,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak - szepnęła. - Rozumiem, co masz na myśli. - A teraz przyjrzyj się dziennikowi. Kazałem Sanderfordowi pilnować kapsuł z galaretowatym lodem, ale już mu nie ufam. On jest taki niesolidny. Zaczynam podejrzewać, że bierze narkotyki. - Widzisz różnicę - spytał Nick. - Tak. Chyba rytm jest trochę inny albo coś w tym rodzaju... - Deseń nie wchodzi w reakcję synergistyczną. Nie zauważyłaś braku równowagi między poszczególnymi elementami? Połączenia też powinny być inne. - Może tak ci się wydaje, bo porównujemy dwie różne formy wypowiedzi. List z dziennikiem. Nick potrząsnął zdecydowanie głową. - Poszczególne litery wyglądałyby jednak identycznie. Charakter pisma się przecież nie zmienia. - Rzeczywiście. - Przyjrzała się bliżej. Maleńka dawka talentu matrycowego, jaką otrzymała w wyniku więzi, wystarczyła całkowicie, by dziewczyna potrafiła wypatrzeć nawet najdrobniejsze różnice między oboma zapisami. - Brakuje jakiegoś elementu w pętelkach, a kreseczki też się przecinają pod innym kątem. - Właśnie. - Nick odciął nagle przypływ talentu. - Bez pomocy pryzmatu wykrycie fałszerstwa zajęło mi o wiele więcej czasu. Ale nie mam żadnych wątpliwości, że to falsyfikat. - Ile zapisów zawiera dziennik? - Tylko osiem. Wszystkie pochodzą sprzed wyprawy. Są coraz krótsze i coraz bardziej paranoiczne. W ostatnim autor pisze, że już tak dłużej nie wytrzyma. Pragnie wyruszyć do dżungli, gdzie wchłonie go wreszcie, cytuję, ogromna, zielona matryca. - Innymi słowy, ktoś chciał cię przekonać, że wyprawa nie doszła do skutku, a ojciec popełnił samobójstwo. - Tak. Nick zamknął wprawdzie dopływ talentu do pryzmatu, ale intymna więz pulsowała wytrwale w koniuszkach nerwowych Gardenii. Dziewczyna niespokojnie poprawiła się na kocu. - Ktoś zadał sobie niewątpliwie wiele trudu, żeby cię nabrać. - I wydał na ten cel sporo pieniędzy - dodał Nick. - Zamknął dziennik i zapakował go z powrotem w papier. Za taką robotę trzeba słono zapłacić. - A konkretnie? Uśmiechnął się chłodno. - Pewnie tyle samo, ile wyciągnęli ode mnie. Z pięćdziesiąt kawałków. Chastain złożył delikatnie list ojca, a dziewczynie ścisnęło się serce. Po raz kolejny próbowała zwalczyć przypływ współczucia. - Jeśli zatem potrzebowałeś dowodu mojej niewinności, to właśnie go dostałeś - powiedziała z werwą. - Nie mogłabym sobie pozwolić na taki wydatek. - Przecież i tak ci wierzę. - Rety! Dziękuję! - Nie rozumiała, dlaczego nadal doświadcza tego niesamowitego wrażenia intymności, które powodowało ogromne zamieszanie w jej systemie nerwowym. - I co dalej? Oczy Nicka w świetle świec wyglądały jak rzadkie, egzotyczne klejnoty. Pomyślała, że właściwie nie widzi powodu, dla którego miałaby walczyć z żądzą. Wystarczająco długo czekała na taki poryw namiętności. - Zamierzasz mnie pocałować? - spytała ciekawie. - Chcę się z tobą kochać. - Nic mam nic przeciwko temu - odparła z uśmiechem. Rozdział czternasty Głód o mało w nim nie eksplodował. Zwalczył go jednak, pragnąc, by tę bitwę zwyciężyła samokontrola. Wrażenie, że dotyka i odbiera dotyk w jakimś innym wymiarze, nie ustało, choć więz wygasła. Poczucie intymności bardzo mu przeszkadzało. Nie rozumiał, dlaczego podlega tak dziwnym emocjom po ukończonej sesji. Pomyślał, że musi uważać. Pragnął tej dziewczyny, ale nie mógł dla niej zrezygnować z umiejętności panowania nad sobą, która stanowiła jego największy atut. Dotknął jej włosów i uśmiechnął się leniwie. - Dobrze nam będzie razem. - Też tak myślę. - Objęła kolana ramionami. - Rozumiesz chyba, że łączę z tym pewne nadzieje. Oczy Gardenii jaśniały ciepłem i wstydliwym rozbawieniem. Chastain popatrzył na nią z ciekawością. - Mówiłam ci przecież, że czytałam wszystkie romanse, jakie napisała kiedykolwiek Orchid Adams. Wybałuszył oczy. - Niech to diabli! - Oczywiście nie chcę cię do niczego zmuszać... Chastain doznał dziwnego wrażenia. To było coś wielkiego, potężnego, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|