,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z zachwytem. Ariel zamknęła oczy. - Och, Nathanie. Gdy zmusiłam cię do wyjazdu... - Ciii... - uciszył ją, kładąc jej palce na ustach. - Ro zumiem, Ariel, naprawdę. Wszystko sobie ułożyłem, gdy wypłynęliśmy w morze. Ojciec zmusił cię, żebyś dokonała wyboru, tak? Albo się mnie wyrzekniesz, albo zostanę aresztowany? Nie odpowiedziała, tylko mocniej wtuliła się w nie go. Boże, tak bardzo za nim tęskniła, za jego zapa chem, głosem. - Tak było? Odsunęła się nieco i spojrzała mu głęboko w oczy. Patrzył na nią z miłością i wtedy uświadomiła sobie, że wcale się na nią nie gniewa. - Tak, Nathanie. - Aotr - syknął ze złością Trevain. - Nie, Nathanie. Nie mów tak, bo ojciec zrozumiał swój błąd. To dzięki niemu udało mi się tu dotrzeć. Wyrzekł się nawet możliwości zobaczenia własnego wnuka, żeby mi pomóc. - Wnuka? - Tak, być może w tej chwili noszę pod sercem na szego syna. 306 - Nasz syn - szepnął z uśmiechem. - Nasz syn. Po doba mi się brzmienie tych słów. - Mnie też - westchnęła ze łzami w oczach. Nathan nachylił się i pocałował ją. Nie przejmo wali się tym, że stoją na środku chodnika i że ludzie w sklepach i przechodnie przyglądają im się, niektó rzy z zazdrością, inni z oburzeniem. Zależało im tyl ko na sobie nawzajem. I tylko to, jak pózniej przeko nała się Ariel, miało znaczenie. Epilog Anglia, 1803 Szesnastoletnia lady Caroline Trevain wpatrywała się w gładką powierzchnię jeziora i rozważała trudny temat - miłość. Matka często powtarzała jej, że z mi łością nie ma żartów. Oczywiście matka była w tej dziedzinie autorytetem. Podobno w młodości zrujno wała sobie reputację, co wywoływało w Caroline pew ną zazdrość. Krążyły też plotki, że była porwana przez ojca, ale na te nie zwracała uwagi, biorąc je za wymysły staruszka, jej dziadka, hrabiego Bettencourt. Jeśli niegdyś jej matka łamała zasady etykiety, te raz była zupełnie pozbawiona fantazji. Caroline wrzuciła do wody kamyk. Skrył się w niej z pluskiem, a na powierzchni wokół miejsca, w któ rym zatonął, utworzyły się kręgi. Dlaczego matka była wobec niej tak surowa, mi mo że w młodości nie przejmowała się opinią ludzi? Caroline nie potrafiła tego zrozumieć. Dziś chciała jedynie iść na przyjęcie. Zatańczyć je den jedyny taniec, zanim wyjadą z Anglii. Westchnę ła i na sercu zrobiło jej się tak ciężko, że o mało się nie rozpłakała. - Co się stało, maleńka? 308 Wzdrygnęła się zaskoczona na widok ojca. - Dobry wieczór, tatku. Spojrzał na nią pytająco. Miał opaloną twarz i wło sy równie czarne jak jej i matki. Caroline była bardzo podobna do ojca, ale oczy odziedziczyła po matce. - Mogę usiąść? Dziewczyna poklepała ziemię obok siebie i odsu nęła na bok różowy materiał sukni. - Oczywiście. - Co jest? - spytał znowu. Początkowo nie chciała odpowiedzieć, ale z ojcem łączyła ją wyjątkowa więz, zupełnie inna niż ta mię dzy jej matką w młodości i dziadkiem. - Denerwuję się wyjazdem z Anglii. - Wyjazdem czy raczej tym, że nie pożegnasz się z lordem Robertem? Caroline spojrzała zdziwiona na ojca i odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk. - Czy to aż tak oczywiste? - Jasne jak słońce. Skrzywiła się. - Co za porównanie, tatku. - Prawdziwe. Uśmiechnęła się. - Rzeczywiście. - Będą przecież inne wieczorki. Poznasz innych młodych ludzi. - Ale Robert wyjeżdża na wojnę z Francuzami. To może być moja ostatnia szansa, żeby się z nim zobaczyć. - Zapewniam cię, kochanie, że zobaczysz go jeszcze. - Skąd wiesz? Ojciec uśmiechnął się. 309 - Bo w tej właśnie chwili Robert jest u nas w do mu i czeka na ciebie z matką w salonie. Caroline zerwała się na równe nogi. - Tatku, dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej? - Bo miałem zachować to w tajemnicy. Będziesz musiała mnie bronić, jeśli matka zrobi mi awanturę. Dziewczyna nachyliła się i uściskała ojca. Nathan za mknął oczy i uświadomił sobie, że kocha swoją jedyną [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|