,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kasy, O Brien. Jeśli znowu dasz ciała, nie tylko cię zabiję, ale i będę zmuszony wykorzystać twoją dziewczynę, żeby odzyskać forsę, którą mi wisicie. Aiden przyglądał się, jak Kat blednie, ale już za chwilę prostuje się i dzielnie stawia czoła tej bestii, grożącej jej w żywe oczy zgotowaniem najgorszego koszmaru. W takim razie po cholerę czekasz, skoro możesz sobie tego oszczędzić i załatwić wszystko już teraz? warknęła. Zabieraj mnie stąd i skończmy te głupie gry. Kat! Zamknij się w tej chwili! zawołał Aiden. Przeniosła na niego wzrok; w niebieskich oczach lśniły łzy wiedział, że Kat modli się w duchu o to, by nie spłynęły po policzkach. Nienawidził na nią krzyczeć, rozumiał jednak, że jeśli Sicoli przyjmie jej propozycję, straci ją na zawsze. Nie będzie sposobu, żeby ją odnalazł ani ocalił. To nigdy nie była twoja walka powiedziała do niego cicho. Nie mogę pozwolić, żebyś dłużej ryzykował dla mnie życie. Za bardzo cię kocham. Sicoli tymczasem wstał i podszedł do nóg łóżka. To wzruszające i tak dalej, ale oboje zapominacie, że to ja ustalam tutaj zasady. A więc będzie tak& Na jego znak Sully zbliżył się z rolką taśmy, a Vinnie złapał Kat za ramiona i odciągnął od łóżka. Wszystko zaczynało się poważnie pieprzyć, a Aiden nie miał bladego pojęcia, jak to powstrzymać. Będziesz walczył w Four by Four w sobotę. Tym razem odpadniesz w trzeciej rundzie. %7łeby tego dopilnować, zatrzymam dziewczynę, dopóki nie będzie po wszystkim. Nie martw się, Irolu parsknął Vinnie, przesuwając łapsko z karku Kat na jej pierś i ściskając ją mocno. Zajmę się nią jak trzeba. Kat rąbnęła go łokciem w splot słoneczny, a gdy zgiął się wpół, uderzyła go pięścią w twarz, tak jak nauczył ją Aiden tamtego dnia w stodole. Zanim Vinnie zdążył się zorientować, co się dzieje, z trudem łapał powietrze i miał rozkwaszoną wargę. Niestety, cios nie był dość silny, żeby go obezwładnić. Szybko doszedł do siebie i uderzył Kat wierzchem dłoni w twarz, przewracając ją na podłogę. Aidena dosłownie zalała krew; zaczął się szarpać ogarnięty niepohamowanym gniewem. Ty skurwysynu. Już ja ci& Zanim jednak zdołał wyjawić swój plan uduszenia Vinniego jego własnymi flakami, Sully poczęstował go ciosem, który niemal urwał mu głowę. Usłyszał, jak Kat krzyczy jego imię i błaga, żeby nie robili mu krzywdy, gdy tymczasem jego czaszkę przeszył ból, a usta wypełnił mu metaliczny smak krwi. Ledwie zdołał ją wypluć, Sully zakleił mu usta taśmą. Aiden miał wrażenie, że za chwilę eksploduje. Bestia w nim miotała się wściekle jak w klatce. Nozdrza miał rozchylone, a pierś falowała mu niespokojnie od gwałtownych oddechów. Gdyby nie krępujące mu nadgarstki kajdanki, rozdarłby każdego z nich na strzępy za doprowadzenie Kat do płaczu, nie mówiąc już o próbie odebrania mu jej. Kiedy Vinnie poderwał ją z powrotem na nogi, Sicoli wygładził mankiety koszuli i wydał swoim zbirom polecenia. Gdybym był na twoim miejscu, O Brien dodał skupiłbym się na czekającej cię walce. Jeśli zrobisz, co do ciebie należy, będzie po wszystkim. Zabiorę swoją forsę i wspólników i żadne z was nie będzie musiało mnie więcej oglądać. Wsparłszy pięści o materac, Sicoli pochylił się ku niemu, był jednak dość daleko, żeby Aiden nie zdołał uderzyć go z bańki. Zimne szare oczy ujawniały czarną duszę człowieka, traktującego innych jak pionki, które mógł dowolnie przestawiać na swojej szachownicy, aby zyskać przewagę. Pomyśl choćby o próbie wystawienia mnie, a rzucę tę dziwkę psom na pożarcie i nic z niej nie zostanie. Rozumiemy się? Aiden skinął ledwie zauważalnie głową. Doskonale stwierdził Sicoli, klepiąc go po policzku. W takim razie do zobaczenia w sobotę. Klucz do kajdanek leży na biurku. Za kilka godzin zjawi się ktoś, żeby posprzątać. Z tymi słowami odwrócił się i dał znak swoim ludziom. Gdy szykowali się do wyjścia, Kat desperacko starała się nawiązać z Aidenem kontakt wzrokowy. Szlochając rozdzierająco, przepraszała go raz po raz. Przeklinał zaklejającą mu usta taśmę, przez którą nie mógł jej zapewnić, że wszystko będzie dobrze. %7łe ją ocali. Mógł tylko patrzeć, jak mu ją odbierają. Minęły bite trzy godziny, zanim do pokoju weszła pokojówka. Na szczęście nie należała do strachliwych i zamiast uciec z krzykiem, jak się spodziewał, wymamrotała tylko kilka słów w obcym języku i uwolniła go. Gdy go oswobodziła, pospiesznie się ubrał co nie było łatwe, bo ręce miał zdrętwiałe a potem wyjął z sejfu portfel i kluczyki. Wręczył pokojówce dwieście dolarów w ramach wynagrodzenia za pomoc i podziękowania za dyskrecję, a potem zabrał swoje rzeczy i przygotował się do opuszczenia hotelu. Przed podróżą do Alabaster musiał jednak zrobić jeszcze jedną rzecz. Sięgnął po telefon, wybrał numer i wsłuchany w sygnał wstrzymywał oddech. Po czterech dzwonkach już miał się rozłączyć, kiedy w słuchawce rozległ się głos, który znał niemal tak dobrze jak własny: Patterson. Aiden miał gardło tak ściśnięte, że przez chwilę nie mógł nic wykrztusić. Halo? Kto mówi? Odchrząknął. To ja. To znaczy, cześć, Joey. Z tej strony& Jezu Chryste przerwał mu rozmówca. Aid? To naprawdę ty? Aiden obejrzał się przez ramię. I tak już czuł się dość nieswojo, wykonując ten telefon; wolał nie mieć przy tym świadków, jednak pokojówka była bez reszty zajęta ściąganiem z łóżka zakrwawionych prześcieradeł, mamrocząc coś pod nosem w swoim języku. Tak, to ja. Rany boskie, ile to minęło? Pięć lat? Cholernie dobrze wychodziło ci unikanie mnie. Już straciłem nadzieję, że się kiedyś jeszcze odezwiesz. Aiden zacisnął szczęki i natychmiast tego pożałował, kiedy przeszył je ostry ból. Pomyślał, że przydałoby mu się kilka prochów. Wiem westchnął. Byłem cholernym tchórzem. Wierz mi, nie zdołałbyś powiedzieć ani zrobić niczego, żeby ukarać mnie bardziej niż ukarałem sam siebie stwierdził, wyglądając przez okno. A mimo to nie miałbym ci za złe, gdybyś spróbował. To twoje prawo. Jesteś pieprzonym dupkiem, wiesz o tym? W końcu w głosie Joeya pojawił się gniew, którego Aiden spodziewał się od samego początku. Sądzisz, że nie wiem, iż to, co przydarzyło się Janey, było wypadkiem? Kochałeś ją jak siostrę. Nigdy celowo byś jej nie skrzywdził. Aiden zmarszczył czoło. W takim razie skąd te wszystkie próby namierzenia mnie? Straciłem siostrę i chciałem ją opłakiwać z najlepszym przyjacielem, ty cholerny, pieprzony debilu! Potrzebowałem cię, ale ty myślałeś tylko o sobie i swoim poczuciu winy! Jasna cholera& Aidenowi kręciło się w głowie. Joey miał rację. Był egoistycznym tchórzem, myślącym tylko o sobie o swoim poczuciu winy, bólu podczas gdy powinien troszczyć się o człowieka, który był dla niego jak brat. Ogarnęły go wyrzuty sumienia, a oczy zaczęły dziwnie piec. Przycisnął kciuk i palec wskazujący do przymkniętych powiek i wykrztusił słowa, które dławiły go w gardle od tak dawna: Joey, ja& tak cholernie mi przykro, stary& Masz rację i nie zasługuję na to, ale mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. W głośniku rozległo się znużone westchnienie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|