,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieludzkie, przypominali bajkowe elfy. Gdy podszedłem bliżej, zrozumiałem, że jeden z nich jest płci żeńskiej; pod kombinezonem odznaczały się niewielkie piersi i zaokrąglone biodra. Dobrego dnia. Eteryczna para powitała mnie uśmiechem. %7ładnych innych prób kontaktu nie podejmowali. Albo na kogoś czekali, albo postanowili tak witać wszystkich mieszkańców osiedla. Dzień dobry powiedziałem i przeciskając się obok nich, wszedłem do środka. Co się tam działo! Zauważyłem jeszcze sześciu przybyszów z innych planet, których bez trudu podzieliłem na dwie trójki. Członkowie jednej załogi wyglądali całkiem zwyczajnie, uwagę zwracały jedynie ich ciemne stroje i dziwne fryzury długie loki nad uszami i małe, okrągłe czapeczki, jakby przyklejone do włosów. Cała trójka siedziała na wysokich krzesłach i piła wino, prawdopodobnie z własnej butelki, bo nigdy tu takiej nie widziałem. Może mają inny metabolizm, a może zwyczaj nie pozwala im pić obcych napojów? Druga załoga była znacznie ciekawsza. Najpierw wydawało mi się, że to dzieci, dopiero po chwili zrozumiałem, że to dorośli ludzie, tylko niscy i delikatni, o błękitnawej skórze i jasnych, prawie białych włosach. Próbowałem zrozumieć, jakie warunki mogły ukształtować taki wygląd. Gdyby to była planeta o wysokiej grawitacji, staliby się bardziej przysadziści, gdyby grawitacja była niska wysocy i chudzi. A oni wyglądali jak nastolatki o czujnych, poważnych oczach i ciągnęli wódkę, że aż miło. A nasi jakby rozum potracili. Pojawili się w najlepszych, odświętnych ubraniach, chyba nawet przetrząsnęli stare kufry. Wszyscy mają poważne i obojętne miny, jakby codziennie przybywały do nas całe pielgrzymki przybyszów z innych planet, i to nie turystów, którzy bawią się pod osłoną dział pokładowych, a po mieście paradują z własną ochroną, tylko właśnie takich swojaków. Wszyscy dyskutują o mądrych sprawach o polityce wewnętrznej, o stosunkach z obcymi, o zdobyczach nauki, perspektywach rozwoju wewnętrznego, o premierze filmu Atlantis aż dziesięć wariantów do wyboru: Atlantis ginie albo szczęśliwie dociera na Endorię, McWiliam zostaje oskarżony o kradzież skarbów tronu lub uniewinniony, ewentualnie ginie z braku tlenu albo dostaje od swojej ukochanej zapasową butlę i udaje mu się przeżyć. Jakiś koszmar! Chociaż z drugiej strony rozumiałem ich; sam też miałbym ochotę zabłysnąć przed przyjezdnymi znakomitościami, o których codziennie trąbią w wiadomościach. Może gdybym przyszedł wcześniej, też stałbym teraz obok infantylnych astronautów i głośno spierał się z Romanem o wyższość jednego napędu nad drugim. Pewnie przybysze śmieją się w duchu, słuchając naszych rozmów. A może wcale nie? Może mają to gdzieś? Obojętność jest jeszcze bardziej przykra niż drwina. Uścisnęliśmy sobie z Romka dłonie i popatrzyliśmy na siebie stropieni. Nie gniewaj się szepnął Coj. Co tam, było, minęło odparłem równie cicho. Uśmiechnęliśmy się i podszedłem do baru. Grigorij zerknął na mnie przelotnie z nienaturalnym uśmiechem; nawet on był oszołomiony i zdenerwowany, a przecież niejedno w życiu widział. Chcesz coś? Piwa? zapytał szybko. Wszystko jedno, daj wódki. Wujek popatrzył na mnie z dezaprobatą, ale nalał kieliszek i podał zakąskę. Odszedłem na bok, specjalnie ustawiając się z daleka od reszty gości. Obracałem kieliszek w palcach, patrzyłem na nienaturalnie ożywiony bar. A gdzie rodzina Eyko? Wtedy ich zobaczyłem. No tak, niby dlaczego mieliby spędzać czas w barze? Oczywiście siedzieli w basenie za szklaną ścianą. Artiom właśnie szykował się do skoku z trampoliny, pod nim zastygła nasza dzieciarnia; a na dole w kolorowym kostiumie kąpielowym stała En Eyko, oblepiona dziewczynkami. Wyglądali tak zwyczajnie, że z lekkim zawstydzeniem przypomniałem sobie nocne lęki. Aleksiej! Odwróciłem się. Za mną stał ojciec Witalij, też z kieliszkiem i z ogórkiem. Słyszałeś o tych nieszczęsnych dzieciach? Tak, mówił mi kapitan Ogarin. Wszystkim powiedział& Ojciec Witalij westchnął. Już ogłosili, że potrzebują trzeciego członka załogi. Dlatego do ciebie podszedłem, Aloszka. Wiem. Ta dziewczynka to zabójca. Kapłan przeżegnał się. Nie w tym rzecz, wiele osób w naszym niedoskonałym świecie musi umieć trzymać broń w ręku. Kto oskarżyłby człowieka pracującego uczciwie jako killer czy ochroniarz? Mnie niepokoi coś innego, Aleksiej. Rozmawiałem z nią, ona zupełnie nie rozumie pojęcia grzechu! Na wszelki wypadek skinąłem głową. Wiem, że marzysz o opuszczeniu naszej wspólnoty powiedział z lekkim wyrzutem ojciec Witalij i sam pobłogosławię cię na drogę, jeśli inaczej się nie da. Ale proszę cię, nie z nimi! Dobrze? Dobrze obiecałem. A czemu nie z nimi? spytałem jeszcze. Dlatego że to dla mnie zbyt niebezpieczne? Oczywiście! Ojciec Witalij pokręcił głową. Czy ty nic nie rozumiesz? Nie znasz burzliwego świata Imperium, a chciałbyś wyruszyć w drogę w takim towarzystwie& Westchnął, wypił wódkę jednym haustem i zagryzł ogórkiem. Nawet o tym nie myśl! dodał. Dobrze? I poszedł, pozostawiając mnie własnym myślom. Czułem się speszony tym, że cała wspólnota się o mnie troszczy& Jeszcze raz zerknąłem na basen, ale dziewczynki już tam nie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|