobiety pracują jako lekarze, prawnicy, księgowe, a nawet są inżynierami.
Chcą utrzymać tę swoją pozycję. W końcu, dlaczego nie?
 To zabawne  pomyślała Melinda z rozbawieniem.  Anna łaskawie
zdecydowała sic przyznać mi rację. "
 Jestem pewna, moja droga, że wiesz, czego chcesz. Dużo wcześniej
powinnam była ci zaufać. W każdym razie, szkoda tracić czas na kłótnie.
Wpadłam tu, by zobaczyć się z Adamem. On jest naprawdę BARDZO
nieposłusznym chłopcem. Dopiero wczoraj zadzwonił do mnie i powiedział
o swym przyjezdzie. Oczywiście, nie wiedziałam, że ty również tu jesteś.
Cieszę się, że znowu masz się dobrze, moja droga. Teraz muszę lecieć. Pani
Murchison zaprosiła mnie na kolację.
 Ach... jednak Anna pozostała sobą. Wciąż żyje koktajlami, wciąż
stara się nawiązywać nowe "dobre znajomości" pomyślała Melinda,
odprowadzając teściową do samochodu.
Adam rozmawiał z Johnem. Podszedł teraz, by pożegnać się z matką.
Gdy Anna odjechała, John przyłączył się do nich.
 Melindo, nie chcę cię przynaglać, ale obiecaliśmy...
 Zupełnie straciłam poczucie czasu  odpowiedziała, spoglądając
na zegarek.  Przepraszam cię, Adamie. Obiecaliśmy znajomym, że zjemy
z nimi dziś obiad.
John spojrzał przepraszająco na Adama.
 W porządku, rozumiem  powiedział Adam.
120
RS
Kiedy szli do samochodu. Melinda usłyszała, jak John zapytał szeptem
Adama:
 Wszystko w porządku?
Adam tylko nieznacznie poruszył głową. Potem usłyszała tylko kilka
słów:
 ... zostać tutaj. Ja sam wrócę.
 Niech ona zdecyduje  odpowiedział cicho Adam.
Gdy doszli do samochodu, John odwrócił głowę i zapytał:
 Melindo, jedziesz?
 Zaczekaj chwilę  powiedziała.  Zaraz wrócę. Zostawiłam
torebkę w pokoju Jer... Jeremy ego.
Wróciła szybko do małego pokoju. Rozejrzała się. Teraz była w nim
sama i mogła się spodziewać nowych wzruszeń.
Podniosła z łóżka torebkę. Jeszcze raz rozejrzała się, po czym wyszła i
szybko zamknęła za sobą drzwi.
Równie szybko wybiegła z domu. Na zewnątrz zobaczyła dwóch
rozmawiających ze sobą mężczyzn.
Adam, usłyszawszy kroki, odwrócił się i zaczął iść w jej stronę.
 Chcesz z nim jechać?  zapytał, gdy byli blisko siebie.
To pytanie zawierało w sobie o wiele więcej treści niż mogłoby się
wydawać. Jego oczy mówiły:  Nie opuszczaj mnie teraz... nie teraz... "
Zciskała torebkę. Opuszki jej palców pobielały od siły, z jaką naciskała
metalowe zapięcie.
 Adam, muszę jechać. Obiecaliśmy. Mal i Nancy będą czekać...
Wrócę jutro, wtedy porozmawiamy.
 Musisz powiedzieć  tak" lub  nie".
121
RS
 To nie jest takie proste, wiesz o tym. Nic na to nie odpowiedział.
Powtórzył tylko:
 Jedziesz z nim?
 Tak  powiedziała w końcu.
Odeszła do samochodu. John otworzył jej drzwiczki. Zanim wsiadła,
spojrzała jeszcze na Adama. Patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę.
Przypomniała sobie wyraz jego twarzy, gdy pół godziny temu mówił:  SAM
NIE POTRAFI SOBIE WYBACZY".
Samochód ruszył.  Przecież nie tylko ja potrzebuję czasu, by dojść do
siebie"  pomyślała.
Gdy znowu przypomniała sobie jego twarz, nagle zdała sobie sprawę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl