,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z lewej strony pokojówka odkurzała zbroję. Kiedy Aleksandra podeszła bliżej, zobaczyła, że jest to wielki napierśnik ze srebra i brązu, z dziurą wielkości kuli armatniej. 23 - Dzień dobry, panienko - powiedziała nieśmiało młoda dziewczyna, kiedy zauważyła, że Aleksandra się jej przygląda. Stojąc na drabinie, spróbowała grzecznie dygnąć. Aleksandra skinęła jej głową, ale nie mogła oderwać wzroku od zbroi. - St. Albans? - spytała cicho, pragnąc dowiedzieć się o niej czegoś więcej. - Waterloo, panienko. - Pokojówka na chwilę przerwała pracę, potem wzięła się do odkurzania następnych, równie zniszczonych zbroi. - Czym mogę służyć? Aleksandra niemal podskoczyła na dzwięk głosu, który dobiegł nie wiadomo skąd. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała przed sobą bezimienną gospodynię. Miała na sobie tę samą czarną sukienkę, na jej twarzy malowała się ta sama przezorność i nerwowość, co wczoraj. Ale dziś kobieta ukryła swój koczek pod siateczką cienką i delikatną jak pajęczyna. Wyglądała niezwykle elegancko. - Pomyślałam, że po wczorajszej długiej podróży przechadzka po ogrodzie dobrze mi zrobi. Mam nadzieję, że wolno mi zaczerpnąć świeżego powietrza? - spytała Aleksandra. Kobieta stała bez ruchu, ręce zacisnęła tak mocno, że jej pobielały kostki. - Jeśli lord Newell chciałby się ze mną zobaczyć przed odjazdem, Jestem do jego dyspozycji. Kobieta nic nie powiedziała, tylko przyglądała się jej oczami nieokreślonego koloru. - Cóż... w takim razie pójdę sobie... - Aleksandra ruszyła przed siebie, szczelniej owijając szalem ramiona. W tym momencie kobieta poinformowała: - Lord zrezygnował z wyjazdu do Londynu, panienko. Aleksandra znieruchomiała. Spojrzała na gospodynię i rzekła: - Przedstawiłam się pani, ale do tej pory nie miałam okazji poznać pani nazwiska. - Przyglądała się jej wyniośle i czekała. - Penrith - powiedziała kobieta, wcale nie tak onieśmielona tonem Aleksandry, jak Aleksandra by sobie tego życzyła. - Cóż, pani Penrith, przypuszczam, że skoro lord Newell stwierdził, że najlepiej, jeśli przez jakiś czas zostanie ze swoim bratem, to jego sprawa. - Wiedziała panienka, że była tu już kiedyś guwernantka? Aleksandra wyprostowała się. Miała wrażenie, że pani Penrith w jakiś sposób usiłuje ją sprowokować. Nie podobało jej się to. - Uważam, że to normalne zatrudnić guwernantkę do dziecka. A Sam jest właściwie dzieckiem, prawda? W tym, że przede mną była tu guwernantka, naprawdę nie ma nic niezwykłego. - Och, to nie była zwykła kobieta, panienko. O nie. Z całą pewnością nie była zwyczajną kobietą. Aleksandra zaczęła tracić cierpliwość. Przede wszystkim nie podobało jej się, że uważano ją za guwernantkę, a do tego jeszcze gospodyni próbowała sprawić, by poczuła się gorsza od swej poprzedniczki. - Skoro była taka nadzwyczajna, czemu odeszła? Samuel najwyrazniej nadal potrzebuje opieki. - Nie odeszła, panienko. - Strach, stale obecny w jej głosie, teraz ujawnił się z całą mocą. - Zniknęła. - Zniknęła? - Tak. Zniknęła. To coś zupełnie innego niż odejść. - Czyżby opuściła zamek w środku nocy? - Nie. Jednego dnia była, a następnego zniknęła bez śladu. Wszystkie jej rzeczy nadal są w pokoju panienki, spakowane w wielkim skórzanym kufrze pod oknem. Aleksandra poczuła się dziwnie. Do tej chwili nie wiedziała, dlaczego stary, zniszczony kufer z czarnymi obręczami nie przestawał jej niepokoić, coś jej mówiło, że ma istotne znaczenie w całej tej historii. To zupełnie zrozumiałe, skoro ciągle miała go przed oczami; teraz nie chciała o nim myśleć. Fakt, że dobytek zaginionej kobiety, zamknięty w kufrze w jej pokoju, czeka na właścicielkę, której już dawno nie ma, wywołał u Aleksandry dziwny, niemożliwy do opisania lęk. Pani Penrith podeszła bliżej i szepnęła jej prosto do ucha: - Czy napije się panienka herbaty w moim pokoju i pozwoli, żebym opowiedziała jej o zamku oraz o jego dawnych i obecnych mieszkańcach? Aleksandra z całych sił starała się zapanować nad sobą, by nie zacząć przerazliwie krzyczeć. W końcu cichym, opanowanym głosem powiedziała: - Jeśli zamierza pani opowiadać mi jakieś historie mrożące krew w żyłach, to z góry uprzedzam, że... Gospodyni położyła błagalnie dłoń na ramieniu Aleksandry. - Nie próbuję panience napędzić stracha. Uważam jedynie, że powinna panienka wiedzieć, co się dzieje tutaj, w Cairncross. - Rzuciła ukradkowe spojrzenie na mężczyznę w czarnym surducie, który stał w drugim końcu westybulu. Przyciszonym głosem dodała: - Musi panienka napić się herbaty w moim pokoju. Jest mnóstwo rzeczy, których 24 panienka nie wie o panu i jego nieszczęsnym bracie. Aleksandra miała zamiar odmówić. Nie chciała słuchać plotek krążących wśród służby, ogromnieją korciło, by oznajmić pani Penrith, że słuchanie starych bajek nie jest najlepszym sposobem poznawania dziejów zamku. Ale zwyciężyła ciekawość. Pragnęła dowiedzieć się czegoś więcej o Cairncross i jego mieszkańcach, szczególnie jeśli miała pomóc bratu lorda. Poza tym gospodyni patrzyła na nią z tak szczerym zaniepokojeniem, że Aleksandra stwierdziła, iż powinna spełnić prośbę kobiety. Zresztą gospodyni najwyrazniej ryzykowała, decydując się na opowie- dzenie Aleksandrze o tych sprawach, o czym świadczyły jej nerwowe spojrzenia, rzucane kamerdynerowi. - Chętnie dowiem się czegoś więcej o Samie... - Aleksandra obserwowała gospodynię; po wczorajszym chłodnym przyjęciu nie mogła do końca pozbyć się podejrzliwości. - Z przyjemnością napiję się herbaty w pani pokoju. Na twarzy gospodyni pojawił się wyraz niewysłowionej ulgi. Zwróciła się do dziewczyny na drabinie, by przyniosła herbatę z kuchni. Kamerdyner, czy kimkolwiek był ów mężczyzna w czarnym surducie, obserwował je z drugiego końca olbrzymiej, średniowiecznej komnaty, trzymając naręcze sreber. - Panie Featherstone, jeśli ktoś mnie będzie potrzebował, jestem u siebie z panną Benjamin - powiedziała pani Penrith uniżonym tonem. - Bardzo dobrze - zaskrzeczał, zwracając surową twarz z podwójnym podbródkiem w stronę Aleksandry. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że on też wolałby, żeby stąd wyjechała. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|