,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wreszcie rzucił krótko: Zaczekaj! Jednym skokiem znalazł się przed drzwiami sklepu. Próbowała go zatrzymać, lecz odepchnął ją brutalnie i już był we wnętrzu. Cofnęła się w mrok, przytuliła do ściany i czekała. Najpierw usłyszała dochodzący ze sklepu krzyk. Potem rumor, jakby ktoś przewracał stół. Wreszcie drzwi trzasnęły, aż zabrzęczały szyby i Stefan trochę zadyszany stanął obok niej. Poprawił czapkę, naciągnął rękawiczki i mocno chwycił ją za łokieć. Chodz! warknął. Z tym panem już się policzyłem, a z tobą pogadamy w domu. Wyrwała mu łokieć i zaczęła biec przed siebie. Nie wiedziała, dlaczego to robi, ale czuła, że nie zniesie dłużej jego zarzutów. Gotowa była bez namysłu iść gdziekolwiek, byleby nie słuchać jego okropnych słów. 192 Stefan początkowo pozwolił jej biec, a sam szedł wolno namyślając się, co ma począć. Ale w miarę jak ona się oddalała, złość coraz bardziej odbierała mu zdrowy rozsądek. W dalszym ciągu uważał, że Zośka nie miała nic na swoje usprawiedliwienie i dlatego uciekała, żeby się nie tłumaczyć. Poderwał się gwałtownie i kilkoma susami dogonił ją przed przystankiem tramwajowym. Stój! zacisnął palce na jej ramieniu, aż krzyknęła z bólu. Stój, bo cię zabiję! Czego jeszcze chcesz ode mnie? zapytała zimno. Nie chcę mieć z tobą nic więcej wspólnego. Koniec, jasne? Nie będę żyła z chamem i bydlakiem. Z chamem i bydlakiem? Tak? Wolisz wrócić do swojego zawodu? Przestań, bo zrobię skandal, tu na ulicy zagroziła. Roześmiał się szyderczo. O, widzę, że panienka wraca do swojego stylu! Zdaje się, że bardzo pragniesz, żebym wróciła do swojego stylu i do tego zawodu. Zośka była teraz spokojna i zdecydowana. Robisz wszystko, żeby mnie od siebie odepchnąć. Od pierwszej chwili prześladujesz mnie idiotyczną zazdrością, robisz mi sceny gorsze niż wszystko, co dotychczas przeżyłam. Nie chciałeś mnie puścić do pracy, bo pragniesz, żebym tkwiła samotnie w pokoju. Najchętniej byś mi założył pas cnoty. A nie wiesz, że właśnie przez to zrażasz mnie do siebie. Nie chcesz, żebym żyła jak człowiek. Obiecałeś, że nie będziesz miał żalu o przeszłość, a tymczasem stale mi ją wypominasz, choć jestem niewinna jak nigdy! Taka jest twoja miłość! Zapomniałeś, jak na kolanach błagałeś mnie, żebym żyła z tobą! Nie wiedziałem, że to życie będzie tak wyglądało wtrącił Stefan. Przez ciebie straciłem przyjaciół, znajomych, spokój, swoją pracę, a co za to dostałem? Kompromitujesz mnie, z byle chłystkiem ściskasz się po kątach. Człowieku! Zastanów się, co mówisz?! Jakbyś ich nie prowokowała, to by cię nie napastowali. Ani Roman, ani ten cały kierownik! Widziałeś, prawda? Byłeś przy tym, jak im się rzucałam na szyję! Boże! co za idiota z ciebie! Ty myślisz, że ja bez przerwy marzę o tym, żeby kłaść się z chłopem! Ale co ja ci będę tłumaczyła! I tak nic nie rozumiesz. Ty wiesz tylko jedno: twoja Zośka nie zasługuje na zaufanie i jesteś piekielnie zazdrosny. To wszystko, co mam od ciebie. A mnie takie życie nie odpowiada. Chcę żyć z człowiekiem, który mnie będzie kochał i nie będzie musiał się mnie wstydzić. Dlatego chcę pracować, chcę coś osiągnąć, zająć jakąś pozycję wśród ludzi. Ale ty tego 193 wszystkiego nie pojmujesz! Chcesz coś zdobyć zadrwił Stefan. W sklepie! Chyba kierownika! Tak, przyznaję, że zle trafiłam. To nie było dla mnie. Ale przecież świnie bywają wszędzie. I wcale z tego powodu nie myślę rezygnować ze swoich zamiarów. Nie dam się z powrotem zepchnąć w dół ani tobie, ani nikomu innemu! Aadnie to mówisz, tylko wyniki masz opłakane. Nie twoja sprawa, jakoś sobie poradzę... A, wierzę. Już sobie kiedyś radziłaś... Szarpnęła się na te słowa, jakby dostała w twarz. Słuchaj! powiedziała prawie z nienawiścią. Twoje podłości nie są już w stanie mnie powstrzymać! Jesteś ślepy i głuchy. A ja powiem ci tylko jedno: choćbym miała zdechnąć, nie chcę być od ciebie zależna. Właśnie ty mnie nauczyłeś, że muszę sama o sobie myśleć. Jak była historia z Romanem, to mi powiedziałeś, że jestem gęś, że cię kompromituję, że się nie umiem zachować między ludzmi. O, ja dobrze pamiętam każde twoje słowo. Tylko myślałam, że jeśli będę starała się zmienić i zdobyć w życiu jakąś pozycję, to stanę ci się bliższa, nie będziesz się mnie wstydził. Między innymi i dlatego chcę się wyrwać z garnków i domowego kieratu. A ty w niczym mi nie pomogłeś, w niczym! Na każdym kroku tylko mi przypominasz, czym byłam. Ale ja muszę swojego dopiąć, rozumiesz? Teraz już muszę, bo tacy jak ty zagryzliby mnie w życiu. Ale ja sobie poradzę. O, teraz już wiem, co mam robić. Nie ustąpię, żebym miała skonać! A ty sobie żyj ze swoją zazdrością i egoizmem! Odwróciła się gwałtownie i nie zwracając na niego uwagi ruszyła przed siebie. Stefan towarzyszył jej milcząco. Palił papierosa i patrzył na dziurawy chodnik pod stopami. Wierzył, że to, co powiedział Zośce, było prawdą, był przekonany o swojej krzywdzie. A równocześnie jej ogromna ambicja, nieugięta wola samodzielności przerażały go, bo czuł, że przez to może ją utracić. Pomyślał, że gdyby rzuciła pracę, to może jeszcze byliby szczęśliwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|