,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
załamującym się głosem: A ten abażur, co przyniosłem, może wam się przyda. Szymek zrobił taki ruch, jakby go chciał zatrzymać. Ej, Cygan. . . zostań lepiej. Chłopiec zamrugał gęstymi rzęsami, wbił wzrok w podłogę. No, nic. . . wyszeptał. Ja tylko myślałem, że będzie inaczej. . . ale jak chce- cie, to zostanę. . . Nawet nie wiesz, jak się cieszę. I nagle Szymek zwrócił się do pozostałych: Jeżeli uważacie, że was zawiodłem, to możecie odejść. Nikt nie ruszył się z miejsca. Nikt nie śmiał się odezwać. Zamienili tylko pełne zakłopotania spojrzenia i z respektem spoglądali na Szymka. Ten uśmiechnął się do nich po swojemu. Nie patrzcie tak na mnie. Zaraz wam wszystko wytłumaczę. Filipek tarł koniuszek okrągłego noska. 383 Muka powiedział zdławionym głosem. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie nabrał. Zupełnie jak w kinie wyrwał się nieoczekiwanie Julek Seratowicz. Karioka uniosła dłoń do czoła, jakby się dopiero teraz obudziła. Nic z tego nie rozumiem. Skąd ten pomysł z Tolkiem Bananem, skąd ta akcja Kobra? Szymek usiadł na stole i swoim zwyczajem chlasnął się w udo. O, właśnie. . . Akcja Kobra to nie bujda. Akcja Kobra trwa. Możecie o niej prze- czytać w rozkazie żoliborskiego hufca harcerzy. Filipek jęknął: W imię Ojca, to szef harcerz! Szymek skinął głową. Tak, jestem drużynowym piętnastki. Ale proszę was, mówcie do mnie po imieniu. Tak będzie lepiej. Filipek złapał się za głowę. 384 Niech mi bratki między palcami wyrosną. To chciałeś z nas zrobić drużynę har- cerską? Nie roześmiał się Szymek. Chciałem, żebyście stali się zgraną, solidarną paką. I żebyście już nie byli gośćmi komisariatów. Pamiętacie nasze pierwsze spotkanie na Stadionie Dziesięciolecia? No, jasne! zawołali jednocześnie. Przyznacie, że was solidnie zamurowało, gdy wam wygarnąłem, co o was wiem? Filipek chrząknął znacząco. Ja myślałem, że masz zdolności telepatyczne. Szymek przymrużył oko. A może? zażartował, ale wnet dorzucił poważnie: Nie, nie jestem telepatą ani magikiem. A poznałem was dzięki akcji Kobra. Nie przerywajcie mi. Zaraz wam wytłumaczę. Akcja Kobra to akcja wakacyjna dla aktywu, który został w Warszawie. Każdy z nas podjął zobowiązanie, że podczas wakacji zrobi coś pożytecznego. Ja mia- łem pomóc w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami. 385 Teraz już wszystko jasne! zawołała Karioka. Tam poznałeś panią Tułajową, a pani Tułajowa, oględnie mówiąc, opowiedziała ci o nas. . . Zgadza się ciągnął Szymek. Pani Tułajowa powiedziała mi wtedy: Ty, Szymek, jesteś energiczny, powinieneś się zająć moimi utrapieniami . Te utrapienia to niby wy. Znacie dobrze panią Tułajową. Nieraz wyciągała was z komisariatu. Tak wtrącił mały Filipek. Zawsze mówiła, że my jesteśmy niewinni, tylko środowisko. Szymek pokiwał głową. Tak, tak. . . ale nie mogła sobie z wami poradzić. Wiem coś o waszych wyczy- nach. No dobrze przerwała mu Karioka ale skąd wpadł ci pomysł, żeby udawać Tolka Banana? To przypadek. Zobaczyłem napisy w parku Skaryszewskim i pomyślałem sobie: Dobrze się składa. Któż może zaimponować im, jak nie Tolek Banan? Powiedzcie tak szczerze, gdybym przyszedł do was i przedstawił się jako Szymek Krusz, czy chcieli- byście w ogóle ze mną rozmawiać? 386 Wszystko zależy od podejścia zaznaczył filozoficznie Filipek. O właśnie podjął z humorem Szymek. Miałem już do was podejście. Bo kiedy znalazłem się w niedzielę pod Klondike, widziałem, jak obrabialiście biednego Julka. . . To była świetna heca wtrącił zuchowato Julek. Heca hecą, ale miałeś niewyrazną minę żartował Szymek. Potem przygo- towałem list, który wywołał taką sensację. Wrzuciłem go w odpowiednim momencie. Sami widzicie, że nazwisko Tolka Banana działało jak magiczne zaklęcie. Filipek jęknął żałośnie. Aleśmy się dali nabrać. Nie przerywaj upomniał go Szymek. Był więc list. Było pierwsze spo- tkanie. Wiedziałem, że jeżeli mam być sławnym i tajemniczym Tolkiem Bananem, to muszę coś takiego wymyślić., żeby was wzięło. Pomogła mi przypadkiem pani Tuła- jowa. Kiedyś opowiedziała mi historię starego domu i pokazała zagadkowy list pana Mauera. List ten znalazła przypadkowo wśród szpargałów na korytarzu. Więc tajemniczy list Mauera był prawdziwy? westchnął Julek. 387 List był prawdziwy i wystarczająco tajemniczy, żeby wam zabić porządnego ćwieka. Sens jego jest właściwie prosty. Stary człowiek, który doznał w życiu wie- lu zawodów, rozgoryczony, rozczarowany, postanowił swój dom oddać komuś, komu sprawiłby on radość. A skarb? wyrwał się Cygan. Szymek wzruszył ramionami. Nie wiem, o jaki skarb chodziło zdziwaczałemu staruszkowi. Może właśnie o ta- ki, jaki znalezliśmy w tym domu: wspólny dach nad głową, koleżeństwo, przyjazń. Metafora wtrąciła Karioka, uśmiechając się przekornie. Przenośnia poetyc- ka. Co ty wygadujesz, Karioka odezwał się nagle Filipek. %7ładna metafora, tylko po prostu czarowanie. Piękna bajeczka o puszce zakopanej pod samotną gruszą w zapomnianym ogrodzie. Dałaś się nabrać jak i my. Do tej pory czuję w krzyżach to kopanie. Karioka spojrzała na swe delikatne dłonie. Jak te moje ręce jeszcze dziś wyglądają. 388 Manicure, pedicure zażartował Cygan. Nic ci nie będzie. Przynajmniej raz fedrowałaś uczciwie. Nie gniewajcie się podjął Szymek. Pomysł z działką podsunęła mi pani Tułajowa. Jej znajomy, niejaki pan Eustachiewicz, od dwóch lat leżał chory i nie mógł pracować w swoim ogrodzie. Dziękuję pięknie droczyła się żartobliwie Karioka. A wielkie pranie i ge- neralne porządki u pani Kokoszyńskiej? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|