,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naprawdę wytworny komplement. A on jest naprawdę wytwornym mężczy zną. - Nie zostawiłbym tu pani, nawet z żołnierzami i służbą, gdybym właś nie nie otrzymał listu od kapitana Wattersa, że tylko godziny dzielą go od oddania w ręce sprawiedliwości sprawców naszego wspólnego smutku. Znaj duje się dość daleko stąd. - Nigdy się nie bałam - zapewniła go. - Mam pewność, że nic tu pani nie grozi. - Mimo wszystko wyglądał na zmartwionego. - Niepotrzebnie się pan kłopocze, milordzie. Opanował się i odstąpił na bok. - Niecierpliwie czekam na chwilę, gdy będzie mi wolno przedstawić pa nią mym przyjaciołom. - To bardzo uprzejmie z pana strony. Zawahał się, jakby chciał powiedzieć coś więcej, a ona odsunęła się nie pewnie, jeszcze ni egotowa go wysłuchać. Uśmiechnął się blado, zrozumiaw szy, i zwrócił się ku ciotce i stryjowi. - Moi drodzy, czy możemy ruszać? Kiedy usadowili się w powozie, na końcu podjazdu ukazał się jezdziec: wysoki, szczupły mężczyzna na potężnym dereszowatym wałachu. Wiatr rozwiewał mu płaszcz, a słońce połyskiwało we włosach. Kate mimowolnie się uśmiechnęła w przypływie radosnego oczekiwania. Kit jednak wrócił. Serce skoczyło jej z trwogi połączonej z nadzieją. Czekała w otwartych drzwiach. Nawet z tej odległości czuła na sobie jego spojrzenie, tak rozkoszne, 191 jak ciepło słońca na policzkach. Zeszła krok po schodach, nie rozumiejąc, na co czeka, i wtedy nagle zrozumiała: on nie zamierzał się zbliżyć. Nie. Zeszła kilka stopni w dół, jakby ciągnięta przez niewidzialny sznur, John składał schodki powozu, dalej Kit unosił dłoń na pożegnanie. Opuszczał ją. Ale patrząc na samotną postać smaganą znów wzmagają cym się wiatrem, czuła się tak, jakby to ona go porzucała. Dlaczego czeka, z uniesioną ręką, jak ktoś proszący o pozwolenie odejścia? I co innego ona może zrobić, jak tylko go udzielić? Powoli uniosła dłoń. Zawrócił konia. Po kilku sekundach zniknął za drze wami. Dziesięć minut pózniej powóz również odjechał. Pozwolono mu odejść. Znów jest niezależny od nikogo. Czyż to nie le piej? Czy nie tego chciał od początku? Pozbyć się wszelkich zobowiązań? Na Boga, udało mu się to całkiem dobrze. Tak. Dla Kale też tak będzie lepiej. Będzie jadła na złotych talerzach i piła z kryształowych pucharów. Dziś wieczór wystroi się w jedwabie, jej oczy będą rzucać iskry jak czarne diamenty, a cera poróżowieje w blasku tysiąca świec. Będzie się uśmiechać i rozgrzeje się w tańcu, policzki jej się zaru mienia, a markiz, ulegając jej urokowi, powie jej, że jest piękna. Ale nigdy się nie dowie, jak piękna jest naprawdę, bo nie ujrzy jej oczu wciąż jeszcze czarnych z namiętności, wilgotnej skóry, włosów rozsypanych bezładnie na ramionach... A może ujrzy. Kit spiął Dorana do galopu, jakby mógł uciec przed własnymi myślami, a długie nogi potężnego wierzchowca bez wysiłku pokonywały kolejne ki lometry. Nic już go tu nie trzyma. Podziękował markizowi za gościnność i jeszcze raz przyjął jego wyrazy wdzięczności za przywiezienie mu Kate. Stał, wysłuchując grzecznie projektów markiza zaprezentowania jej na ja kimś domowym przyjęciu i bąkając coś stosownego w odpowiedzi na zatro skanie markiza, że Meny zostaje w domu. I trzymał język za zębami, bo to nie były jego sprawy, żadna z nich, ani Merry, ani markiz, ani Kate. Miał w uszach szum przyboju zmieszany ze świstem wiatru, lecz nie za głuszył w sobie brzmienia jej głosu: Czy znasz jakiś powód, dla którego nie powinnam tu zostać?" Zna ich tysiąc. %7ładen nie jest dość dobry. Wypełnił swe zobowiązanie wobec córki pułkownika Nasha i jest wolny, by ciągnąć dalej swą sprawę, spłacić ostatni dług, znalezć zdrajcę i morder cę Douglasa. A potem może... Co? 192 Wrócić do pułku, pomyślał. Jest doświadczonym żołnierzem i dobrym tak tykiem i umie prawidłowo ocenić sytuację na polu bitwy. Przy odrobinie szczęścia po kilku latach mógłby zostać majorem. - Ale po co? W jakim celu? %7łeby przeżyć życie niezależny, sercem ani duszą z nikim niezwiązany. Taką właśnie obietnicę sobie złożył, kiedy ich zdradzono w LeMons. Tak się jednak nie stanie. Nigdy nie będzie wolny. Bez względu na to, że wypełnił względem niej swe zobowiązanie, zawsze będzie związany z Kate Nash Blackburn więzami mocniejszymi niż przysięga, obowiązek czy po winność. Kochają. Zawsze będzie... - Stać! Czterech mężczyzn wystąpiło zza głazów po obu stronach drogi, dwaj z przo du i dwaj z tyłu. Byli uzbrojeni w piki. Jeden trzymał pistolet gotowy do strzału. Kit ściągnął Dorana i chwycił za rękojeść miecza, zawieszonego na plecach. Zdążył wyciągnąć broń do pół ostrza, gdy usłyszał za sobą znajomy głos. - Niczego się nie nauczyłeś, chłoptasiu? Kit obrócił się ku Callumowi Lamontowi, który podszedł z muszkietem wymierzonym w jego brzuch. W twarzy Lamonta czaiła się żądza mordu, jego ludzie okazywali złowrogie podniecenie. - Po tym, jak cię wystrychnęli na dudka we Francji, powinieneś być tro chę ostrożniejszy i wiedzieć, komu zaufać. Nie było nadziei na ucieczkę. Ale to nie znaczyło, że Kit będzie się przed nim płaszczył. - Na litość boską, Callum - pozwolił, by klinga zsunęła się do pochwy. ~ Powiedz coś jeszcze, chłopie. Masz głos na wpół uduszonego kurczaka. Callum zamachnął się dłonią jak tasakiem, a Kit poczuł ból rozsadzający mu czaszkę. A potem już nic nie czuł". [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|