,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrzymam, oszczędzę sobie podróży do Londynu. Nie będę musiał szukać odpowiedniej kandydatki i zalecać się do znudzenia. Tony miał rację, niech go szlag! Oczywiście, mam pewne zastrzeżenia. Musisz się nauczyć powściągać swój niewyparzony języczek. Myślę, że będę ci mógł pomóc poprawić maniery i zachowanie względem mnie. Tak więc, Alexandra, nie musisz wyjeżdżać, nie musisz działać pod wpływem emocji. Jesteś moją żoną - uznaje cię za żonę -jesteś hrabiną Northcliffe. Nachylił się do niej. Alexandra bardzo powoli uniosła się z fotela. Odstąpił o krok, nadal nachylony, oczekując, aż z łkaniem rzuci mu się na pierś, będzie błogosławiła jego szlachetność, całowa- ła dłonie i przysięgała oddanie i wierność po wieczne czasy. Odwróciła się powoli i równie wolno podniosła intarsjowany stolik, stojący obok fotela. Uniosła go nad głową i rzuciła. Patrzył, nie wierząc własnym oczom. Uskoczył w ostatniej chwili i stolik uderzył go w ramię, nie w głowę. Z ręki wypadł mu klucz i stuknął o podłogę. Podniosła go i podbiegła do drzwi. Douglas potrząsał głową, zdezorientowany, zmieszany i rozwścieczony. Był szybki, ale nie dość szybki. W mgnieniu oka wyskoczyła z pokoju, zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i zamknęła je na klucz. Uwięziła go! Patrzył na drzwi. Ta przeklęta baba zamknęła go w złotym saloniku. Skądinąd piękne, starodawne drzwi były grube i bardzo mocne. %7łeby je wyważyć, trzeba było co najmniej pięciu chłopa. Douglas służył swego czasu w wojsku. Był silny, był przebiegły, rzadko przegrywał w boju. Psia krew, nawet mówił płynnie po francusku i hiszpańsku. I mimo to ta kobieta wyprowadziła go w pole. Tego już było za wiele. Poddał się i zawołał - Otwórz drzwi! Alexandra, otwórz te cholerne drzwi! Z drugiej strony dochodziło go stukanie i jakieś głosy, ale nikt nie przekręcał klucza w zamku. - Otwórz! Usłyszał wreszcie głos Hollisa, który oświadczył. - Milordzie, raczy pan chwilę zaczekać. Jej... hm... lordowska mość wyrzuciła klucz, jak się domyślamy, gdzieś pod schody. Właśnie go szukamy. -Hollis, zatrzymaj ją! Nie pozwól jej odejść! -Nie ma potrzeby się denerwować, milordzie. Lady Sinjun... hm... właśnie ją, że tak powiem, dosiadła. Tego już było za wiele. Stał jak głupiec, nie odzywając się, nie mogąc nic zrobić, całkowicie bezradny. Wreszcie drzwi się otworzyły. W holu roiło się od służących, krewnych i znajomych. Nie wiadomo skąd zjawili się wujaszek Albert i ciocia Mildred. Cały ten tłum przekrzykiwał się i darł wniebogłosy, aż go uszy rozbolały. Jego siostra siedziała okrakiem na Alexandre na pięknej czarno-białej posadzce z włoskiego marmuru. Potrząsnął głową. Co się porobiło w szacownym Northcliffe Hall! Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. - Boże miłościwy! - od drzwi odezwał się znajomy głos. - Co się tu wyprawia? Dlaczego Sinjun siedzi na Alexandre? Skąd się wzięli ci wszyscy ludzie? Chyba są tu wszyscy żywi Sherbrooke'owie! Tony i Melisanda dołączyli do tłumu. ROZDZIAA 13 W porównaniu z tym, co nie tak dawno działo się w holu, grupa ludzi siedzących przy stole w jadalni była wyjątkowo spokojna. Hollis - kamerdyner o aparycji biskupa - dzielnie tkwił na posterunku i dyskretnie dyrygował lokajami. Nikt się nie odzywał, wyglądało na to, że interesują ich wyłącznie