, 56 Zerwane zareczyny 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zlecenie, prawda?
 Oczywiście.
 Wiedziała o tym również Mary Gerrard, prawda?
 Nie wiedziała.
 Często bywała u pani?
 Niezbyt często.
 Twierdzę, że bardzo często odwiedzała panią, wobec czego mogła
wiedzieć o morfinie prędzej niż jakakolwiek inna osoba w domu.
 Nie zgadzam się z tym.
Rzecznik obrony zrobił krótką pauzę.
 Rano  podjął  powiedziała pani pielęgniarce O Brien, że morfina
zginęła?
 Tak.
 Przypomnę pani słowa:  Zostawiłam morfinę w domu. Będę musiała po
nią wrócić . To pani powiedziała?
 Nie.
 Nie twierdziła pani, że morfina została w domu na półce nad
kominkiem?
 No... Jak nie znalazłam fiolki, przyszło mi na myśl, że mogłam ją
zostawić w domu.
 Innymi słowy, nie była pani pewna, co się z morfiną stało!
 Byłam pewna. Włożyłam fiolkę do torby.
 Dlaczego zatem rano dwudziestego dziewiątego czerwca utrzymywała
pani, że fiolka mogła zostać w pani domu?
 Bo tak mi się zdawało.
 Pozwolę sobie wyrazić zdanie, że jest pani osobą dziwnie nierozważną.
 To nieprawda!
 Czasami pani twierdzenia mijają się nieco z prawdą?
 Nie. Mam zwyczaj liczyć się ze słowami.
 Czy dwudziestego siódmego lipca, w dniu śmierci Mary Gerrard, mówiła
pani o poranieniu ręki kolcami róży?
 Nie rozumiem, co to ma do rzeczy!
 Czy to istotna kwestia?  wtrącił przewodniczący.
 Tak jest, wysoki sądzie. Pytanie stanowi ważną część obrony.
Zamierzam powołać świadków, by dowieść, że wspomniane twierdzenie było
kłamstwem  odparł sir Edwin Bulmer i zwrócił się do pielęgniarki Hopkins:
 Nadal utrzymuje pani, że dwudziestego siódmego lipca skaleczyła pani rękę
kolcami róży?
 Tak  rzuciła kobieta wyzywającym tonem.
 Kiedy to się stało?
 Rano dwudziestego siódmego lipca. Wkrótce pózniej poszłam z portierni
do domu pani Welman.
 Jaka to była róża?  zapytał z powątpiewaniem rzecznik obrony.
 Pnąca, z różowymi kwiatami, która rośnie przed domkiem odzwiernego.
 Jest pani pewna?
 Najzupełniej.
Sir Edwin Bulmer zrobił znowu pauzę, a następnie zapytał:
 Czy nadal twierdzi pani, że morfina znajdowała się w torbie, kiedy
przyszła pani do Hunterbury dwudziestego ósmego czerwca?
 Tak. Morfinę miałam w torbie.
 Przypuśćmy, że pielęgniarka O Brien stanie na trybunie dla świadków i
zezna pod przysięgą, co pani jej wtedy mówiła. Utrzymywała pani, że fiolka
mogła zostać w pani domu.
 Była w torbie. Jestem absolutnie pewna.
Rzecznik obrony westchnął.
 Czy niepokoiły panią losy zagubionej morfiny?
 Czy mnie niepokoiły?... Nie... Raczej nie.
 Aha! Była pani spokojna, chociaż zniknęła tajemniczo pokazna dawka
niebezpiecznego leku?
 Nie podejrzewałam wtedy, że ktoś mógł przywłaszczyć sobie fiolkę.
 Rozumiem. Nie pamiętała pani, co z tą fiolką zrobiła.
 Nic podobnego! Wiedziałam, że morfina była w teczce.
 Dwadzieścia półgranowych tabletek. Dziesięć granów morfiny. To
wystarczy, by uśmiercić kilka osób, prawda?
 Tak.
 Ale nie była pani zaniepokojona. Ba! Nawet nie zameldowała pani
formalnie o zgubie.
 Sądziłam, że... że wszystko w porządku.
 Jeżeli morfina zaginęła w sugerowany sposób, obowiązkiem pani, jako
osoby sumiennej i odpowiedzialnej, był formalny meldunek o stracie.
