, Zostań ze mną 02 J.Lynn 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zapadnięcia w śmierć kliniczną.
Roześmiał mi się w ramię.
 Racja.  Podniósł głowę i pocałował mnie w usta.  Zaraz wracam.
 Mhm.
Nie znałam dziewczyny, która kąpałaby się równie długo, co Jax. Zawsze mnie
zdumiewało, że kiedy wreszcie jakimś cudem wychodził spod prysznica, była jeszcze jakaś
ciepła woda. Ale w sumie nieważne. Możliwe, że zimny prysznic dobrze by mi zrobił.
Leżałam, drzemałam i rozkoszowałam się tym ciepłym, przytulnym miejscem w mojej
głowie, w którym mogłam bez obaw przyznać, że jestem szaleńczo, bezdennie i być może
idiotycznie w nim zakochana. Ale nieważne. W czasie postorgazmicznego uniesienia nie
przejmowałam się potencjalnym złamanym sercem, a może nawet końcem świata.
Kiedy wreszcie wylazł spod prysznica, mnie szykowanie się wcale nie poszło szybciej.
Poruszałam się w żółwim tempie. Wysuszyłam włosy zwyczajnie, na prosto, bo absolutnie nie
miałam siły na zaangażowanie się w jakąkolwiek fryzurę. Zastanawiałam się, jak teraz będzie w
pracy. Kiedy już przeszliśmy tę granicę. I to jak! W całym domu. Przeszliśmy granicę na
wszelkie możliwe sposoby.
Trochę się niepokoiłam, kiedy jechaliśmy do baru, chociaż bardzo się starałam nie
niepokoić. Nagle usłyszałam swój telefon. Ucieszyłam się, że coś mi zajmie myśli, wydobyłam
komórkę z torby i okazało się, że to mail od uniwersyteckiej komisji stypendialnej.
Serce mi stanęło.
 O Boże.
 Co?  spytał Jax. Akurat wjeżdżaliśmy na główną drogę.
 Dostałam maila w sprawie mojego stypendium na studia. Pewnie piszą, czy mi
przyznali pożyczkę i czy zdążyłam na czas.
Patrzył znów na szosę.
 I co?
 Boję się przeczytać.
 Może ja przeczytam?
Mogłam go z miejsca ucałować i uściskać.
 Tak, ale ty prowadzisz, a bez względu na to, czy wieści będą dobre, czy złe, nie chcę
zginąć w karambolu na pięćdziesiąt aut.
Parsknął.
Odetchnęłam głęboko, otworzyłam maila i czekałam tysiąc godzin, aż wiadomość się
załaduje. Trwało to w nieskończoność i już miałam walnąć głową w deskę rozdzielczą, kiedy
treść wreszcie się ukazała. Rzuciłam szybko okiem, szukając kluczowych słów. Kiedy pośród
innych spraw, takich jak wysokość pożyczki, wpadło mi w oko  gratulujemy , pisnęłam z
radości i odwróciłam się do Jaxa tak gwałtownie, że prawie się udusiłam pasem.
Uśmiechnął się szeroko.
 Rozumiem, że dobre wieści?
 Tak! Dostałam stypendium! Wystarczające! Będę mogła wrócić na zajęcia 
wyjaśniłam, prawie podskakując na fotelu.
Położył mi rękę na kolanie i lekko ścisnął.
 Wspaniałe wieści, skarbie.
Naprawdę, były wspaniałe.
 Jeden wielki kamień z serca. Wiem przynajmniej, że będę mogła skończyć szkołę. To
jest coś.
 Pewnie! Strasznie się cieszę!
Słyszałam w jego głosie i widziałam po minie, że naprawdę się cieszy i było mi z tego
powodu miło i rozkosznie, dopóki nie uświadomiłam sobie, że w sierpniu wrócę do szkoły, a on
zostanie tutaj.
Cholera.
Jak mogłam o tym zapomnieć?
Moje poczucie szczęścia zmalało. Może nie bardzo, ale wystarczająco, żebym się na
siebie zezłościła, że do tego dopuściłam i poczuła, że czas zdefiniować, kim dla siebie jesteśmy i
co z tym zrobimy, kiedy wrócę do szkoły.
Gdy już dotarliśmy do baru, a ja zajęłam się krojeniem limonek i siekaniem mięty,
zdołałam odnalezć w sobie kojącą równowagę. Zamierzałam się cieszyć tym, co miałam teraz i
nie przejmować się przyszłością, bo i tak miała w sobie za dużo niewiadomych. Na przykład
związanych z tym, że do jutrzejszego wieczoru powinnam wyciągnąć spod ziemi mamę.