serwowane właśnie jaja. Douglas siedział u szczytu mahoniowego stołu, a po jego prawicy spokojna i cicha Alexandra. Hollis nalegał, żeby zajęła to właśnie miejsce. Hrabina matka siedziała na drugim końcu. Ależ zamieszanie, pomyślał Douglas i wziął plasterek szynki. Matka usiadła, jeszcze zanim ktokolwiek zdołał wejść do jadalni, przed Alexandra. Douglas zauważył, kiedy było już za pózno. Nic nie powiedział, miał dość scen jak na jedno popołudnie. Wolał nie zastanawiać się nad reakcją matki, kiedy dowie się, że nie jest już panią Northcliffe Hall i krzesło naprzeciwko pana domu do niej nie należy. W tej chwili wydawała się bardzo zadowolona z siebie i trochę go to, prawdę mówiąc, martwiło. Cieszyła się, że synowa wywołała taką awanturę? Nadal wierzyła, że Alexandra opuści Northcliffe Hall? %7łe nawet jeżeli zostanie, nie będzie tu gospodynią? A Alexandra zdawała się nie pamiętać o swoich obowiązkach pani domu, niepomna, że hrabina matka zajmuje miejsce, które należy do niej. Co robić? Spojrzał z dezaprobatą na jej nachyloną głowę. Dawał jej niebo i ziemię, i na dokładkę siebie za męża, a ona rzuciła się na niego jak wściekły pies, cisnęła w niego stolikiem i zamknęła w złotym saloniku. Powinna być wdzięczna, skakać do góry z radości niczym konik polny, dziękować za szczodrobliwość, kajać się i bić w piersi, bo przecież zachowała się równie niecnie jak Tony i jej ojciec. A ona co? Nie potrafił tego pojąć, zwłaszcza po tym, jak rozebrała się przed nim do naga i gotowa była mu się oddać, żeby tylko nie myślał o unieważnieniu. No, może nie traktował jej aż tak dobrze. Ostatecznie odrzucił ją, i to bardzo stanowczo. Ale z drugiej strony tak troskliwie się nią opiekował, kiedy była chora. Nie, tamto się nie liczyło. Uratował jej życie. Pokręcił głową. To przeszłość, dobra czy zła, ale prze- szłość. Co było, a nie jest... Teraz liczy się tylko to, że postanowił ją zostawić. Rozbawienie na widok Sinjun siedzącej okrakiem na jego żonie bardzo szybko mu przeszło. Alexandra była naprawdę wściekła, cała czerwona na twarzy, ale nie mogła się nawet ruszyć przygnieciona przez silniejszą przeciwniczkę. Na jej widok wtedy się roześmiał - teraz wydawało mu się, że nie ma w nim już ani grama poczucia humoru. Rzeczywistość nie wyglądała różowo. Jego żona dochodziła do siebie po chorobie, ale jadła stanowczo za mało, żeby wyzdrowieć. Kiedy chciał jej powiedzieć, że musi więcej jeść, przypomniał sobie, jak podniosła stolik w złotym saloniku. Niby taka słaba, a miała dość sił, żeby go uderzyć. Spojrzał na Melisandę i westchnął. Była tak piękna, że wszystko przy niej bladło i stawało się nieważne. Z namysłem przeżuwał szynkę, coraz bardziej przygnębiony. Ciszę przerwała Sinjun, oświadczając wesoło: - Jak to miło! Tylu nas tu razem. Miło cię poznać, Melisando. Jesteśmy spokrewnione, czy mogę mówić ci po imieniu? Melisanda uniosła swą piękną twarz, spojrzała z nikłym zainteresowaniem na siedzącą naprzeciw niej energiczną dziewuszkę i odpowiedziała: - Ależ oczywiście. -Mów jej Mellie - dodał Tony. - Sinjun jest moją ulubioną kuzynką. -Tony, jestem twoją jedyną kuzynką! -O nie, mam jeszcze trzy kuzynki, wszystkie z wystającymi zębami. Mieszkają w towarzystwie swoich dwudziestu kotów i robią mi kapcie na drutach na każde Boże Narodzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|