,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To mógłby być problem - wyjaśnił ze swobodą. - Trudno jest narysować cokolwiek. Umiem narysować coś, co już kiedyś widziałem. Ale nie wiem, co to jest cokolwiek, więc wątpię, czy potrafię przedstawić to na papierze. O ile w ogóle miałbym papier. I ołówek. EGZAMIN Zapukano do drzwi. Wszedł wartownik, w szynelu, z karabinem w ręku. Zameldował się, podał pułkownikowi papierową teczkę, zawiązywaną na tasiemki. Następnie odmeldował się służbiście i wyszedł. Dobrowolski otworzył teczkę, przez chwilę przeglądał zgromadzone w niej dokumenty. Spod papierów wydobył małą, postrzępioną na brzegach fotografię. - Zapewne to ktoś bliski? - zapytał domyślnie. Staś potwierdził. - Matka? - dociekał oficer. - Siostra? Może dziewczyna? Kalinowski milczał. Pułkownik Dobrowolski przesunął kartonik po brzegu stołu. - Może pan zatrzymać. Staś sięgnął po fotografię ostrożnie, jak ktoś, kto obawia się, że polecenie może zostać cofnięte w ostatniej chwili. Włożył zdjęcie w zanadrze. - Pańska pamięć jest godna pozazdroszczenia - powiedział Dobrowolski. - Nie do końca rozumiem, w jaki sposób działa, ale może zaimponować. Pozwoli pan na małą próbę? - Próbę? - Ma pan coś przeciw temu? Wiele słyszałem o pańskich szczególnych zdolnościach i jestem ich ciekawy. Z powodów, powiedzmy, naukowych. Kalinowski wzruszył ramionami. - Nie są szczególne - zauważył spokojnie. Pułkownik Dobrowolski ożywił się. - Ciekawy jestem na przykład, jakiej metody ćwiczenia pamięci pan używa? W tych warunkach, tutaj, to nie jest chyba najłatwiejsze... - Nie jest - zgodził się Staś. - Pozwoli pan? Więzień wzruszył ramionami z obojętnością. Pułkownik skinął w kierunku drzwi. - Ten żołnierz - powiedział. - Ten, który przyniósł teczkę. Zna go pan? Kalinowski pokręcił głowę. - Nigdy go nie widziałem. - Ale przyjrzał mu się pan, prawda? Proszę go opisać, jeśli łaska. Jak najdokładniej. Jak najwięcej szczegółów, które zwróciły pańską uwagę. Młody człowiek westchnął. - Bo ja wiem... %7łołnierz jak żołnierz. Około trzydziestu lat. Według oznaczeń, pierwszy pułk dwunastej dywizji. Był w Japonii, o czym świadczy baretka odznaczenia. Wykazał się tam, bo ma medal za odwagę. Dobrowolski skinął głową. - Zgadza się - potwierdził. - Prawidłowo określił pan przydział służbowy oraz wiek. Ma trzydzieści jeden lat. Co jeszcze? - Jest chwalony przez przełożonych, ponieważ lubi służbę. - Doprawdy? A co o tym świadczy? - Bardzo dobrze utrzymane buty. Doskonale wyczyszczone, bez jednej skazy. - Aha. Rozumiem. - Ale to nie są nowe buty - ciągnął Kalinowski. - Wyfasował je co najmniej rok wcześniej. Zwraca uwagę jego karabin, Mosin wzór 98, także w bardzo dobrym stanie. Prawdopodobnie ten sam, którego używał w wojnie z Japonią. Pułkownik zmarszczył brwi. - Pan żartuje. Tego nie można wiedzieć. Staś Kalinowski przymrużył oczy, skupiając się na przypominaniu szczegółów. - Na szynelu skórzany pas... - ciągnął. - Ten żołnierz trochę się go wstydzi... Dobrowolski podniósł brwi. - Co proszę? Więzień otworzył oczy. - Nie zauważył pan? - zapytał z odcieniem zdziwienia w głosie. - Za chwilę wyjaśnię. Co jeszcze? Typ człowieka dość powszechny. Duży nos, wydatne wargi. Uszy małe, przylegające. Włosy ciemne. Nad lewym okiem mała blizna, mniej więcej na grubość palca. Stara, pewnie z dzieciństwa. A skoro o tym mowa, był zapewne ranny podczas wojny. Prawdopodobnie w klatkę piersiową... W miarę jak Staś Kalinowski mówił, pułkownik Dobrowolski prostował się na krześle, a w jego oczach coraz wyrazniej odbijało się wzrastające zdumienie. - Co pan plecie? - warknął. - Rozumiem, że rozpoznał pan karabin, odznaczenie, buty. Bliznę też pewnie bym zobaczył. Ale cóż to za gadka o ranie podczas wojny? Może jeszcze pan zacznie mówić o jego rodzinie? Staś znowu przymrużył oczy. - Ma nieco wybrzuszony płaszcz na lewej piersi, co może znaczyć, że nosi w wewnętrznej kieszeni jakieś papiery. Najpewniej listy. Może od matki. Ale chyba raczej od dziewczyny, narzeczonej. Zapewne ona nie pisze za często, może jest gdzieś daleko, dlatego on nosi je ze sobą, żeby moc czytać w wolnej chwili... Pułkownik Dobrowolski wstał. - Dość! - warknął rozzłoszczony i wrzasnął w kierunku drzwi: - Wartownik! Otworzyły się błyskawicznie i stanął w nich uzbrojony żołnierz, gotowy skoczyć na więznia, jeśli ten zagrażałby oficerowi. - Dawaj tamtego drugiego! - polecił nerwowo Dobrowolski. - I niech przyjdzie z [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|