 Nie złożyłam tego meldunku  odpowiedziała pielęgniarka Hopkins,
zdenerwowana i bardzo czerwona na twarzy.
 Należy to uznać za karygodne niedbalstwo. Widać, że nie traktuje pani
poważnie swojej odpowiedzialności. Czy często gubi pani grozne dla życia
środki?
 Nie. Pierwszy raz mi się zdarzyło.
Przesłuchanie w tej kwestii trwało jeszcze kilka minut.
Zbita z tropu, coraz mocniej zarumieniona pielęgniarka przeczyła samej
sobie i stanowiła łatwy łup dla sir Edwina Bulmera.
 Wiadomo pani, że w czwartek, szóstego lipca, Mary Gerrard sporządziła
testament?
 Tak.
 Dlaczego to zrobiła?
 Bo była zdania... słusznego zdania, że tak postąpić należy.
 Nie sądzi pani, że była przygnębiona albo obawiała się o swoją
przyszłość?
 Skąd znowu!  żachnęła się pielęgniarka Hopkins.
 Wskazuje to jednak, że myśl o śmierci prześladowała Mary Gerrard.
 Nic podobnego. Była tylko zdania, że tak postąpić należy.
 Czy poznaje pani testament podpisany przez Mary Gerrard oraz
świadków Emilię Biggs i Rogera Wade a sprzedawców sklepu ze słodyczami,
na którego mocy wszystko przypada na własność Mary Riley, siostrze Elizy
Riley?
 Tak. Poznaję.
Dokument podano przysięgłym.
 Czy według posiadanych przez panią informacji Mary Gerrard miała
majątek, którym mogła rozporządzić?
 Nie. Wtedy nie miała.
 Ale wkrótce spodziewała się coś otrzymać?
 Tak.
 Wiadomo, że panna Carlisle podarowała jej znaczną sumę, dwa tysiące
funtów?
 Tak.
 Nie działał w tym przypadku żaden przymus. Był to hojny gest panny
Carlisle. Wiadomo pani o tym?
 Tak. Panna Carlisle działała dobrowolnie.
 Gdyby jednak nienawidziła Mary Gerrard, tak jak pani sugerowała, nie
podarowałaby dobrowolnie pokaznej kwoty. Jak pani sądzi?
 Różnie bywa.
 Co pani miała na myśli udzielając tej odpowiedzi?
 Nic nie miałam na myśli.
 Precyzuję. Czy słyszała pani jakieś lokalne plotki na temat Mary
Gerrard i pana Rodericka Welmana?
 Umizgiwał się do niej.
 Ma pani na to potwierdzające dowody?
 Nie. Po prostu wiem, że tak było.
 Aha. Po prostu wie pani, że tak było. Chyba to dla sądu argument mało
przekonywający. Mówiła pani kiedyś, że Mary Gerrard nie chciała mieć z nim
nic do czynienia, bo pan Roderick Welman był zaręczony z panną Carlisle?
%7łe powiedziała mu to w Hunterbury i powtórzyła w Londynie?
 Słyszałam o tym od niej samej.
Z kolei sir Samuel Attenbury przystąpił do badania świadka.
 Czy w czasie, gdy Mary Gerrard omawiała z panią treść wspomnianego
testamentu, oskarżona zajrzała przez okno?
 Tak.
 Co powiedziała?
 Powiedziała:  Piszesz testament, Mary? To zabawne, bardzo zabawne .
Tak powiedziała i wybuchnęła śmiechem, a pózniej śmiała się i śmiała. Moim
zdaniem  ciągnęła jadowicie pielęgniarka Hopkins  w tym momencie
zaświtała jej w głowie myśl o pozbyciu się Mary. Tak! Już wtedy nosiła się z
myślą o morderstwie!
Przewodniczący wtrącił surowym tonem:
 Proszę ograniczać się do odpowiedzi na zadawane pytania. Opinia
świadka nie zostanie zaprotokołowana.
 To dziwne  pomyślała Elinor.  Ilekroć ktoś powie prawdę, przywołuje
się go do porządku .
Omal nie roześmiała się histerycznie.
Na trybunie dla świadków stanęła pielęgniarka O Brien.
 Czy dwudziestego dziewiątego czerwca rano pielęgniarka Hopkins
powiedziała coś pani? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl