,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilę w życiu, innej nie chcę! Pewna młoda osoba zapamięta do końca życia... A więc napisała może we łzach na odwrocie były zresztą takie ślady. List leżał na jakimś innym piśmie, nim wyschło i zostało zasypane piaskiem. %7ładnego ze słów nie dało się łatwo odczytać, gdyż były zamazane i w dodatku odwrócone. I nie brakowało też kleksów. Te dały mi najpełniejsze i naj- pobożniejsze poczucie jej bliskości. Cóż bym nie dał, by móc scałować atrament z jej szczupłych paluszków! Chwyciłem lusterko, przekrzywiłem je i wpatrzyłem się w zamazane znaki. Umysł mój musiał odtworzyć całe słowa z jednej litery i paru plam, odnalezć ich znaczenie z pasją rzadko spotykaną w nauce! Wreszcie udało mi się odcyfrować pierwszy wers. Wad miała legion3 cnoty bardzo mało (na pewno miało być cnót jestem pewien, że panna Chum- ley nigdy nie wspominałaby o rzeczach tak nieodpowiednich jej płci i wiekowi, jak cnota opisywanej damy). Albo i w ogóle. Widząc kawalera Ku niemu obracała zaraz twarz swą białą Jak słonecznik ku słońcu kwiaty swe otwiera. A gdy... W tym miejscu rękopis stawał się całkowicie nieczytelny, ale wystarczył mi ten krótki fragment pisany jej ręką, bym znów poczuł się oczarowany. Przysięgam na wszystko, że w pierwszej chwili uznałem te lekko satyryczne wersy za godne samego Pope a! Słyszałem jej głos, widziałem jej uśmiech! A więc, podobnie jak porucznik Benćt, jest wielbicielką poezji. Czyż nie powiedział on, że najkrótsza droga do serca kobiety prowadzi przez Muzy czy coś w tym guście? Nie jestem pewien, czy starczy mi śmiałości, by opisać, co stało się potem. Zawsze i niestety słusznie uważałem się za osobę prozaiczną, a teraz, nie tracąc ani chwili, z niejakim poczuciem wstydu sam wstąpiłem w poetyckie szranki! Czy raczej próbowałem to uczynić! Była to przecież najkrótsza droga do jej serca, a cóż innego pozostawało mnie, uwięzionemu 207 na statku zagubionym na tym bezkresnym pustkowiu, tym oceanie czasu, pozbawionemu wszystkiego, co życie czyni powiedziałbym: znośnynij gdybym nie miał teraz tak wspaniałego powodu, by żyć. Kładę w tej chwili dłoń na sercu i oświadczam, że nawet ruch klepek pokładu pod stopami, zapowiedz powoli skradającego się niebezpieczeństwa, zrodził we mnie jedynie złość na banalne przeszkody, stojące na drodze do obiektu moich marzeń. Ale moje jedyne doświadczenie z Muzą, jak to mówią, dotyczyło wierszy łacińskich i greckich, elegijnych nazywaliśmy je piątakami i szóstakami . Mimo to czerwienię się na to wspomnienie, ale prawdy nie zataję nawet teraz mam dziwne przeczucie, że to tobie, mój drogi, mój mądry Aniele, powinienem zadedykować niniejszy pamiętnik! Pozbyłem się nieprzemakalnego stroju, zasiadłem za stolikiem, kilkakrotnie ucałowałem jej liścik i zabrałem się niech już wyznam wszystko do końca do komponowania Ody do Ukochanej! Zaiste, rację ma pan Smiles! Wszyscy jesteśmy szaleńcami! To prawda świadczę własnym przy- kładem, że nie tyle poezja, co próby poetyckie stanowią jakże żałosny substytut obecności ukochanej. Byłem teraz jakby ponad sobą i widziałem wszystko tak, jakbym stał na czubku góry. Czy jest nim Bóg Miltona, czarna Lady Szekspira czy jego jeszcze czarniejszy Maur czy jest nim Lesbia, Laura, czy, niech go diabli, Filon, przedmiot poezji przenosi umysł w sfery, gdzie sens w języku można znalezć jedynie w tym, co nieracjonalne. I tak też ja, na wpół zawstydzony, świadomy własnego szaleństwa, lecz równocześnie bardzo tego szaleństwa potrzebujący, gapiłem się w czystą kartkę papieru, jakbym chciał wypatrzyć na niej i ulgę, i powodzenie. Szukam teraz tych żałosnych śladów prawdziwego uczucia te kleksy i skreślenia, poprawki, różne wersje, pracochłonne zaznaczanie zgłosek długich i krótkich, aluzje pod swoim i jej adresem... Są ludzie, którzy zrozumieją, że niewprawne te wersy były prawdziwą poezją mojej miłości! Candida jako biel . Bo rzeczywiście otaczała ją, niczym aureolą, jakaś biel, jakże właściwe tło dla niewinnej dziewczyny, której piękno widoczne jest dla innych, lecz jeszcze nie dla niej samej! Candida, och, nie ma nic bielszego Candidior łuna, więc moja światłość, mea lux vector to pasażer, nie, nie, to mało eleganckie, zbyt pospolite, puella, nympha, virgo, co tam jeszcze, może nymphe? I nagle, ni stąd, ni zowąd, miałem już heksametr! Candidior luna mea lux O vagula nymphe! Ale czy nymphe nie znaczy oblubienica ? To nic. Teraz... Pelle mihi nimbos et more mulce precor pentametr ten pojawił się sam z siebie, ale nie przypadł mi do gustu, taki był chropowaty i bez życia. Marmora bladitiis już lepiej; i tak: Marmora bladitiis fac moderare tuis! Nie moderare mihi! Miałem więc wers sześcio- i pięciozgłoskowy można by powiedzieć, dwuwiersz elegijny. Wysiłek, jaki włożyłem w jego stworzenie, wyczerpał chyba cały mój zasób nie tylko łaciny, lecz również natchnienia. Wezwawszy pannę Chumley, by uciszyła morze na mojej drodze, nie miałem jej już o co prosić prócz... Nie. Nie zbezczeszczę tej niewinnej postaci najoględniejszą nawet wzmianką o fizycznej żądzy! Jeśli kiedykolwiek dotrzemy do lądu i jeśli kiedyś, w przyszłości, czytać będę te zapiski jeśli prze- czytamy je razem, ach, jak gorąco tego pragnę! czy uwierzę wtedy, że to, co dziś napisałem, było świętą prawdą? Oto bowiem dopiero, gdy odchyliłem się od stołu, by odpocząć nieco po tym poetyckim trudzie, przypomniałem sobie, że łacina nie znalazła się na liście umiejętności, wyrecytowanych przede mną przez pannę Chumley! A więc muszę pisać we własnym języku lub nie pisać w ogóle, bo moja francuszczyzna na pewno nie da sobie rady z poezją! Jaśniejsza niż księżyc, wędrowna pani Wdziękiem swym ucisz gniew wodnej otchłani! Moje pierwsze próby poetyckie nie wyglądały zbyt zachęcająco w tłumaczeniu. Dotąd wiele czytałem poezji, próbując zrozumieć ten aspekt życia, który, jak sądziłem, jest dla mnie niedostępny ze względu na krańcowy racjonalizm umysłu i chłód usposobienia! Zbierałem, skąd popadnie, wersy innych i wrzucałem je pod pokład , jak mawiamy my, marynarze jakby miała wystarczyć mi sama ilość gromadzonego materiału. A teraz, gdy po [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|