, Felix, Net i Nika Tom 13 Klątwa Domu McKillianĂłw 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było potrzeby sprawdzania, bo monety mniejsze niż pens nie istniały.
 Co to jest?  zapytał obrażony goniec.
 Ty tu jeszcze jesteś?  Net spojrzał na chłopca, na człekopsa, który przedarł
się przez połowę barierki.  Gdzie tu są schody na dach?
 Pensa mi pan wisisz  odparł nieugięty goniec. Trzymał w dwóch palcach
jednozłotówkę.
 To jest warte piętnaście pensów.
 A co ja z tym zrobię?
Net wysypał z kieszeni na podłogę wszystkie monety, które miał.
 Gdzieś tu będzie pens. Mów, jak dotrzeć do schodów na dach.
 Są tam, gdzie stoi ten gentleman.  Klęczący wśród monet goniec wskazał
człekopsa, który przebrnął już przez niemal całą barierkę.
 Szybko!  Net znów pociągnął Nikę i wbiegli na schody. Człekopies wydał
z siebie gardłowy ryk złości. Nie mógł się wydostać z ciasnej przestrzeni przy
ścianie.
Pokonali kilka pięter biur i niespodziewanie znalezli się na dachu krytym
pozieleniałą ze starości miedzianą blachą. Net zamknął za nimi drzwi nadbudówki,
choć człekopsa raczej nie mogło to powstrzymać.
Londyński dzień wyglądał jak wczesny wieczór. Z setek kominów unosił się dym
potęgujący zanieczyszczenie. Smog ograniczał widoczność do kilku przecznic.
Dalej było widać tylko zarysy wyższych budynków. W dole na ulicach
przemieszczały się dorożki, kopcące paromobile, a nawet piętrowe parobusy bez
dachu na górnym poziomie. Wyglądały jak krótkie parowozy obudowane karoserią.
Z komina każdego z nich także wydobywały się kłęby dymu, a gdzieś spod podwozia
 biała para. Były też rowery, syczące parą motocykle i mnóstwo pieszych
w strojach sprzed stu lat: eleganckich gentlemanów w szarych i czarnych
garniturach, melonikach, z obowiązkowymi laseczkami bądz służącymi za laski
długimi parasolami w dłoniach. Niektórzy szli wolniej, pod rękę bowiem trzymały
ich damy w wąskich sukniach z trenem.
Po szaroburym niebie wolno sunęło kilka sterowców.
 Co teraz?  Net spojrzał na telegram.  Opuści się tu na drabince z zeppelina?
 Lepiej.  Nika z uśmiechem wskazała zbliżający się ponad miastem punkt.
Powiększał się szybko i już po chwili zamienił w dwupłatowy samolot.
 Jakoś samolot nie pasuje mi do tego świata.  Net włożył ręce do kieszeni. Nie
wiedział, czego się spodziewać po spotkaniu z Felixem.
Samolot był w całości pokryty mosiężną blachą, noszącą ślady licznych uderzeń
i zacieków. Z kadłuba, pękatego jak w powiększonej zabawce, wyrastały po dwa
krótkie skrzydła z każdej strony i równie niewielkie stateczniki z tyłu.
Z silnika napędzającego wielkie śmigło wydobywała się biała para.
Samolot zniżył lot tuż nad dachem. Lawirując między kominami, zwolnił
i w ostatniej chwili niemal się zatrzymał, zadzierając dziób. Opadł lekko na
wielkie koła. Cały manewr wyglądał, jakby na tę chwilę przestały tu obowiązywać
prawa fizyki, a szczególnie prawo powszechnego ciążenia.
Net i Nika dobiegli do samolotu. Na burcie czarną farbą wymalowany był napis:
 Felix .
 Cóż za skromność&  mruknął Net.
Felix przesunął gogle lotnicze na daszek ocieplanej skórzanej pilotki
i uśmiechnął się do przyjaciół.
 Sorry za niesen w ciągu dnia.  Zdjął pilotkę, ale gogle zostawił i nasunął je
na czoło.  Trochę wam zajęło odpisanie.
 To było nieoczywiste.  Net pokiwał głową i wskazał tylną część kadłuba,
z której leciał dym, a przez szczeliny widać było płomienie.  Ogon ci się
fajczy.
 Martwiłbym się, gdyby się nie fajczył.  Felix odpiął pasy, podciągnął się na
przedramionach i wygramolił z miejsca pilota osłoniętego tylko małą szybką.  To
palenisko pod kotłem. Jest z tyłu, dla lepszego wyważenia.
Wyszedł na skrzydło i zeskoczył na ziemię. Miał na sobie traperskie buty,
jasnobrązowe spodnie lotnicze i powycierany skórzany płaszcz. Wyglądał jak
żywcem wyjęty z filmu Liga Niezwykłych Dżentelmenów.
Nika pierwsza podeszła do przyjaciela i objęła go mocno. Net był bardziej
powściągliwy i ograniczył się do uścisku dłoni.
 Jesteś prawdziwy?  zapytał.  Czy może to tylko twoja postać niesenna?
 Trudno mi udowodnić moją prawdziwość. Musisz mi uwierzyć na słowo. W nocy
nadawałem do was Morse em.
 Coś tam migało, ale przecież ja nie znam Morse a.  Net rozłożył ręce.  Nie
mogłeś napisać e-maila?
 Dzwoniłem i pisałem SMS-y.
 Przecież mam zepsuty telefon.
 Ostatnio działał.
 Tylko przez chwilę.
 Od rana do wieczora pracuję. Zresztą&  Felix spojrzał gdzieś w bok. 
Musiałem trochę pobyć sam. Odkryłem kilka rzeczy dotyczących niesnu
i postanowiłem się z wami spotkać.
 Zaraz, zaraz  przerwał mu Net.  Powiedziałeś przed chwilą:  Sorry za niesen
w ciągu dnia ? Więc to twoja sprawka?
Felix skinął głową.
 Celowo zdrzemnąłem się w przerwie na lunch. Trwa tylko niecałą godzinę.
Liczyłem na to, że wszyscy wpadniemy w niesen i udało się. Być może nie mamy
wiele czasu. Musimy odnalezć list i dostarczyć go do adresata.
 Zapomnij.  Net zdecydowanie pokręcił głową.  Dziś w nocy zamierzam
zabarykadować się w pokoju i olać te człekopsy. Niesen nie jest niebezpieczny,
a jak spróbujemy dostarczyć list& wiesz, co się zacznie dziać. Byłbyś tak
łaskawy i się obudził? Wpadniemy do ciebie i pogadamy normalnie.
 To tak nie działa. Myślę, że niesny będą coraz gorsze.
 Niesny to pryszcz w porównaniu z tym, co się będzie działo w rzeczywistości.
W nieśnie spadłem z dachu i nic mi nie jest.
 Niesen przypomina grę komputerową. Jesteś pewien, że znasz prawa fizyki
w świecie gry? To można sprawdzić tylko eksperymentalnie.  Felix wskazał
samolot.  On nie ma prawa latać. Jest za ciężki i ma silnik o mocy motoroweru.
Ale lata, więc nie narzekam. Zresztą to nie jest zwykła maszyna parowa
z tłokami, tylko turbina. Ma większą wydajność, jednak wciąż z pięć razy za
małą. Stylistyka niesnu to druga połowa dziewiętnastego wieku. Choć ta
rzeczywistość jest na sterydach, to nie widziałem tu ani turbiny, ani samolotu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl