, Oscar Wilde Portret Doriana Graya 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cudowne miasto. Posiada całą atrakcyjną siłę zaświatów.
 Co te\, sądzisz, mogło się stać z Bazylim?  spytał Dorian. Podniósł pod światło swój
kieliszek burgunda i dziwił się, \e mo\e o tym mówić tak spokojnie.
 Nie mam pojęcia. Jeśli Bazyli Hallward chce się ukrywać, có\ to mnie obchodzi? Jeśli
umarł, nie chcę o nim myśleć. Zmierć jest jedyną rzeczą, której się boję. Nienawidzę jej.
 Czemu?  znu\onym tonem spytał młodszy mę\czyzna.
Lord Henryk przesunął sobie pod nozdrzami złotą kratkę otwartego pudełka trzezwiących soli
i powiedział:
 Poniewa\ wszystko mo\na dziś negować prócz niej jednej. Zmierć i pospolitość, oto dwa
fakty dziewiętnastego wieku, nie dające się zbyć słowami. Dorianie, ka\ podać kawę do sali
koncertowej. Musisz mi zagrać Chopina. Ten człowiek, z którym \ona moja uciekła, grał
przecudnie Chopina. Biedna Wiktoria. Bardzo ją lubiłem. Dom teraz wydaje się dość pusty bez
niej. Naturalnie, \e mał\eństwo jest tylko przyzwyczajeniem, złym przyzwyczajeniem. Ale
\ałujemy utraty choćby najgorszych przyzwyczajeń. Tych mo\e najwięcej. Tworzą one tak
nieodłączną część naszej istoty.
Dorian nic nie odrzekł, lecz przeszedł do sąsiedniego pokoju, siadł do fortepianu i począł
przebiegać palcami biało  czarną klawiaturę. Gdy wniesiono kawę, przestał grać i patrząc na
lorda Henryka, rzekł:
 Harry, nigdy ci nie przyszło na myśl, \e Bazyli Hallward został być mo\e zamordowany?
Lord Henryk ziewnął.
 Bazyli był ogólnie lubiany i nosił zegarek wartości trzydziestu marek. Z jakiego więc
powodu mógłby być zamordowany? Był za mało inteligentny na to, aby mieć wrogów. Bez
wątpienia jako malarz był geniuszem. Ale mo\na przecie malować jak Velasquez, a być przy tym
zupełnie ograniczonym. Bazyli był nieco ograniczony. Tylko jeden jedyny raz był dla mnie
zajmujący, mianowicie wtedy przed laty, kiedy mi wyznał, \e cię ubóstwia do szaleństwa i \e ty
jesteś dominującą pobudką jego twórczości.
 Bardzo lubiłem Bazylego  rzekł Dorian z akcentem smutku w głosie.  Ale czy nie
mówią, \e został zamordowany?
 Owszem, tak twierdzą niektóre pisma. Mnie się to jednak wydaje nieprawdopodobne.
Wiem, \e w Pary\u istnieją okropne nory, ale Bazyli nie nale\ał do tych, co tam chodzą. Nie był
wcale ciekawy. To było jego kardynalną wadą.
 Harry, co byś powiedział, gdybym ci wyznał, \e to ja zamordowałem Bazylego?  spytał
Dorian, bystro obserwując, jakie wra\enie wywrą jego słowa.
 Powiedziałbym ci, drogi chłopcze, \e pozujesz na charakter całkiem dla ciebie
nieodpowiedni. Ka\dy występek jest pospolity, tak samo jak ka\da pospolitość jest występkiem.
Ty, Dorianie nie masz w sobie nic ze zbrodniarza. Przykro mi, jeśli obra\am twą pró\ność, ale
zapewniam cię, \e to prawda. Zbrodnia nale\y wyłącznie do klas ni\szych. Wcale ich z tego
powodu nie potępiam. Mo\na sobie wyobrazić, \e zbrodnia jest dla nich tym, czym dla nas
sztuka, mianowicie po prostu środkiem dostarczającym niezwykłych emocji.
 Zrodkiem dostarczającym emocji? Sądzisz zatem, \e człowiek, który raz popełnił zbrodnię,
mógłby ewentualnie dokonać jej po raz wtóry? Nie mów mi tego.
 O, ka\da rzecz staje się rozkoszą, gdy zbyt często ją powtarzamy  ze śmiechem
powiedział lord Henryk.  Oto jedna z najwa\niejszych tajemnic \ycia. Sądzę jednak, \e
zbrodnia jest zawsze krokiem fałszywym. Nie powinno się nigdy robić nic takiego, o czym nie
mo\na swobodnie mówić po obiedzie. Ale pozostawmy biednego Bazylego w spokoju.
Chciałbym uwierzyć, \e skończył tak romantycznie, jak napomknąłeś, jednak nie mogę&
Przypuszczam raczej, \e spadł z omnibusu do Sekwany, a konduktor zatuszował cały skandal.
Sądzę, \e taki był jego koniec. Niemal go widzę, le\ącego na wznak w brudnej zielonej wodzie,
cię\kie łodzie suną ponad nim, a długie rośliny czepiają się jego włosów. Wiesz, nie wierzę, aby
mógł on stworzyć jeszcze coś dobrego. W ostatnich latach twórczość jego raptownie się obni\yła.
Dorian westchnął, a lord Henryk przeszedłszy się po pokoju gładził głowę dziwacznej papugi
z wyspy Jawy, du\ego ptaka o szarym upierzeniu, ró\owym czubie i ogonie, kołyszącego się na
drą\ku bambusowym. Za dotknięciem delikatnych palców ptak zsunął zmarszczone białe
powieki na czarne, szkliste oczy i począł się rytmicznie kołysać.
 Tak  mówił dalej lord Henryk, odwracając się i wyjmując chusteczkę z kieszeni 
twórczość jego całkiem się obni\yła. Jakby z niej coś uronił. Doskonałość. Odkąd przestałeś być [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl