, Taylor Janelle 12 Zbrodnia z miłości 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szych przyjaciółek leży w łóżku, z bandażem na głowie. Nie pójdę.
- Lizzie Morrow - skarciÅ‚a jÄ… Flea. - Już o tym rozmawiaÅ‚yÅ›my. Pój­
dziesz i tyle. Poza tym wyglądasz zbyt pięknie, żeby zostać w domu.
- Tak, Lizzie - poparła ją Holly. Lizzie miała na sobie długą, granatową
suknię z jedwabiu, z dużym kwiatem przyszytym do jednego z ramią-
czek.
- A ja nie mogÄ™ siÄ™ nadziwić, jak ty piÄ™knie wyglÄ…dasz, Holly - powie­
dziaÅ‚a Lizzie. - Ta suknia jest jak komunikat:  Jake'u Boone, nie ode­
rwiesz ode mnie wzroku!"
- Lizzie! - wykrzyknęła Holly zaczerwieniona po uszy. - Wcale nie
chcę, żeby Jake na mnie patrzył! Zresztą wcale mu się nie podobam. Wręcz
przeciwnie.
- On cię nie pociąga - oznajmiła Lizzie. - Ani trochę.
- Nie - odparła Holly. - Ani trochę.
- Kłamczucha! - zanuciła kuzynka. - Dobrze cię znam, Holly Morrow.
Umiem rozpoznać, kiedy jesteś zainteresowana mężczyzną.
79
Holly miała nadzieję, że nie każdy potrafi czytać w niej jak w otwartej
księdze. Czy Jake wie, że jej się podoba? Nie zorientował się, kiedy byli
nastolatkami, więc chyba jednak nie była całkiem przejrzysta.
- Widziałam, jak na niego patrzyłaś, kiedy przyszedł w tym tygodniu
przesłuchać Fleę - oznajmiła Lizzie. - Już w szkole średniej wiedziałam,
że jesteś w nim zakochana.
Holly była czerwona jak burak.
- Wcale na niego nie patrzyłam - skłamała.
W rzeczywistoÅ›ci nie mogÅ‚a oderwać od niego wzroku. ByÅ‚ taki przy­
stojny, taki... męski. Taki...
Zamknęła oczy i wyobraziła sobie jego twarz oraz szerokie ramiona.
- Och, tak, patrzyłaś. - Lizzie się uśmiechnęła. - I wiem, że kochałaś
go w szkole średniej. Walczyłaś z tym uczuciem, bo nie chciałaś, żeby
zatrzymało cię w Troutville. Kochałaś go jednak. Myślisz, że mogłabyś
ukryć coś takiego przed kuzynką? Wiedziałam wszystko, Hol.
- Ja też - dodała Flea z łóżka. -I Gayle.
Holly zagryzła wargę.
-Ja...
- My to rozumiemy - zapewniÅ‚a Lizzie. - Desperacko chciaÅ‚aÅ› wyje­
chać z Troutville. MarzyÅ‚aÅ› o tym. GdybyÅ› poddaÅ‚a siÄ™ uczuciu do Ja­
ke'a, może wcale byś nie wyjechała.
- Bardzo dobrze się stało, że usłyszał tamte słowa w wieczór balu, Holly
- rzuciła Flea. - Inaczej wyjechałby za tobą, a bardzo chciał zostać
w Troutville i udowodnić wszystkim, że się co do niego mylili.
- Pojechałby za mną? - zapytała Holly. - Dlaczego miałby to zrobić?
- Bo się w tobie kochał - wyjaśniła Flea. - Do szaleństwa.
- Co?! - krzyknęła Holly. - Jake Boone kochał się we mnie?
Lizzie kiwnęła głową.
- Wszyscy to widzieli.
- Oprócz mnie - szepnęła Holly.
- Czasami widzimy tylko to, co chcemy widzieć - powiedziała Flea.
GdybyÅ› dopuÅ›ciÅ‚a do Å›wiadomoÅ›ci jego uczucia i swoje, oboje zaprzepa­
ścilibyście swoje marzenia.
