, Jackson Braun Lilian Kot, ktĂłry...22 Kot, ktĂłry obrabował skarbonkę 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wysokim parterem.
- Zdarzyło się - ciągnął Qwilleran - że mieliśmy zgłosić się po
lunchu do sali numer sto dziewięć i zjawiliśmy się tam wcześnie.
Wpadliśmy na pomysł, żeby wejść do środka i zamknąć drzwi na
zasuwkę, żeby wszyscy uczniowie pozostali na zewnątrz. Potem
wydostaliśmy się przez okno i zeskoczyliśmy na ziemię, prawie dwa
metry niżej. Zanim się otrzepaliśmy i wróciliśmy pod drzwi sali, cała
klasa stała na korytarzu, a nauczyciel biegał w poszukiwaniu woznego
z drabiną. Okno było szeroko otwarte, oczywiście.
- Odkryli, że to wy? - spytała Mildred.
- Och, facet się domyślał. Jako jedyni w klasie odznaczaliśmy
się wystarczającym sprytem, żeby to zrobić. Ale miał poczucie
humoru.
- Szkoda, że was wtedy nie znałam - powiedziała Mildred.
- A ja się cieszę! - oznajmiła Polly.
Qwilleran odwiózł swoich pasażerów do Indian Village, wysadzając
Rikerów pod  Brzozami , a Polly pod  Wierzbami .
- Wejdziesz, żeby powiedzieć coś miłego Brutusowi i Catcie? -
spytała.
- Tylko na chwilę. Twój nowy sąsiad ma koty?
- Nie, ale zaproponował, że zaopiekuje się moimi, ilekroć będę
musiała pojechać do miasta. To bardzo troskliwy człowiek. Kupił mi
szal, co uważam za niezwykle uroczy gest.
- Jak się nazywa?
- Kirt Nightingale.
- Jak się naprawdę nazywa?
- Och, Qwill! Zawsze jesteś taki podejrzliwy!
- Czy wie o naszych trzymetrowych zaspach i ciągłym
oblodzeniu?
- O tak! Dorastał tutaj. Jego krewni się wyprowadzili, ale
zachował miłe wspomnienia o zimach w Moose County.
- Może zechce wstąpić do Klubu Curlingu?
Gdy tylko Qwilleran wrócił do siebie, zatelefonował do Pata O Della,
męża Celii Robinson, który miał firmę sprzątającą, i poprosił go o
natychmiastowe przysłanie ekipy do mieszkania numer cztery w
 Wierzbach w celu dokonania gruntownych porządków.
- Dostajesz pietra przed chłodami? - spytał Pat swoim śpiewnym
irlandzkim akcentem.
- Nie mylisz się. Pogodny Jimmy przepowiada na pazdziernik
listopadową pogodę.
- To tylko opinia jednego człowieka, jak mi się wydaje, ale z
przyjemnością spełnię twoje życzenie.
Odkładając słuchawkę, Qwilleran zauważył, że przewrócone
klonowe pudełko nie ma wieczka i że drobniaki zniknęły. Szybkie
spojrzenie ujawniło dwoje sprawców na kominku, spoglądających z
góry na scenę przestępstwa. Koko sprawiał wrażenie dumnego z
siebie; Yum Yum nie kryła wyrzutów sumienia.
- Wy nicponie! - złajał je dobrotliwie. - Jedno z was to
włamywacz, a drugie drobny złodziej.
Kotka nie umknęła daleko z łupem; grosze nie były dość
błyszczące, by zaspokoić jej wyrafinowany gust - leżały tuż obok na
chodniczku. Qwillerana interesował głównie motyw Koko: ciekawość
co do zawartości pudełka? Kocia chęć sprostania wyzwaniu? Znalazł
sposób, by zacisnąć szczęki na gałce przy wieczku i podnieść dobrze
dopasowaną przykrywkę pionowym ruchem głowy. Bystry kot!
Podszedł do problemu obsesyjnie, a gdy udało mu się go rozwiązać,
oddalił się obojętnie z podniesionym ogonem.
Qwilleran ze swej strony zaczął traktować obsesyjnie archiwum
Klingenschoenów. Teraz już rozumiał, dlaczego nigdy nie dostawał na
urodziny prezentów od dziadków, podczas gdy jego przyjaciel Archie
chwalił się strojem kowbojskim, a nawet dwukołowym rowerem!
Następny list nosił datę dziesiątego pazdziernika.
Droga Fanny,
dziękuję Ci za wspaniały prezent ślubny! Schowaliśmy go do
czasu, gdy będziemy mieli nasz dom na przedmieściach. Mogę sobie
to wyobrazić na małym stoliczku pod ściana w przedpokoju albo na
gzymsie kominka. Wszystko to należy do przyszłości - niezbyt odległej,
mam nadzieję. Chwilowo musimy myśleć o karierze Dany.
Zastanawiamy się, czy porzucić posady i przenieść się do Nowego
Jorku, gdzie odbywa się tyle aktorskich przesłuchań, czy też zostać
tutaj, gdzie mam stały dochód i obietnicę awansu? Choć Dana dobrze
radzi sobie w sklepie, nie darzy pasję sprzedaży detalicznej. Zarobiłby
więcej jako przedstawiciel handlowy, ale nie chciałabym, żeby
spędzał cały czas w drodze. Co to za życie dla dwojga ludzi, którzy
kochają się tak bardzo? Czytamy codziennie ogłoszenia drobne i
żywimy nadzieję - nadzieję - nadzieję. Dana nie przejawia takiego
optymizmu jak ja, ale wiem, że czeka nas niedługo coś wspaniałego.
Pozdrawiam, Annie
W umyśle Qwillerana pojawiło się pytanie: Czym był ten
wspaniały prezent ślubny? Przez ten cały czas, kiedy dorastał w
mieszkaniu w szacownej kamienicy z przedpokojem i kominkiem,
nigdy nie widział żadnego przedmiotu, który robiłby na nim wrażenie,
albo nie zwracał na niego młodzieńczej uwagi. Być może Annie
opisała go w jednym z pózniejszych listów: kryształowy wazon,
srebrna misa, figurka porcelanowa...
Wyciągnął list z dwudziestego drugiego pazdziernika.
Droga Fanny,
czy jesteś gotowa na nieprawdopodobnie wspaniałą
wiadomość? Jeśli mój list wyda Ci się niespójny, to dlatego, że kręci
mi się w głowie ze szczęścia! Właśnie stwierdziłam, że zaszłam w
CI%7ł! Dana jest trochę oszołomiony. Wzbudziłam wesołość w
bibliotece, ponieważ z miejsca wypożyczyłam stos książek o
macierzyństwie. Skoro o tym mówimy, nabazgrałam czym prędzej list
do matki, ale wrócił w nienaruszonej kopercie. Kiepsko. Szczera [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl