,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdemaskował! Najlepiej zostać tu, gdzie jestem. Oo! Jeszcze jeden . Kolejny gość należał do zupełnie innego gatunku ludzi. Tommy natychmiast rozpoznał w nim nacjonalistę irlandzkiego. Ho, ho, organizacja pana Browna obejmowała szeroki wachlarz ludzi! Uliczny rzezimieszek, dobrze wychowany irlandzki dżentelmen, bladolicy Rosjanin i emanujący dyscypliną niemiecki mistrz ceremonii. Dziwna i grozna zbieranina! Kim był człowiek, który zza kulis pociągał za wszystkie sznurki? Wejście do pokoju kolejnego przybyłego odbyło się w ten sam sposób: pukanie, wołanie, pytanie o numer i odpowiedz, że się zgadza. Nie minęło wiele czasu, a pojawili się dwaj nowi ludzie, pukając jeden po drugim. Pierwszy, także zupełnie obcy Tommy emu, ale dający się rozpoznać jako drobny urzędnik z bankowej dzielnicy cichy, średnio inteligentny, raczej skromnie ubrany. Drugi natomiast wyraznie należał do klasy robotniczej, a jego twarz była Tommy emu znajoma. Po trzech minutach przyszedł na zebranie kolejny uczestnik, mężczyzna o wyglądzie przywódcy, nieskazitelnie ubrany i najwidoczniej wysoko urodzony. I tym razem także twarz wydała się Tommy emu znajoma, chociaż nie potrafiłby w tej chwili powiedzieć, skąd ją zna. Nastąpiła teraz długa przerwa. Nikt nie pukał do drzwi, więc Tommy doszedł do wniosku, że przyszli już wszyscy uczestnicy zebrania. Zaczął ostrożnie wychodzić ze swej kryjówki, gdy znów usłyszał pukanie na dole. Szybko powrócił na swoje miejsce. Ostatni przybysz wszedł na piętro tak cichutko, że Tommy zorientował się dopiero w ostatniej chwili, iż już jest tuż koło jego wnęki. Był to drobny, bardzo blady mężczyzna o kobiecym wyglądzie. Specyficzny układ kości policzkowych wskazywał na słowiańskie pochodzenie. Choć nic nie określało jego narodowości, Tommy pomyślał, że to najprawdopodobniej Rosjanin. Gdy przechodził koło kotary, spojrzał na nią tak palącym wzrokiem, że chłopak aż się wzdrygnął. Tommy nie kierował się przeczuciami bardziej od przeciętnego Anglika, ale tym razem był gotów przysiąc, że z tego człowieka po drugiej stronie zasłony emanuje jakaś potężna siła. No i ten wzrok, który przypominał spojrzenie jadowitego węża! W chwilę potem miał okazję potwierdzić słuszność swoich wniosków. Mężczyzna zapukał, wszedł, ale tym razem powitanie było bardzo odmienne. Brodaty Niemiec i cała reszta poderwali się prawie na baczność. Niemiec podszedł, podał rękę przybyszowi i stuknął przy tym obcasami. Jesteśmy zaszczyceni! powiedział. Jesteśmy bardzo zaszczyceni. A już się obawiałem, że nie będzie to możliwe! Wynikły pewne trudności odparł mężczyzna cichym, lekko świszczącym głosem. I następnym razem już to nie będzie możliwe. To jedno spotkanie jest rzeczywiście konieczne, abym mógł podjąć decyzję. Nie mogę uczynić nic bez pana Browna. Czy on tu jest? Nastąpiła wyrazna zmiana w zachowaniu Niemca. Odpowiedział z lekkim wahaniem: Otrzymaliśmy od niego wiadomość. Osobiście nie może przybyć& przerwał, pozostawiając wrażenie, że nie dokończył zdania. Nikły uśmiech pojawił się na twarzy przybysza. Aha, rozumiem. Słyszałem o tej jego metodzie. Pracuje w ukryciu i nikomu nie ufa. Ale być może znajduje się wśród nas& Raz jeszcze przyjrzał się uważnie zebranym. Wszyscy zaczęli obrzucać się podejrzliwymi spojrzeniami. Domniemany Rosjanin potarł policzek. Niech więc tak będzie. Zaczynajmy. Niemiec wziął się wyraznie w garść. Wskazał nowo przybyłemu swoje miejsce u szczytu stołu. Rosjanin się wymawiał, ale Niemiec nalegał. Jest to jedyne właściwe miejsce dla& Numeru Pierwszego. Niech Numer Czternasty zamknie drzwi. Tommy tkwił w samotności ukryty za kotarą. Dobiegały go jedynie niewyrazne szmery. Poczuł niepokój. Skrawki rozmów, jakie słyszał, pobudziły jego ciekawość i apetyt na więcej. Musi coś jeszcze usłyszeć. Ale jak? Z parteru nie dochodził żaden odgłos. Było mało prawdopodobne, by człowiek pełniący funkcję odzwiernego przyszedł tu na górę. Po paru minutach Tommy wysunął głowę zza zasłony. Korytarzyk świecił pustką. Tommy pochylił się, zdjął buty i ustawił je w kącie za zasłoną. W skarpetkach cichutko wyszedł zza kotary, uklęknął pod zamkniętymi drzwiami i przyłożył ucho do szpary. Rozczarowany stwierdził, że słyszy niewiele więcej pojedyncze słowa, i to tylko wówczas, gdy ktoś podnosił głos. Popatrzył na klamkę u drzwi. A gdyby tak delikatnie, powolutku nacisnąć? Czy obecni w pokoju coś zauważą? Zdecydował, że może mu się udać, jeśli zrobi to bardzo ostrożnie. Wstrzymując oddech, rozpoczął operację naciskał stopniowo klamkę& Jeszcze troszkę, no jeszcze! Co się dzieje? Dlaczego jeszcze nie& ? Wreszcie wyczuł opór i znieruchomiał. Przez parę minut tkwił bez ruchu, wreszcie wziął głęboki oddech i przyciągnął klamkę lekko ku sobie, a potem delikatnie ją odepchnął. Drzwi ani drgnęły. Był zaniepokojony. Jeśli pchnie mocniej, mogą zaskrzypieć. Wyczekał chwili, aż rozmowa w pokoju stała się głośniejsza, i pchnął jeszcze raz. Nic! Czyżby się zacięły? W desperacji pchnął z całej siły. Drzwi nie ustąpiły i dopiero wówczas zrozumiał: były zaryglowane od środka. Ogarnęło go takie oburzenie, że zapominając, gdzie jest, mruknął: A to świństwo! No cóż, trzeba się było pogodzić z sytuacją, a przede wszystkim przywrócić klamce jej pierwotne położenie. Droga powrotna powinna być równie powolna i ostrożna, tak żeby nikt z obecnych wewnątrz nic nie zauważył. Operacja się udała i z uczuciem ulgi Tommy wstał z kolan. Nie zamierzał tak łatwo zrezygnować. Rozejrzał się po korytarzyku. Nieco dalej były drugie drzwi po lewej stronie. Podszedł do nich na palcach i przez chwilę nasłuchiwał. Cisza. Nacisnął klamkę, pchnął drzwi. Ustąpiły. Wszedł do środka. Była to pusta, nie zamieszkana sypialnia. Jak wszystko w tym domu, meble się rozpadały, a z materaca na łóżku pozostały strzępy. Poza tym brud i pełno śmieci. Znalazł tam jednak to, czego się spodziewał drugie drzwi, właśnie do pokoju, w którym [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|