,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który szedł na czele, oberwał w lewe ramię. Wyglądało to tak, jakby urwało mu całą rękę. Pół munduru miał zalane krwią. Ewidentnie trafiliśmy na tyły wycofującej się armii. * Co to za kretyn strzela? * ryknął Stary. Zza drzewa wyszedł może szesnastoletni chłopak ubrany w mundur SS. Machał pistoletem maszynowym, jakby to była zabawka. * Czyś ty oszalał? * krzyczał na niego Stary. Dzieciak zwiesił głowę. * Myślałem, że to Rosjanie * próbował się usprawiedliwić. * Rosjanie! * warknął wściekły Gregor. * Czy wyglądamy na Rosjan? Ukląkł obok Barcelony i rozerwał resztki munduru wokół rany. Wyglądała nieładnie, ale na szczęście kula nie naruszyła kości. Można powiedzieć, że miał szczęście, naprawdę. Taka rana wyłączała go z czynnej służby. W zasadzie wojna dla niego się kończyła. Nigdy dotąd nie pomyślałem, aby zranić się samemu. Niedługo potem pojawił się Oberscharfuhrer, a za nim grupka piechurów z SS. Wyglądali bardziej na uczniaków niż na żołnierzy. * Co tu się dzieje? * dopytywał się esesman. * Kim jesteście? Skąd się tu wzięliście? * Ze wzgórz, daleko stąd * rzucił krótko Stary. * Mieliśmy mały podwieczorek z Rosjanami i teraz uciekamy z najprzedniejszą porcelaną. A jakie to, do diabła, ma znaczenie, skąd idziemy? Zawsze macie w zwyczaju strzelać do swoich? * dodał prowokująco. Oberscharfuhrer poruszył przepraszająco ramionami. * Co można zrobić? * spytał, odrzucając lok z czoła. Był młodziutki i miał twarz cherubina. * Przybyli dopiero wczoraj. Wyciągnięto ich prawie z kołysek, a wszyscy myślą, że od razu umieją walczyć. To beznadziejne. Nawet nie wiedzą, z którego końca karabinu się strzela. * Dobra, posiedzicie tutaj trochę dłużej * powiedział ponuro Stary. * Będziecie mieli szybko okazję, aby nauczyć się walczyć. Rosjanie już nadchodzą i założę się, że będą tu w ciągu kilku minut. * Rosjanie? Tutaj? * Tak właśnie powiedziałem * potwierdził Stary. Podoficer przetarł nerwowo twarz podszewką munduru. Nie miał w ogóle zarostu na twarzy. Lewe oko zaczęło mu drgać nerwowo. * Mają czołgi? * spytał lekko przestraszony. * No jasne. Czy myślisz, że oni pchają się do lasu z taczkami? Na pewno nie, tyle ci mogę powiedzieć! Teraz pojawił się Haupsturmfuhrer. Kroczył dostojnie i leniwie, jakby obchodził własną posiadłość. Wysłuchał raportu Starego i skrzywił się jak zrzęda. * Dlaczego wasza kompania nie wycofała się razem z całą dywizją? * Bo nie otrzymaliśmy takiego rozkazu * powiedział szybko Stary. * Powiedziano nam, że mamy czekać na rozkaz, który nigdy do nas nie dotarł. Haupsturmfuhrer natychmiast sporządził notatkę uwzględniającą wszystkie szczegóły, łącznie z nazwiskiem dowódcy dywizji, generałem von Welt*heimem, odpowiedzialnym za cały bałagan. Mały i Porta nawet nie próbowali ukryć radości z takiego obrotu sprawy. Perspektywa dopadnięcia generała i pociągnięcia do odpowiedzialności za jego karygodne zaniedbania była doprawdy słodka. Barcelona został bezpiecznie dostarczony do ambulansu medycznego, który miał odjechać w stronę Warszawy. Jednak nie wyglądało na to, że będzie to przyjemna podróż. Sanitarka była wypełniona po brzegi rannymi i nasz kumpel musiał dzielić nosze z gościem, który ewidentnie powinien był umrzeć już dawno temu. Godzinę pózniej reszta naszego oddziału znalazła się na końcu kolumny, która także wyruszyła w stronę Warszawy. Wszędzie towarzyszyły nam grupy polskich uchodzców pchających wózki ręczne z dobytkiem popakowanym w poszwy i poszewki. Niedługo po wymarszu na niebie pojawiły się radzieckie szturmowce i zaczęły nurkować w naszym kierunku. Ciężarówka, w której jechaliśmy, stanęła dęba i wylądowaliśmy w rowie. Wygramoliliśmy się z niej, zanim się zapaliła. Przebiegliśmy przez łąkę graniczącą z drogą i skryliśmy się za sporym żywopłotem. Rozległo się kilka wybuchów, które były efektem skutecznego ostrzelania naszego konwoju przez samoloty. Na wzgórzach, po drugiej stronie pól i drogi, pojawił się czołg KW*2 w towarzystwie kilku T*34. Czołgi przejechały prosto przez grupę piechurów i spokojnie zmierzały w kierunku naszej kolumny. W naszą stronę biegli pionierzy. Z zadziwiającą sprawnością przygotowali do walki pancerzownice i zniknęli z pola widzenia na drodze, wzmacniając nasze siły. Stary przeczołgał się bokiem jak krab na swoich krótkich, krępych nogach, by postukać po plecach mnie i Gregora. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|