A nie zanosiło się, żeby szanse były duże.
Możliwe też, że nie stresowałam się przesadnie sprawami, na które i tak nie miałam
wpływu, bo przed pójściem do biura Jax pocałował mnie w obecności Nicka i Clyde a.
 Mój chłopak!  powiedział Clyde, zanim wrócił do kuchni.
Uśmiechnęłam się szeroko, pokręciłam głową i odsunęłam na bok deskę. Generalnie
wszystko było w porządku. Tak mi się przynajmniej wydawało. Nie byłam już dziewicą. Byłam
zakochana w chłopaku, który mi to dziewictwo odebrał i byłam też pewna, że on mnie lubi.
Dostałam stypendium.
I dotrwałam do środowego wieczoru bez bycia przejechaną, bez nowych trupów na
trawniku i bez Dermablendu na twarzy.
Stwierdziłam, że to były naprawdę wspaniałe trzy dni.
W barze niewiele się działo. Pracowaliśmy z Nickiem, kiedy weszła para młodych ludzi.
Byłam tu już jakiś czas i wiedziałam, że nie są stałymi bywalcami. Usiedli na wolnych stołkach
przy barze.
 Co podać?  spytałam.
Dziewczyna wygładziła koszulkę z logo uniwersytetu w Marylandzie. Miała prześliczne
niebieskie oczy, mocno kontrastujące z ciemnymi włosami.
 Ja poproszę colę.
 A ja menu  dodał chłopak i oparł się łokciami o bar.  I też colę.
 Jasne.  Podałam im picie i jedno menu w plastikowej okładce.  Mamy pyszne frytki. I
skrzydełka z kurczaka, jeśli oczywiście lubicie przyprawę Old Bay.
Oczy dziewczyny się rozświetliły.
 Uwielbiam ją! To chyba wymóg, jeśli się studiuje w Marylandzie.
To niedaleko Shepherd!
 Jesteście przejazdem?
Przytaknął.
 Wpadliśmy na jeden dzień do Filadelfii. Syd jeszcze nigdy tu nie była.
 I jak się bawicie?
Syd pokiwała głową.
 Zabrał mnie na mój pierwszy mecz Phillies, ale nic nie jadłam, więc teraz umieram z
głodu.
Chłopak rzucił okiem na menu.
 Chyba poprosimy frytki i skrzydełka. Szesnaście sztuk.
Ruszyłam do kuchni, żeby złożyć zamówienie, a jak wróciłam, przy barze czekał już
Melvin.
O nie.
Uśmiechnęłam się, a on wyglądał, jakby już miał zacząć mówić, ale uśmiech spełzł mi z
twarzy natychmiast, kiedy otworzyły się drzwi i do środka wkroczyła Aimee przez dwa  e .
Omiotła wzrokiem bar, a że nie natrafiła na Jaxa, podeszła do najodleglejszego krańca i zasiadła
przed mocno zaniepokojonym Nickiem.
Położyłam przed Melvinem serwetkę, a na niej postawiłam piwo, chociaż nawet nie
poprosił, ale miałam nadzieję, że to go jakoś zajmie.
Niestety nie.
 Czy ja dobrze słyszałem, że podrzucono ci na próg ciało Koguta?  spytał, łapiąc
butelkę.
Chłopak zesztywniał, a dziewczyna szeroko otworzyła oczy.
 Psiakrew, co ci ćpuni robią z naszym miastem  kontynuował dalej, kompletnie
nieświadom spojrzeń, jakie na nim spoczywały. Ayknął wielki haust piwa.  To było porządne
miasto, porządne miejsce. A teraz się rozbijają po drogach i strzelają ludziom w głowę. Psiakrew,
co za wstyd!
 Kyler?  szepnęła dziewczyna.  A może&
Nic nie powiedział, tylko na mnie spojrzał. Zanim zdążyłam się odezwać, Melvin już
mówił dalej:
 Ale nie powiem, żebym Koguta żałował. Wiadomo było, że tak skończy. Taka z niego
była gnida, że&
 Co do piwa, skrzydełka czy frytki?  wtrąciłam z nadzieją, że zmieni temat, zanim ta
nieszczęsna para stąd wybiegnie, wrzeszcząc i wymachując rękami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl