,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaprotestować. Wystarczyłoby proste nie . Tymczasem nie powiedziała nic, choć zdawała sobie sprawę, że milczenie można uznać za zgodę. Sama była zdziwiona swoją reakcją. Kogoś innego potrafiłaby odpowiednio potraktować. Właściwie już się nie bała. Popchnął ją w kierunku schodów na górę, przez cały czas mocno obejmując od tyłu. Postawiła dziecko na podłodze. Chłopiec popędził do łazienki, krzycząc na całe gardło. - Kąpać! - Będziesz cała mokra. Brady chlapie i rozlewa wodę - ostrzegł ją Quint i uśmiechnął się. Poczuła się zupełnie rozbrojona. Mocno trzymał ją ramieniem w pasie, a ona wcale nie chciała, aby zwolnił uścisk. Miał długie palce. Opuszkami dotykał jej biodra i krągłości brzucha. To było przyjemne i miłe. Bardzo, bardzo miłe. Coś, co od dawna musiało w niej drzemać, teraz nagle dojrzało. Zamiast zdrowego rozsądku zapanowały nad nią zmysłowe emocje... Nie znała takiego stanu. Nie miała pojęcia, jak walczyć z nowym dla siebie uczuciem. Nawet nie wiedziała, czy chce z nim walczyć. Quint obrócił ją ku sobie. Dotykał jej teraz niemal całym ciałem. Oparła czoło na jego piersi, czując się słaba i bezbronna, a on powoli przesunął dłońmi po jej ciele w pełnej erotyzmu pieszczocie. Jej ramiona mimowolnie uniosły się i objęły go w pasie. Pochylił głowę, leciutko chwycił zębami skórę na jej szyi i musnął ją czubkiem języka. - Nie teraz - wyszeptał. Zadrżała i jeszcze mocniej przytuliła się do niego. Odchyliła głowę. - Pózniej, kochanie - powiedział chrapliwie i niechętnie, ale zdecydowanie wysunął się z jej objęć. Rachel, która nigdy w życiu nie upiła się, poczuła się jak pijana. Nie była w stanie iść prosto, drżała i dygotała, kręciło jej się w głowie. Właściwie to było przyjemne. Nawet bardzo miłe. Doszli do łazienki, przy czym Quint nadal obejmował ją ramieniem. Jeszcze nikt nigdy tak jej nie traktował, a ona była całkiem zadowolona. Z drugiej strony straciła cały tupet. Jak to możliwe, że Quint Cormack miał na nią tak silny wpływ? Co gorsza, obawiała się, że ze wszystkich mężczyzn na świecie tylko on mógł wywołać taką reakcję. W łazience Brady już zdejmował ubranie. Zrzucił spodenki, skarpetki i buciki. Szamotał się z jednorazową pieluchą. - Nie chcę - zaprotestował. - Co to takiego, Brady? - Quint klęknął przy dziecku. - Pieluszka w różowe króliczki. Rachel oparła się o drzwi. Quint puścił ją i wreszcie mogła dojść do siebie, uporządkować myśli. - Musiałam mu założyć pieluchę Snowy - powiedziała stłumionym i drżącym głosem. - Snowy siusia do nocniczka, ale Laurel, moja siostra, ma w domu niewielki zapas. - Brady ma pieluszki w pociągi, samoloty i ciężarówki - mruknął Quint. - To - powiedział Brady, który nie umiał jeszcze wymawiać słowa króliczek , i wskazał na kolorowe rysunki. - Nigdy więcej - obiecał Quint. Odkręcił kran i woda zaczęła wypełniać ogromną białą wannę. - Lalki Barbie i różowe króliczki - mamrotał pod nosem. - Rachel, Brady jest chłopcem. - Ma tylko dwa lata - Rachel przeniosła wzrok z małego mężczyzny na dużego. Trudno uwierzyć, że mały, słodki Brady wyrośnie kiedyś na faceta podobnego do ojca. Zaschło jej w gardle. Może będzie inny. Takich jak Quint było niewielu, a jeśli byli, ona ich nie znała. Badawczo przyglądała się Quintonowi Cormackowi. Był ładnie zbudowany. Miał szeroki tors, a spod granatowej koszulki widać było mocno zarysowane mięśnie. Opuściła wzrok niżej. Niebieskie dżinsy opinały silne uda i... coś jeszcze. Nawet wtedy, kiedy zorientował się, że to zauważyła, nie próbował ukryć erekcji. Uniósł jedynie brwi. W takiej sytuacji zwykle ogarniała ją złość, tym razem poczuła ostre i gwałtowne ukłucie gdzieś w dole brzucha. Powtórzyło się kilka razy. - Powiedziałem, za chwilę - Quint prawidłowo odczytał jej spojrzenie. - Najpierw musimy wykąpać Brady'ego i położyć go spać. Chodz tutaj - zażądał i zrobił jej miejsce koło wanny. Rachel zamarła. Przypomniała sobie, co czuła wcześniej, kiedy weszła do jego domu. Miała na niego ochotę. Może zorientował się i przypuszczał, że jest gotowa na wszystko. Pójdzie z nim do łóżka? To właśnie mieli zrobić za chwilę? Zadrżała. Powiedział do niej kochanie . Nie znosiła pieszczotliwych słów. Przecież dziś rano zabroniła mu tak mówić. Teraz wcale nie była zła, wręcz przeciwnie, czuła się atrakcyjna i pożądana. Zrobiło jej się słabo. Co dalej? Czyżby miała stać się jedną z tych głupiutkich kobiet, które oddają się marzeniom, słuchając ckliwych piosenek? Tych, które płaczą, kiedy mężczyzna ich życia ostro się do nich odezwie. Jej siostra Laurel taka właśnie była. Romantyczna marzycielka, której nastrój zależał od kaprysów ukochanego mężczyzny. Laurel, tak jak ich matka, wierzyła, że życie kobiety samotnej nie ma sensu. Uważała, że mężczyzni są inteligentniejsi i silniejsi, a więc kobiety powinny uznawać ich wyższość, nawet jeśli to nie była prawda. Rachel od początku buntowała się przeciwko tym teoriom. Potem odkryła, że jej ciotka Eve wierzyła w równouprawnienie płci i twierdziła, że kobieta związana z mężczyzną wiedzie ponure życie, podczas gdy kobieta wolna może być szczęśliwa i zadowolona. Rachel z radością opowiedziała się po stronie feminizmu w wydaniu ciotki Eve. Chciała być tak samo chłodna, niezależna i pewna siebie. Nie zamierzała dać się omotać żadnemu mężczyznie! Jak dotąd udawało jej się. Aż do dzisiaj, kiedy Quint Cormack najzwyczajniej w świecie pozbawił ją iluzji. Rachel straciła opanowanie i pewność siebie. Obawiała się, że Quinton Cormack zawrócił jej w głowie. - Muszę już iść. Ja... Och! - krzyknęła zaskoczona, kiedy nagle wyciągnął rękę i chwycił ją za kostkę. - Obiecałaś Brady'emu, że go wykąpiesz - przypomniał. Wolną ręką podniósł chłopca i wsadził do wanny. Brady zakwiczał radośnie i zaczął rozchlapywać wodę. - Widzę, że doskonałe nad wszystkim panujesz - powiedziała. - Puść mnie. - Ani myślę! Rozzłościł ją ten nie znoszący sprzeciwu ton. - Nie możesz mnie tu trzymać! - Tak sądzisz? - drażnił się z nią. - Zobaczymy. Przez chwilę zajmował się dzieckiem. Namydlił je i zaczął z nim rozmawiać. Nadal trzymał Rachel za nogę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|