- Ale ich prawdziwym, najwiÄ™kszym marzeniem byÅ‚o być razem - za­
uważyła Lizzie. - Nie?
- Wtedy chciałam tylko wyjechać - przyznała Holly. - Teraz mi tego
wstyd, ale wtedy, w wieku osiemnastu lat, nie myÅ›laÅ‚am o niczym in­
nym.
- Cóż, teraz oboje jesteÅ›cie doroÅ›li. A tamto nieporozumienie byÅ‚o daw­
no temu - stwierdziła Lizzie.
80
- On mnie nienawidzi -jąknęła Holly. - Znienawidził mnie w wieczór
tamtego balu i nienawidzi do dziÅ›.
- To nieprawda! - zaprzeczyła Lizzie. - Tak, Fleo? Byłaś tam wtedy.
Czy w jego oczach widziałaś nienawiść? Czy raczej cierpienie?
Holly zerknęła na FleÄ™, która zawsze mówiÅ‚a prawdÄ™, nawet najbar­
dziej bolesnÄ….
Flea milczała.
- Fleo? - zapytała Holly.
.- Nie wiem... Bardzo się wtedy rozgniewał. Ale był taki młody...
Holly odetchnęła głęboko i przejrzała się w lustrze.
- Chyba jednak się przebiorę. Wygodniej mi będzie w kostiumie.
- Pójdziesz w tej sukni, czy ci się to podoba, czy nie - zadecydowała
Lizzie. -Nawet jeÅ›li bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a pomazać ci marynarkÄ™ różowÄ… szmin­
kÄ…!
- Nie zrobisz tego! - obruszyła się Holly.
- Och, nawet siÄ™ nie zawaham! - odparÅ‚a Lizzie z szataÅ„skim uÅ›mie­
chem. - W koÅ„cu byÅ› mi wybaczyÅ‚a, bo zrobiÅ‚abym to w sÅ‚usznej spra­
wie, dla miłości twojego życia. - Pomachała szminką i wycelowała ją
w Holly. - To jak będzie?
Holly ustąpiła.
- Wygrałaś.
- Szkoda, że nie ma czasu, żeby zrobić ci pedikiur, Holly - powiedziała
Flea. - W tych butach powinnaś mieć czerwone paznokcie.
Holly się uśmiechnęła.
- Dziewięciocentymetrowe szpilki i pedikiur? To za dużo jak na jeden
wieczór.
Panna Ellie na pewno ucieszyłaby się, widząc Holly w takich butach.
A Jake? - zastanawiała się.
O czym ja myślę? Ten człowiek nie chce nawet pracować ze mną nad
naszą wspólną sprawą; ani trochę nie interesuję go jako kobieta. Może
kiedyś mnie kochał, jak twierdzą Lizzie i Flea. Ale teraz już nie. Wiem
to, bo prawie na mnie nie patrzy.
Zadawała sobie pytanie, z jakiego to tajemniczego powodu on nie chce
z nią współpracować. Jeśli nie chodzi o przeszłość, to o co?
Jestem teraz detektywem amatorem, powiedziała sobie. I mam całą noc,
żeby rozgryzć tę łamigłówkę. Jeśli nie przewrócę się w tych szpilkach.
81
Rozdział 7
ake obserwował tłum gości w sali balowej hotelu Plaza. Ostatnie dni
Jspędził na zbieraniu informacji o swoich dawnych kolegach z klasy,
zwłaszcza tych, którzy wciąż mieszkali w Troutville. Spośród dwustu
dziewiÄ™tnastu uczniów z ich rocznika siedemdziesiÄ™cioro szeÅ›cioro zo­
stało w mieście.
Z Å‚atwoÅ›ciÄ… wybraÅ‚ z tej grupy osoby, które miaÅ‚y coÅ› wspólnego z Liz­
zie lub Dylanem. Interesowały go dawne związki, sympatie i antypatie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl