, Lawrence_Kim_ _Hiszpańskie_wakacje 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wzbudzasz silne uczucia we wszystkich ludziach, których spotykasz -
powiedział, opierając się wygodnie.
- Jesteś niezmiernie taktowny - odparowała.
- Takt nie jest moją najmocniejszą stroną. Nie powiedziałaś mi, że opiekowałaś się
matką, gdy byłaś młodsza.
Maggie poczuła przypływ gniewu.
- Nie opiekowałam się nią. Wszyscy się nią zajmowaliśmy. Mama zawsze była
bardzo niezależna.
- Ona mówiła mi co innego.
- Nie wiem, co ci mówiła, bo nie było mnie przy tym. Obgadywałeś mnie za moimi
plecami.
- Czy nigdy nie czułaś żalu o to, że nie miałaś normalnego dzieciństwa?
W Maggie wezbrała furia. Wyprostowała się sztywno, choć pas wbijał jej się w
posiniaczone ramię.
- Oczywiście, że nie mam żalu do mamy ani do nikogo innego. Miałam wspaniałe
dzieciństwo i nie próbuj mi współczuć. To nie ja poznaczona jestem bliznami
emocjonalnymi. Ja potrafię wyrażać swoje uczucia i nie muszę redukować wszystkiego
do najmniejszego wspólnego mianownika. - Urwała, przerażona i dodała: - Przepraszam,
nie powinnam tego mówić. Moi rodzice nie rozmawialiby o mnie z kimś zupełnie
obcym.
- Ale poszłaś do łóżka z kimś zupełnie obcym.
Skrzywiła się i potrząsnęła głową.
- Teraz obydwoje powiedzieliśmy coś, czego nie powinniśmy mówić. Nie jestem
obcy, Maggie.
Podniosła głowę, ale zamiast oczekiwanego gniewu zobaczyła na jego twarzy
pragnienie i tęsknotę. Przeszył ją dreszcz.
- Maggie.
R
L
T
Westchnęła lekko. Napięcie między nimi stawało się nieznośne. Podniosła rękę do
gardła, jakby nie mogła złapać tchu. Naraz coś uderzyło w karoserię samochodu.
- Spokojnie - powiedział Rafael, choć w jego głosie również słychać było napięcie.
Usłyszeli kilka kolejnych uderzeń. Rafael przyciągnął ją do siebie.
- To tylko reporterzy, którzy czyhają pod moim domem. Za chwilę będziemy w
środku.
Starała się nie słyszeć stłumionych okrzyków i nie zwracać uwagi na kolejne
uderzenia w karoserię limuzyny. Znużona, oparła głowę na jego ramieniu i przymknęła
oczy. Westchnęła, gdy delikatnie odsunął włosy z jej czoła.
- Jesteśmy na miejscu.
Podniosła głowę. Szofer już otworzył drzwiczki. Znajdowali się na podziemnym
parkingu. Nie miała ochoty się stąd ruszać, ale Rafael położył dłoń na jej plecach. Obok
samochodu czekał już na nich Luis, który przyjechał drugą limuzyną, tuż za nimi.
Nigdzie nie było widać samochodu, który jechał przed nimi.
Maggie wysiadła i rozejrzała się.
Po chwili Luis wsiadł do limuzyny i pojechał w stronę automatycznie otwieranych
drzwi, które natychmiast się za nim zamknęły.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała.
- To jest mój londyński dom.
- To tutaj chciałeś mnie przywiezć wczoraj?
Uniósł brwi i skinął głową.
- Gdybym się na to zgodziła, obyłoby się bez tego całego szaleństwa. - Wskazała
głową na drzwi oddzielające ich od wścibskich oczu reporterów.
R
L
T
ROZDZIAA PITNASTY
Maggie wyszła z windy i zatrzymała się, patrząc na wielkie kandelabry zwisające z
wysokiego sufitu.
- Ile ty masz właściwie mieszkań?
Szerokie, kręte schody wyglądały tak, jakby lada moment miała się na nich
pojawić gwiazda filmowa w jedwabnej sukni i boa ze strusich piór.
- Jak z filmu. - Pokręciła głową, myśląc jednocześnie: ale ja jestem z zupełnie
innego filmu. Zamiast sukni balowej miała na sobie dżinsy i trampki, w których
poruszała się bezszelestnie po marmurowej posadzce.
- O jakim filmie mówisz?
Powstrzymała odruch, by stłumić głos, jak w kościele, i zaczekała, aż Rafael
skończy rozmawiać z lokajem w liberii. Dopiero wtedy wypaliła:
- Mam na myśli film o bezwstydnie bogatym porywaczu kobiet!
Przez twarz Rafaela przebiegł błysk zniecierpliwienia.
- Obydwoje wiemy, że wcale cię nie porwałem. Nie bardziej niż za pierwszym
razem.
Maggie wydęła usta i opuściła wzrok.
- Zawsze miałem słabość do niezrozumianych herosów - dodał Rafael.
Podniosła głowę i ironiczna riposta zamarła jej na ustach. Wyczerpany, z ciemnym
cieniem zarostu na policzkach, wyglądał olśniewająco. Kamera pokochałaby ostre kąty
jego twarzy.
- Twój problem polega na tym, że ja cię rozumiem - skłamała, choć w gruncie
rzeczy miała wrażenie, że Rafael jest najbardziej skomplikowanym mężczyzną na całej
ziemi. Za każdym razem, gdy już sądziła, że go rozszyfrowała, on robił coś, co
sprawiało, że musiała zmienić zdanie.
- Ale jednak uważasz mnie za herosa? Pochlebia mi to.
- Może bym uwierzyła, gdybym nie wiedziała, że nic cię nie obchodzi, co inni o
tobie myślą - odparowała, krzyżując ramiona na piersiach, by ukryć drżenie dłoni. - I co
dalej?
R
L
T
Co trzeba było zrobić, by wrócić do normalności po tym, jak zobaczyło się swoje
zdjęcie na okładkach wszystkich tabloidów? Ile trzeba było czasu, by wrzawa ucichła? A
może nigdy nie ucichnie i Maggie już do końca życia będzie nosić etykietkę kobiety,
której milioner podbił oko?
Wzięła głęboki oddech, by opanować panikę. Te rozważania nie miały sensu;
będzie się musiała zająć wszystkim krok po kroku. Najpierw to, co najważniejsze: nie
była w ciąży. Zacisnęła powieki, ale obraz, który już zdążył się uformować w jej
wyobrazni, nie chciał zniknąć. Miała przed oczami Rafaela patrzącego z dumą na
trzymane w ramionach niemowlę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl