,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A pamiętacie mój ogródek warzywny w Waszyngtonie? Miałam tam piękny tymianek wspominała z rozrzewnieniem Sylvia. Sunny, naprawdę mieszkałaś w tych wszystkich miejscach? spytał Brett z niedowierzaniem. I w wielu innych odezwał się za córkę Doug. Przejechaliśmy ten kraj wzdłuż i wszerz. Byliśmy w zapadłych dziurach i w wielkich miastach. Nie masz nawet pojęcia, jakie rzeczy widzieliśmy. Kiedyś, jak już osiądę w Vermoncie, spiszę wszystko i wydam książkę, a potem Sunny będzie tylko pobierać tantiemy. W ten sposób zapewnię jej posag zaśmiał się. Zapewniliście jej już coś dużo ważniejszego, ciekawe życie. I dużo, dużo więcej dodała Sunny z zapałem i lekko dotknęła jego przedramienia. Więcej, niż potrafisz sobie wyobrazić. Czuł przez koszulę ciepło jej ciała i to powodowało, że krew szybciej krążyła mu w żyłach. Chciałbym o tym usłyszeć. Opowiedz mi poprosił, patrząc na nią łagodnie. Spojrzała na niego zaskoczona. Nie sądziła, że tak miło zareaguje na informacje o jej szalonym dzieciństwie. Pewnie te opowieści były dla niego równie egzotyczne jak wyprawa w kosmos. Nie wątpiła, że jego młodość upłynęła zupełnie inaczej narty w Alpach, nurkowanie na Karaibach i spokojne urlopy nad Morzem Zródziemnym. Spał w pięciogwiazdkowych hotelach i wzywał lokaja, kiedy miał ochotę na coś do jedzenia. Pewnie nigdy nie jadł truskawek prosto z krzaka i nie słyszał, jak krople deszczu uderzają o dach namiotu. Pochodzili z różnych światów. Chwilowo ich drogi się połączyły, ale rozejdą się znowu, gdy tylko jego rodzice wejdą na pokład samolotu do Anglii. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Dlaczego więc nie potrafiła zabrać ręki z jego ramienia? Kiedyś& powiedziała w końcu z ciepłym uśmiechem. Kiedyś opowiem ci o naszych podróżach. Rozdział 7 Sunny denerwowała się coraz bardziej. Wkrótce mieli przyjechać rodzice Bretta i wiedziała, że od tego momentu wszystko się zmieni. A już zaczęło się jej podobać& Wspólne mieszkanie okazało się dużo łatwiejsze, niż przypuszczała. Brett nie zajmował łazienki na całe godziny i nie wyjadał jej ulubionych płatków śniadaniowych. Odbyli parę długich, szczerych rozmów, przeżyli kilka miłych chwil i mieli za sobą zabawne nieporozumienia. I to musiało im wystarczyć, żeby grać komedię przed jego rodzicami. Wyciągnęła rękę przed siebie i zastanowiła się: ciekawe, jak by to było, być naprawdę narzeczoną Bretta? Przyrzec mu miłość już na zawsze. Dzielić z nim wszystkie tajemnice i planować przyszłość. Na samą myśl o tym jej serce zabiło szybciej. Nie, stanowczo nie powinna pozwalać sobie na takie mrzonki. Za kilka dni jego rodzice wyjadą, ona się wyprowadzi i jedyny ślad, jaki zostanie po tych dniach, to nowe buty w jej szafie i bardziej osobiste powitanie, kiedy będą się mijali na korytarzu w firmie. Jeśli jednak plan miał się powieść, potrzebowała jeszcze jednego, istotnego rekwizytu. Weszła do najbliższego sklepu i kupiła sobie pierścionek zaręczynowy. To miała być ich ostatnia noc bez jego rodziców. Czuła, że napięcie udzieliło się też Brettowi. Wrócili właśnie z pracy. Nie zdejmując płaszcza, Brett przeglądał pocztę. Wzięła głęboki oddech i wyciągnęła rękę w jego kierunku. Jak ci się podoba? Co? To! Zatrzepotała dłonią. Chciałam być bardziej wiarygodna. Odłożył koperty i odwrócił się do niej. Przez kilka chwil uważnie oglądał pierścionek. Ej, co widzę, jesteś zaręczona! Starał się mówić radosnym tonem, ale nie bardzo mu to wychodziło. Ze mną dokończył cicho. Przez dłuższą chwilę patrzył na jej wyciągniętą dłoń i nie odzywał się. Jeśli ci się nie podoba& Nie, ja& Podniósł jej dłoń i przyglądał się dużemu kamieniowi. Jest& świecący. Usta zaczęły mu drżeć i widziała, że z trudem powstrzymuje uśmiech. Wyrwała mu rękę niezadowolona. Chciałam ci pomóc, a ty krytykujesz mój wybór! Ależ skąd! Widział, że jest urażona i nie bardzo wiedział, co zrobić. Nie chciał, żeby było jej przykro, ale jego matka zerknęłaby tylko na ten pierścionek i wiedziałaby, że to tandeta. Ta kobieta znała się na barwie, wielkości i czystości kamieni jak najlepszy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|