,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie uważajÄ…? UÅ›miechnęła siÄ™ do niego z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ…. JeÅ›li Daniel nie dba o plotki, to ona też nie bÄ™dzie siÄ™ nimi przejmować. - Porozmawiam z MiÄ… - zwierzyÅ‚ jej siÄ™, gdy doszli na podwórko przed do- mem aukcyjnym. - BÄ™dziemy spÄ™dzać razem wiÄ™cej czasu. Może nawet wyniknie coÅ› dobrego z faktu, że zostaÅ‚a relegowana ze szkoÅ‚y. Freya zatrzymaÅ‚a siÄ™ przy aucie i szukaÅ‚a w torebce kluczyków. - PrzyjdÄ™ jutro i zajmÄ™ siÄ™ segregowaniem dokumentów w biurze. DotknÄ…Å‚ jej ramienia. - DziÄ™kujÄ™ ci. Po czym nachyliÅ‚ siÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w policzek. ByÅ‚o to delikatne muÅ›niÄ™cie wargami, ale Freya i tak Å›cisnęła kluczyki z caÅ‚ej siÅ‚y, by metal wbijajÄ…cy siÄ™ w skórÄ™ powstrzymaÅ‚ jÄ… od dotkniÄ™cia policzka w miejscu, gdzie przed chwilÄ… poczuÅ‚a jego wargi. S R W pocaÅ‚unku Daniela nie byÅ‚o seksu. Nie byÅ‚o pożądania. Niczego ze zna- nych jej rzeczy. Ten pocaÅ‚unek wyrażaÅ‚ przyjazÅ„. WdziÄ™czność. Może nawet byÅ‚o w nim trochÄ™, troszeczkÄ™ miÅ‚oÅ›ci. ROZDZIAA ÓSMY Nie mógÅ‚ przestać myÅ›leć o Frei. Przez caÅ‚e rano, choć byÅ‚ poza firmÄ…, nie byÅ‚ w stanie siÄ™ skupić - bo wyobrażaÅ‚ sobie, jak siÄ™ krzÄ…ta w jego biurze. Celowo przy- szedÅ‚ pózniej. ChciaÅ‚ sobie udowodnić, że potrafi siÄ™ trzymać od niej z dala. Dwa tygodnie, które mu obiecaÅ‚a, wÅ‚aÅ›nie minęły. Lada dzieÅ„ może zniknąć z jego życia. OtworzyÅ‚ drzwi i od razu owionÄ…Å‚ go subtelny zapach jej perfum. Delikatny, ale przesycajÄ…cy powietrze. W pomieszczeniu byÅ‚y też wyrazne Å›lady obecnoÅ›ci Mii: kosmetyczka porzucona na jego biurku, niedbale rozrzucone szkice. PodniósÅ‚ jeden z nich. OdziedziczyÅ‚a po Annie coÅ› wiÄ™cej niż kolor wÅ‚osów. Rysunek przedstawiaÅ‚ syreny. Ich sylwetki zostaÅ‚y nakreÅ›lone mocnÄ… kreskÄ…, ale najważniejszy byÅ‚ nastrój mrocznej tajemniczoÅ›ci. Annie by siÄ™ spodobaÅ‚. Po- chwaliÅ‚aby córkÄ™ i zachÄ™ciÅ‚a jÄ… do dalszej pracy - lepiej niż on to potrafi. - Dziewczyny wyszÅ‚y - poinformowaÅ‚ Bob, wsadzajÄ…c gÅ‚owÄ™ przez drzwi. - Freya powiedziaÅ‚a, że zostawia liÅ›cik przy komputerze. - Ten? - PodniósÅ‚ równo zÅ‚ożonÄ… kartkÄ™ papieru opartÄ… o ekran. - Nie wiem. WyszÅ‚y zaraz po nauczycielce. CoÅ› tam mówiÅ‚y o oknie, ale nie zwróciÅ‚em uwagi. Daniel rozÅ‚ożyÅ‚ kartkÄ™. Pismo Frei. ZdążyÅ‚ je dobrze poznać. ZostawiaÅ‚a mu karteczki z informacjami, kto dzwoniÅ‚. ProÅ›by o wyjaÅ›nienie, czego dotyczy doku- ment, na który trafiÅ‚a. CzÄ™sto rysowaÅ‚a na marginesach jakieÅ› esy-floresy. - PoszÅ‚y do ZwiÄ™tego Marka obejrzeć witraż - oznajmiÅ‚ Daniel. - No wÅ‚aÅ›nie. S R Bob wróciÅ‚ do swoich zajęć, a Daniel siedziaÅ‚ bezczynnie. Powinien szukać najlepszych okazji na sprzedanie piÄ™knego secesyjnego lustra, jego ostatniej zdoby- czy, ale tylko otworzyÅ‚ notes. ZerknÄ…Å‚ na zegar. Jeszcze tam bÄ™dÄ…. UsprawiedliwiaÅ‚ siÄ™ sam przed sobÄ…, że powinien pracować nad poprawÄ… stosunków z córkÄ…, ale w gÅ‚Ä™bi duszy wiedziaÅ‚, że chodzi mu o FreyÄ™. O tej kobiecie myÅ›laÅ‚ od momentu, gdy siÄ™ budziÅ‚. DziÅ› rano. Wczoraj. I przedwczoraj. ZerwaÅ‚ siÄ™ z krzesÅ‚a. Nic siÄ™ nie stanie, jeÅ›li do nich doÅ‚Ä…czy. Przecież nie po- caÅ‚uje Frei, gdy obok stoi jego córka. Choć myÅ›li tylko o tym. - Wychodzisz na lunch? - spytaÅ‚ Bob. - KupiÄ™ kanapkÄ™. Mam przy sobie... - KomórkÄ™. Wiem, wiem. PrzyjÄ…Å‚em wÅ‚aÅ›nie caÅ‚Ä… stertÄ™ obrazków. SÄ… jakieÅ› malowidÅ‚a i sporo rysunków. Co o nich myÅ›lisz? - ObejrzÄ™ je po powrocie - zbyÅ‚ go Daniel. Przez chwilÄ™ bawiÅ‚ siÄ™ kluczykami, ale odÅ‚ożyÅ‚ je do kieszeni. JeÅ›li pojedzie drogÄ…, może siÄ™ z nimi rozminąć. Skrótem przez Å‚Ä…ki bÄ™dzie najwyżej mila. PoszedÅ‚ wzdÅ‚uż żywopÅ‚otu aż do miejsca, gdzie wÄ…ska dróżka prowadziÅ‚a w bok, w kierun- ku starego koÅ›cioÅ‚a. UsÅ‚yszaÅ‚ MiÄ™, zanim jeszcze je zobaczyÅ‚. ZmiaÅ‚a siÄ™. MiaÅ‚ wrażenie, że ogromny ciężar spada mu z ramion. Dawno nie sÅ‚yszaÅ‚ córki Å›miejÄ…cej siÄ™ tak bez- trosko. MiaÅ‚ nadziejÄ™, że jego obecność nie wywoÅ‚a na jej buzi tego brzydkiego za- ciÄ™tego grymasu. PowtarzaÅ‚ sobie w kółko, że w ich duecie to on jest dorosÅ‚y. Lepiej, aby na nim odreagowywaÅ‚a swój ból i frustracjÄ™, niż przenosiÅ‚a to na innych. Ale nadal go to bolaÅ‚o. - Tato! MachaÅ‚y do niego. Freya miaÅ‚a rozpuszczone wÅ‚osy, rozwiane na wietrze. Po- S R dobaÅ‚o mu siÄ™ to. I uwielbiaÅ‚ jej uÅ›miech. Te zmysÅ‚owe wargi niesamowicie dziaÅ‚a- Å‚y na jego libido. - ZnalazÅ‚eÅ› kartkÄ™? - Ten witraż jest odlotowy! PowiedziaÅ‚y to jednoczeÅ›nie. ZwróciÅ‚ siÄ™ do córki. - Dlaczego chciaÅ‚aÅ› przyjrzeć mu siÄ™ akurat teraz? - BÄ™dÄ™ go rysować. To bÄ™dzie jeden z caÅ‚ej serii rysunków na ten sam temat. - ZademonstrowaÅ‚a telefon komórkowy. - ZrobiÅ‚am Å›wietne zdjÄ™cia. - Nie zapomnij pstryknąć ujÄ™cia przez bramÄ™ - wtrÄ…ciÅ‚a Freya. - Potem wra- camy. Uszy mi odpadajÄ…. - Trzeba nosić czapkÄ™ - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, siadajÄ…c przy niej na Å‚awce. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|