,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A jak nie będę miał na to ochoty? To cię zmusimy. Nie ośmieszaj się, durniu. Pierwszego, który do mnie podejdzie palnę w łeb latarnią tak, że mu się w głowie tysiąc gwiazd ukaże w momencie. Chyba nie przypuszczacie abym uciekał przed Landola i Kortejo. Co, ty nas znasz, skąd? zawołał przerażony Kortejo. Znam i to znakomicie. Aleja ciebie nie znam. To nic nie szkodzi, wkrótce mnie panowie poznacie. Kto ci powiedział kim jesteśmy? Policja. Policja? Gdzie? Tu, niedaleko. Nic wiedzieli, czy żartuje, czy też mówi serio. Siląc się na spokój Kortejo zawołał: 56 Człowieku, ty chyba zwariowałeś. Nie pozwalaj sobie na takie żarty, gdyż nas jest dwóch! Mimo to aresztuję was! odparł Sępi Dziób ze spokojem. Landola mimo woli spojrzał na swój pistolet, cofnął się o krok i powiedział: Z ciebie człowieku rzeczywiście jest niebezpieczny wariat. W jaki to sposób sam jeden chcesz nas aresztować? Tak zupełnie sam jeden to nie, popatrzcie panowie do tyłu. Wskazał ręką na prawo, gdzie stali już pozostali członkowie zasadzki z latarkami w ręku. Blask światła oświecił ich postacie; Landola i Kortejo zrozumieli, że wpadli w pułapkę. Do diabła! Mnie nie dostaniecie! krzyknał Landola. Mnie też nie wrzasnął Kortejo. Obaj rzucili się na Sępiego Dzioba, ten jednak był na to przygotowany. Nie wyjmując nawet noża, z taką siłą uderzył Landolę latarką, że tylko szkło się rozsypało, a Korteję kopnął. W tej samej minucie, pozostali podbiegli do złoczyńców i powiązali ich sznurami. Nareszcie ich mamy zawołał sędzia. Może przesłuchamy ich od razu, tutaj spytał zwracając się do Helmera. Przede wszystkim musimy złapać tego trzeciego powiedział Robert. Tego złapali już moi policjanci odparł sędzia. Jednak co do tego, to sędzia się bardzo pomylił. Grandeprise był zbyt doświadczonym myśliwym. Jak tylko usłyszał ciche, skradające się kroki, rzucił się na ziemię i czołgając dotarł do krzaków, obok których przechodzili właśnie, mający go złapać policjanci. Ja go nie widzę wyszeptał jeden. Ja także nie. Może go tu nie ma. Szukajmy. Grandepriase poznał, że byli to policjanci. Do diabła, szukają mnie. Muszę ostrzec moich. Poczołgał się ostrożnie w kierunku bocznych grobowców, ale nie znalazł tam nikogo. Wędrując dalej, przy grobowcu Rodrigandów usłyszał jakieś głosy i zobaczył blask latami. Podszedł jak tylko mógł najbliżej. Tu coś leży usłyszał męski głos. Dobrze, musimy się dowiedzieć od więzniów, co chcieli zrobić z tymi zwłokami. Muszą się przyznać. Na Boga! Uwięzili ich pomyślał. Paskudna sprawa. Wprawdzie nic złego nie zrobili, ale ci Francuzi nie zwykli żartować... a co z Landolą? Od kogo się dowiem gdzie go szukać? Muszę ich uwolnić, inaczej wszystko przepadnie. Schował się za pomnik, zza którego nikt nie mógł go widzieć, on natomiast doskonale obserwował całą sytuację. Niedługo wyprowadzili dwójkę opryszków z grobowca. Skąd wyjęliście te zwłoki spytał sędzia. %7ładen z nich nie odpowiedział. Pytam skąd je wzięliście powtórzył pytanie urzędnik. Ponownie odpowiedziało mu milczenie. Proszę tego zaniechać wmieszał się Robert. Od tak zatwardziałych opryszków niczego się nie dowiemy. Jutro, w ciągu dnia sami się przekonamy. To prawda rzekł sędzia. Zostawię tu kilku moich ludzi, aby nikt nie zatarł śladów przestępstwa. Tymczasem tych ptaszków przetransportujemy do więzienia. Sędzia śledczy, Robert, Sępi Dziób i Peters sami udali się z uwięzionymi, nie zauważyli jednak, że tuż za nimi skradał się jakiś mężczyzna. 57 Dotarłszy do więzienia, jeszcze raz ponowili próbę śledztwa, jednak daremnie. Ponieważ tylko jedna cela była wolna, więc obu opryszków umieszczono w niej stawiając pod drzwiami uzbrojonego strażnika. Robert wszedł do nich i zwracając się do Korteja rzekł: Senior Gasparino, to milczenie i tak wam nic nie pomoże. Ja o wszystkim wiem i dokładnie znam wasze tajemnice. Kortejo popatrzył z pogardą na młodego mężczyznę i powiedział: O co panu chodzi? Co za tajemnice? Kim pan w ogóle jest? Nazywam się Robert Helmer i jestem synem owego marynarza, którego ten oto Landolą raczył wysadzić na bezludnej wyspie. Ciekawe, co pan takiego wie o naszych tajemnicach? Co? Wszystko. Proszę powiedzieć co? To zaczyna być bardzo interesujące. Nawet mi to nie przyszło do głowy. Nie przyszedłem tu po to, aby zabawiać panów rozmową. Chciałem, abyście szczerze przyznali się do wszystkich waszych zbrodni. Przegraliście, żadne wykręty was nie uratują. Tymczasem Grandeprise błąkał się koło więzienia. Po grubych murach poznał, że ratunek [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|